Rozdział 20 Skąd pan wie tyle o kotołakach?

929 32 3
                                    

Następnego poranka, wstałam o dziwo (nawet) wyspana, i bez problemu. Dzisiaj była środa, więc moją pierwszą i drugą lekcją były ćwiczenia.

Pewnie znowu będę musiała wyostrzać te przeklęte zmysły, ale wiecie co, od jakiegoś czasu interesuje mnie skąd ten facet wie tyle o kotołakach, dlatego postanowiłam, że dzisiaj go o to zapytam. 

- Kira, wiesz co, dzisiaj nie zjemy razem śniadania, ponieważ muszę już wyjść. - Usłyszałam jak Lara otwiera drzwi wyjściowe, i wychodzi. 

Nie zdążyłam się z nią nawet pożegnać, ponieważ już jej nie było. 

- * Ciekawe gdzie poszła...* - Pomyślałam zaciekawiona. 

- * Ciekawość, to pierwszy stopień do piekła.* - Odpowiedziała mi Luna. 

-* Hahaha, bardzo śmieszne wiesz* - Powiedziałam pod nosem sarkastycznie. 

Po 15 minutach byłam już ubrana w:

Po 15 minutach byłam już ubrana w:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z kuchni wzięłam jeszcze tylko banana, i wyszłam na korytarz zamykając drzwi na klucz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z kuchni wzięłam jeszcze tylko banana, i wyszłam na korytarz zamykając drzwi na klucz. 

Mam nadzieję, że mój facet od ćwiczeń, będzie już czekał na nas przed salą, bo chciałabym z nim porozmawiać jeszcze przed lekcją. 

Jeszcze 30 min do dzwonka, dlatego musiałam się pośpieszyć.

 Po dosłownie 3 minutach stałam przed drzwiami do jego gabinetu. Chwilę się jeszcze zastanawiałam co i jak mam powiedzieć, ale nie mogłam już dłużej zwlekać, ponieważ zapewne się skapnął, że stoję pod jego drzwiami.

Nic innego mi więc nie pozostało, i w końcu się odważyłam cicho zapukać w te drzwi.

- Wejdź Kira. - Usłyszałam jak zwraca się do mnie.

Momentalnie zbladłam, cholera jasna, a jednak mnie już wyczuł...

- * Nie spinaj się tak.*- Wsparła mnie Luna, zapewne widząc, a nawet czując, jak się zaczynam stresować.

- Em... Dzień dobry. - Powiedziałam niepewnie wchodząc, i zamykając drzwi za sobą.

- Witam, o co chodzi?? Coś nie tak? Źle się czujesz? - Zapytał się mnie poddenerwowany.

- Nie, nie. - Zaprzeczyłam szybko, po czym się zaśmiałam. - Chciałabym tylko porozmawiać o mojej kotołaczej (?) stronie. - Wytłumaczyłam.

- Ah tak, siadaj. - Wskazał na krzesło znajdujące się naprzeciwko biurka, za którym siedział. - I pytaj o co zechcesz.

- Nie wiem od czego zacząć... - Powiedziałam cicho, jednocześnie siadając na krzesło. - Moja kotołaczyca się wybudziła, o ile mogę ją tak nazwać.

- To świetnie! - Niemal krzyknął. - I jak? Lubicie się? - Zapytał zaciekawiony.

- Wie Pan, to jest troszkę skomplikowane... - Odparłam niepewnie.

- Nie rozumiem...

- My z Luną znałyśmy się od dawna... Zanim jeszcze zapadła w tą śpiączkę, podobno była zwykłą wilczycą beta, która nie mogła wyjść na zewnątrz, ponieważ byłam pół zmienną, a oni nie mogą znaleźć swoich przeznaczonych, ani przeżywać przemiany. Jak potem się okazało, znalazłam swojego mate, a parę dni po tym, podobno straciłam Lunę, i stałam się zwykłym człowiekiem, ale potem się okazało, że nadal jest ze mną, tylko że przebywa w uśpieniu. Tak wiem, zapewne coś przekręciłam, i powiedziałam nie tak, ale już mniej więcej wie pan o co chodzi. - Powiedziałam.  

- Tak, rozumiem. - Odpowiedział, ale jego twarz przypominałam WTF?!.  - Coś jeszcze? 

- Tak... Mam do pana pytanie, które gnębi mnie już od dawna.... Skąd pan wie tyle o kotołakach? Przecież to, tak jakby nadal wymarła rasa, a pan wie, kiedy będę już panować nad zmysłami  i pewnie kiedy się po raz pierwszy przemienię. 

- Oj, Kira...to długa historia... - Zawahał się, ale widząc moją poważną minę, powiedział.- Dobrze, opowiem ci skąd tyle wiem, ale w dużym skrócie, ponieważ to naprawdę długa historia. - A więc tysiące lat temu, na ziemie żyła pewna bardzo potężna czarownica, która okazała się być moją przeznaczoną. Nikt, nawet ona nie wiedziała dlaczego los nas połączył. Wszystko by się jakoś ułożyło, mimo naszego poróżnienia, ale gdy inne wahaty się o tym dowiedziały, były naprawdę wściekłe. Wtedy były inne czasy, dlatego nie akceptowało się... wyróżnień, jak ja i Anna ( tak się nazywała). Jako że Anna była, w tamtych czasach, jedną z potężniejszych czarownic, przewidziała wielką wojnę, w której zginie.... ale nie tylko ona, tylko cała rasa kotołaków. Byłem w wielkim szoku. Nie mogłem jej stracić, przecież tak bardzo ją kochałem... - Widać było, że wspomnienia, dla niego nie są łatwe. - W pewnym momencie wymyśliłem, by spróbowała stworzyć eliksir nieśmiertelności, jednak odpowiedziała, że na to jest za słaba, jednak mogłaby rzucić na mnie klątwę. Tylko na mnie.... od razu odmówiłem, jednak gdy powiedziała, że na siebie też ją rzuci, to natychmiast się zgodziłem. Byłem taki młody i naiwny, mogłem się domyśleć, że zbyt szybko się na to zgodziła. Podczas kolacji, dała mi do wypicia mleko, które się okazało eliksirem. Kto go wypije, zostanie rzucona na niego klątwa... w taki o to sposób, musiałem znaleźć i wyszkolić, pierwszego od tysięcy lat kotołaka. Byłem na Anne bardzo zdenerwowany, lecz powiedziała mi, że losu nie da się zmienić, i musi zginąć na polu walki... Tak też się stało...

- Bardzo mi przykro proszę pana... - Powiedziałam bardzo poruszona. 

- Cóż, życie bywa bolesne... a teraz....- Spojrzał na swój zegarek na ręce. - Idziemy na salę, bo jest już 7:56

- Jasne. - Odpowiedziałam, i wstałam zamierzając wyjść z gabinetu, jednak zatrzymał mnie ścisk na ramieniu. 

- Kiro, nie chcę cię straszyć, ale jeżeli twoja wewnętrzna kotołaczyca się obudziła, za niedługo zapanujesz nad swoimi zmysłami, i pojawi ci się czerwony kolor oczu, co idzie za tym, że przed tobą będzie ostatnia i najtrudniejsza część przemiany, nie będziesz wtedy panować nad złością, i możesz kogoś zaatakować, a nawet - nie chcę cię straszyć-  zabić, ale to akurat zależy od twojej kotołaczycy. 

- Rozumiem, to ja już pójdę, bo zaraz będzie dzwonek. - Powiedziałam szybko, i wyszłam na korytarz. - *Czy ja naprawdę, będę w stanie kogoś zabić?* - Zapytałam się Luny, zszokowana. 

- * To już zależy ode mnie* - Odpowiedziała zadowolona.

- * O boże, no to mam przesrane* - Pomyślałam załamana. 

******************************

Przepraszam jeżeli znajdą się jakieś błędy, ale nie chce mi się sprawdzać :/ 

Królowa Kotołaków | Zawieszone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz