Krótkie info: Tak, wiem, że według schematu alfy nie mają gorączek (czy jakkolwiek się to nazywa), ale ja nie uznaję tego typu schematów, także.. proszę się nie czepiać i nie pisać, że aleee jaaaaak to? Ano tak to. To tylko fanfiction, so.. dziać się tutaj może wszystko.
Spadł śnieg.
A Louis zapragnął wytarzać się w nim, więc od dobrych dwóch godzin chodził po lesie wpatrując się w radośnie biegającego wokół niego wilka, aż wreszcie i ten chyba się zmęczył, postanawiając przewrócić go w biały puch, łeb standardowo układając na jego udach.
- Wiesz, może Ty nie chorujesz, ale ja owszem. - wymamrotał, jednak nie miał zamiaru podnosić się z podłoża. Nie było mu szczególnie zimno przez gruby płaszcz, który miał na sobie.
Wilk jednak nie zareagował, leżąc nieruchomo z przymkniętymi powiekami, kiedy głaskał go wzdłuż boku. Ale nie byłby sobą gdyby nie postanowił zaryzykować, zjeżdżając dłonią niżej, na brzuch. Mógł się spodziewać, że usłyszy warknięcie i obnażone kły, ale tym razem nie zabrał ręki. Nawet się nie wzdrygnął.
- Spokojnie, przecież to tylko ja. - odezwał się łagodnie, wciąż trzymając dłoń w tym samym miejscu, ale nie poruszając nią. Wciąż nie wiedział dlaczego wilki tego nie lubią i być może było to głupie z jego strony, ale i tak brnął w to dalej.
Kły zniknęły, ale wciąż słyszał miarowe warczenie.
- To tylko ja, Louis. - powtórzył, delikatnie przesuwając dłoń po białym futrze. - Przecież mi ufasz. - ciągnął. - Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy.
Zwierzę wpatrywało się w niego, nie przestając wydawać z siebie cichego warkotu, który czuł nawet na brzuchu po którym delikatnie przesuwał dłonią, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Czuł, że wilk wciąż spinał prawdopodobnie każdy mięsień w swoim ciele, a potem przekręcił łeb, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Warczenie ustało chwilę później, ale wciąż był spięty.
- Rozluźnij się. - poprosił, nieco pewniej gładząc jego brzuch.
Czując jednak, że zwierze wciąż było spięte, wrócił do gładzenia grzbietu. To, że nie odgryzł mu ręki, a wręcz pozwolił, by robił to przez dłuższą chwilę i tak mógł uznać za sukces. Wcześniej nawet nie pozwolił się tam dotykać, nie przestając warczeć dopóki nie zabrał ręki.
- Jesteś na mnie zły? - zapytał, gdy wracali do domu.
Szatyn był dziwnie cichy, nie wypowiadając do niego ani jednego słowa od czasu przemiany, która miała miejsce jakieś piętnaście minut wcześniej.
Pokręcił głową, trzymając dłonie wciśnięte w kieszeń, a wzrok utkwiony w podłożu.
- Więc dlaczego nic nie mówisz?
- Myślę. - wzruszył ramionami.
- O czym? - dopytywał, zdając sobie sprawę, że może być nieco upierdliwy.
- O niczym ważnym.
Westchnął, postanawiając dać mu spokój.
Kiedy wrócili do domu, Louis od razu zniknął w swoim pokoju, a on nie wiedząc co mógłby zrobić, bo uczyć zdecydowanie mu się nie chciało, postanowił pójść do Nialla u którego zastał także Barbarę.
- A gdzie nasz wilk? - zagaił blondyn, opychając się chipsami.
- W domu. - wzruszył ramionami z westchnięciem opadając na kanapę.
- Co Ci jest? - Barbara spojrzała na niego uważnie, mrużąc lekko oczy.
- Coś.. dziwnego. - skrzywił się. - To znaczy.. byłem dziś w lesie z Lou. - poinformował. - Podczas pierwszej przemiany, którą widziałem zauważyłem, że nie lubi, kiedy dotyka się jego brzucha, a.. dziś chciałem, żeby mi na to pozwolił. I faktycznie pozwolił, ale cały czas był taki spięty i.. praktycznie się do mnie nie odezwał, a potem zamknął się u siebie w pokoju.
CZYTASZ
Promises
FanfictionNa obrzeżach Atlanty życie wbrew pozorom płynie spokojnie, więc i to należące do Harry'ego Stylesa jest raczej monotonne. Do czasu. A dokładniej do momentu, kiedy w jego domu pojawia się niejaki Louis Tomlinson, dziewiętnastolatek z wymiany z Mich...