Przeczesałam ręką swoje długie ciemne włosy. Były nieco potargane, ale nie zdziwiło mnie to - przebiegłam spory kawał drogi, żeby znaleźć się w tym miejscu. Próbując uspokoić oddech zbliżyłam się do dużych drzwi wykonanych czarnego szkła. Otworzyły się, jak tylko się do nich zbliżyłam i powoli wślizgnęłam się do środka. Zapach chemikaliów od razu uderzył w moje nozdrza, ale nie byłam w stanie o tym myśleć w tamtej chwili. Za pewne ktoś niedawno mył podłogę i mogłam być pewna, że zrobiła to moja znienawidzona woźna.
Starałam skupić się na tym, co zamierzałam zrobić, więc szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wysokiego blondyna.
- Oh, Gared - jęknęłam sama do siebie - Gdzie ty się włóczysz, kiedy jesteś potrzebny?!
Przeszłam się po pokoju. Gared uwielbiał porządek, więc biurze panowała nieskazitelna czystość. W oczy rzucił mi się otwarty komputer - otwarty komputer mojego chłopaka. Można domyśleć się, jak bardzo ciągnęło mnie do tego komputera, żeby zobaczyć, co mój chłopak tak starannie koduje, więc podeszłam do niego i sięgnęłam do myszki. Przesunęłam ją o kilka centymetrów i weszłam w plik, który nosił bardzo ciekawą nazwę - ,,ściśle tajne".
,,wprowadź hasło" - wyświetliło się na ekranie, więc zrezygnowana odeszłam od komputera. Powoli podeszłam do małego akwarium, w którym spokojnie pływała mała fioletowa rybka. Wyglądała bardzo niepozornie, ale Gared ostrzegł mnie wcześniej, że jej ugryzienie powoduje natychmiastową śmierć. Zawsze mnie zastanawiało, po co ją trzymał, skoro była aż to niebezpieczna. Ale Gared miał swoje różne dziwactwa.
Nagle drzwi z czarnego szkła się otworzyły, a do środka biura wszedł wysoki blondyn. ,,Jak zwykle perfekcyjny" - przeszło mi przez myśl i uśmiechnęłam się do niego. Miał na sobie czarne lakierowane buty, czarne spodnie i dopasowaną marynarkę, w którą, w miejsce, gdzie znajduje się serce, została wszyta przypinka z napisem ,,WOOSA". Wyglądał perfekcyjnie, w przeciwieństwie do mnie w tamtym momencie. Miałam na sobie czarne buty sportowe, szorty, poplątane włosy i najprawdopodobniej rozmazany tusz do rzęs.
- Cześć, Y/n - przywitał się z uprzejmym uśmiechem i podszedł bliżej mnie. Stanął kilka centymetrów ode mnie i cmoknął mnie w lewy policzek - Przepraszam, że tak długo. Coś się stało?
- Nic ważnego się nie stało - uśmiechnęłam się znów w jego stronę nie mogą powstrzymać się od patrzenia w jego niebieskie oczy - Przyszłam, bo Dowódca chce nas widzieć.
Chłopak spojrzał na mnie z otwartymi oczami. Prawdopodobnie zastanawiał się, o co może chodzić Dowódcy.
Mianem Dowódcy był nazywany kierownik poszczególnych organizacji. Nasza organizacja nazywała się WOOSA, czyli World Organization Of Special Agents. Powiedzmy, że Dowódca, to drugi najważniejszy człowiek w WOOSA. Pierwszego nigdy dotąd nie widziałam na oczy, ale podobno sam siebie nazywa Pan McMiller.
- Teraz chce się z nami widzieć? - upewnił się Gared spoglądając na zegarek na swoim nadgarstku. Miał słabość do takich błyskotek - Muszę załatwić coś na dole.
Dół. Dołem określane jest pewnego rodzaju więzienie, gdzie Dowódca i Pan McMiller przetrzymują najgorszych więźniów, zwykle niebezpiecznych złoczyńców. My, jako antenaci specjalni, łapaliśmy ich podczas naszych misji.
Kiwnęłam nieznacznie głową.
- W takim razie dół musi poczekać - westchnął chłopak i znów na mnie spojrzał - Chodź, Lisa. Nie każmy Dowódcy czekać zbyt długo.
Ruszyłam za blond czupryną w stronę szklanych drzwi, a następnie prosto korytarzem. Na korytarzach nie było nikogo, poza ochraniarzami, którzy co jakiś czas robili obchody. Musieli mieć na oku cały budynek. Na korytarzach było ciemno, ale wystarczająco jasno, aby widzieć gdzie się idzie. To dla bezpieczeństwa, przynajmniej tak twierdził Dowódca.
- Jesteśmy - odezwał się Gared, gdy w końcu dotarliśmy pod wielkie matowe drzwi. Przed wejściem stało dwóch ochroniarzy, którzy, szczerze mówiąc, nie wyglądali na przyjaznych. Gared sięgnął do srebrnej klamki, jednak został zatrzymany przez ochronę.
- Hasło? - spytał szorstkim głosem mężczyzna.
- Nigrum aquilae - powiedział ściszonym głosem blondyn, a ochroniarz kiwnąwszy głową otworzył drzwi. Szłam niespokojnie za blondynem, gdy wchodziliśmy do środka. Zawsze bałam się przebywać w tym pomieszczeniu. Kiedyś, tak jak i teraz to biuro budziło we mnie niepokój.
Na środku pokoju stały dwa krzesła, na których pospiesznie usiedliśmy. Na przeciwko krzeseł stało szklane biurko, na którym znajdowały się jakieś podstemplowane kartki i kubek z parującą kawą. Za biurkiem, w wielkim czarnym fotelu, siedział mężczyzna.
- Panna Lee, Pan Hwa - przywitał nas z tajemniczym uśmiechem - Czujcie się, jak u siebie.
- Po co nas Pan wołał - spytałam przechodząc od razu do konkretów. Nie lubiłam owijania w bawełnę. Gared nadepnął mi na stopę, pokazując w ten sposób, żebym siedziała cicho.
- Pani Lee, jak zawsze przechodzi od razu do sedna - zaśmiał się Dowódca - Panie Hwa, do pana tylko te papiery.
Mężczyzna podał blondynów stos kartek.
- Dziękuję, panie Dowódco - skłonił się w siedzeniu chłopak przejmując od mężczyzny plik kartek.
- Teraz już idź - zwrócił się do niego mężczyzna - Muszę porozmawiać z Panią Lee na osobności.
Wcisnęłam się mocniej w krzesło, na którym siedziałam. Chciałam zniknąć, bo już wiedziałam, o co może chodzić Dowódcy.
Gdy drzwi zamknęły się za Garedem, mężczyzna uśmiechnął się do mnie złośliwie.
- Panno Lee - zaczął poważnym tonem przeglądając papiery.
- Po prostu Y/n - poprawiłam go, po czym ugryzłam się w język. Za dużo mówię.
- Y/n - poprawił się mężczyzna spoglądając na mnie - Należysz jednocześnie do najlepszych, jak i najgorszych agentów WOOSA. Wiesz dlaczego?
Milczałam. Starałam się zachować kamienną twarz, ale domyśliłam się, że nie bardzo mi to wychodziło. Człowiek siedzący przede mną miał ogromną władzę, co onieśmielało mnie nieco.
- Wyjaśnię ci - zdecydował Dowódca spoglądając znów na swoje kartki - Widzisz, gdy należy się do jakiejś organizacji, to należy przestrzegać pewnych zasad.
Odwróciłam wzrok od jego rąk przeglądających papiery i spojrzałam na ścianę po mojej lewej. Wcześniej nie zauważyłam, ale wisiała na niej liczna broń.
- Na przykład - kontynuował mężczyzna, a ja przeniosłam wzrok tym razem na jego twarz. Wziął do ręki kartkę, której za pewne szukał i uważnie przeczytał - Agentka nie spełnia wymagań dotyczących ubioru.
- Na szkoleniu nie wspominali o zakazie noszenia krótkich spodenek z jeansu - powiedziałam nieco zażenowana. Zdenerwowało mnie to, że zostałam wezwana do jego biura z tak idiotycznego powodu.
- Agentka działa według własnych zasad i nie słucha kapitana misji - czytał dalej Dowódca - Jak wytłumaczysz to, Y/n?
- Ja... - zaczęłam zakłopotana. Nie wiedziałam, gdzie mam patrzeć - czy na jego, czy może na swoje buty - Wydawało mi się, że moje działanie jest potrzebne...
- Jesteś jednym z niewielu agentów, których lubię - oświadczył mężczyzna odkładając kartkę z powrotem na stos plików - Więc przymknę na to oko.
- Dziękuję, panie Dowódco - odpowiedziałam szybko siląc się na uśmiech. Czułam nieuzasadnioną niechęć do tego człowieka.
- Ale...
- Ale? - spytałam odruchowo unosząc na niego wzrok.
- Ale to ma się więcej nie powtórzyć - zagroził mężczyzna wstając z fotela - Jest agentką, nie kapitanem. Masz się bezwarunkowo słuchać swoich przełożonych. Zrozumiano?
- Zrozumiano - potwierdziłam siląc się na uśmiech. Mężczyzna podał mi rękę, którą lekko uścisnęłam i skierowałam się do wyjścia.
![](https://img.wattpad.com/cover/191685311-288-k221061.jpg)
CZYTASZ
Blood, sweat and tears | Jeon Jungkook
FanfictionMoja krew, pot i łzy, Mój ostatni taniec Zabierz to wszystko Moja krew, pot i łzy Mój lodowaty oddech Zabierz to wszystko Moja krew, pot i łzy Nie mogłam nic na to poradzić. Mimo, że tak bardzo starałam się go nienawidzić. Mimo tych wszystkich stara...