Promienie słońca wpadające przez okno spoczęły na jej twarzy, a ona pod ich wpływem obudziła się. Podniosła do siadu, przetarła oczy i wyciągnęła się, ziewając.
Nie chcę mieć tu łóżka, zdała sobie sprawę, codziennie będzie budzić mnie słońce.
Podniosła się i pogłaskała z uśmiechem po brzuchu, który stawał się coraz większy. Czwarty księżyc.
Podeszła do okna i spojrzała w dal. Wracaj do mnie, Robb, poprosiła w myślach.
Po chwili odwróciła się i wychyliła za drzwi, by dać znać, żeby Siggy przyszła do niej.
- Wybacz mi, wasza wysokość - powiedziała, kiedy weszła i ukłoniła się przed nią. - Nie wiedziałam, że wstałaś.
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się do niej miło. - Nie miałabyś nic przeciwko gdybym poprosiła lorda Edmure'a, by przeniósł twoją komnatę obok mojej?
- Ależ skąd, wasza miłość. Urodziłam się by służyć Królowej.
Yngvild zrzedła mina, kiedy czarnowłosa w dalszym ciągu była obojętna.
- Wybierz mi suknie - poleciła wskazując na kufer, a sama skierowała się do komody. Nachyliła się nad nią i przejrzała w małym lusterku.
Pamiętała jak pan ojciec nigdy nie pozwalał jej zaglądać do komnaty pani matki w obawie, że coś zniszczy, a tam było jedyne lustro i zawsze z Talisą przeglądały się w wiadrze wody. Ich odbijające się kształty zawsze były zniekształcone, przez co nigdy nie mogło obyć się bez wybuchów śmiechu. Później woda lądowała na którejś z niej albo na Jojenie, który czasem do nich dołączał w zabawie.
Na samo wspomnienie uśmiechnęła się, szybko jednak przypomniała sobie o tym jak Talisa patrzyła na Robba.
- No już? - odwróciła się szybko do dwórki.
- Tak, wasza miłość - powiedziała, wyciągając jasno fioletową z ciemniejszymi haftami kwiatów tego samego koloru. - Ta może być?
- Oczywiście, - uśmiechnęła się, podchodząc do niej - jest idealna na dzisiaj, dziękuję.
Siggy rozwiązała jej z tyłu halkę i zdjęła ją, a Yngvild opiekuńczo złapała się za brzuch.
- Masz dzieci, Siggy? - spytała nadal w dobrym nastroju.
- Nie mogę rozmawiać z Królową - powiedziała tylko, a ruda przewróciła oczami.
- Rozkazuje ci mi to powiedzieć - spojrzała na nią z wygórowaniem.
- Miałam dzieci, wasza miłość - oznajmiła lekko smutna zakładając jej suknie.
- Miałaś? Co się z nimi stało?
- Dwóch synów poszło walczyć za Króla Północy i nie wróciło. Córkę zgwałcili żołnierze i również umarła, miała osiem lat, wasza miłość.
- Wybacz. Nie wiedziałam... - smutno jej się zrobiło, ale po Siggy w dalszym ciągu nie było widać żadnych oznak emocji. - Lannisterscy żołnierze tacy są... Gwałcą nie patrząc na nic.
- To byli żołnierze Północy, moja pani.
Na szczęście do jej komnty wszedł rycerz, który przerwał tą niezręczną ciszę pomiędzy Yngvild a Siggy.
- Lord Edmure zaprasza na śniadanie, wasza miłość.
- Dobrze, zaraz przyjdę - odpowiedziała mu. - Jeszcze mnie uczesz, Siggy - poleciła dwórce i usiadła na przeciwko lustra.
CZYTASZ
Młody Wilk | Robb Stark | Zakończone
Fanfiction------ KOREKTA ------ {rozdziały napisane słownie są poprawione} {korekta nie zostanie skończona póki co} Każdy ma jakiś kres. Każdy kiedyś zaczyna i każdy kiedyś kończy. I każdy w pewnym momencie już nie wytrzymuje. Zwłaszcza ktoś, kto ma do utrzy...