(Zdaje sobie sprawę, że w ostatnim rozdziale napsułam wam krwi i ten może was zdenerwować jeszcze bardziej, ale proszę! Doczytajcie go do końca)
Stała przed oknem i patrzyła jak Robb znowu odjeżdża. Znowu mnie zostawiasz, pomyślała, obiecałeś wrócić. Naprawdę im uwierzyłeś? Jej oczu nie opuszczały łzy od kilkunastu dni, przez co były ciągle czerwone i zapuchnięte.
Kiedy zapadł już zmrok, a Robb zniknął jej z pola widzenia odsunęła się od okna.
Jeśli Edmure zrobi to co mi powiedział, zostaniesz moją jedyną pamiątką po nim, uświadomiła sobie, głaszcząc swój brzuch. Początek szóstego księżyca.
Położyła się i zamknęła oczy. Błagam, Bogowie zlitujcie się nade mną.
***
- Zjedz coś, wasza wysokość - odezwała się zaniepokojona Siggy ze swojego krzesła po drugiej stronie komnaty.Robb odjechał kilka tygodni temu, a ona całkowicie przestała się ruszać z komnaty. Czasem chodziła na kolację z lordem Edmurem, ale rzadko, wiedział, że jest coraz bliżej rozwiązania, dlatego w ostatnim czasie dał jej spokój. Chodziła jedynie z łózka do okna i wypatrywała swojego ukochanego.
- Nie mam ochoty - powiedziała przez wyschnięte gardło, przekręcając głowę w jej stronę i patrząc na nią pustym wzrokiem.
- Musisz jeść- znowu się odezwała, ale ona tylko spojrzała w sufit. - A co z dzieckiem? - znowu Yngvild na nią spojrzała. - Musisz o siebie zadbać - podniosła się i podeszła do jej łóżka.
- Nie chcę - mruknęła.
- Włosy ci siwieją, wasza wysokość- zauważyła.
- Co?! - od razu odkryła się i wyprostowała. Wzięła kilka rzeczywiście wyblakłych włosów i przyjrzała im się. Niektóre naprawdę były srebrne. - Czym ty mi je myjesz?! - zbulwersowała się.
- Mydłem - odparła, wzruszając ramionami.
- Zawsze myje je orzechem! - nakrzyczała na nią. - Już! Masz mi przynieść wyciąg z orzecha!
- Tak, wasza wysokość - skłoniła się przed nią i wyszła, prosząc pierwszą lepszą osobę napotkaną na korytarzu, by przyniosła orzech.
***
Po kilkunastu intensywnych myciach jej włosy wreszcie odzyskały całkowicie rudy kolor, ale nie były tak soczyste jak kiedyś, ale nawet to nie przywróciło jej chęci do czegokolwiek. Leżała, wpatrywała się w sufit i rano oraz wieczorem wybierała się do okna, by wypatrywać jej Robba.
Wracaj do mnie mój ukochany, codziennie błagała, wracaj i uwolnij mnie od tych potworów. Modliła się, choć nawet nie wiedziała, czy on jeszcze żyje. Nikt nie chciał jej mówić jak przebiega wojna. Kto poległ a kto przeżył. Czy jej Robb, jej Młody Wilk jeszcze żył? Czy jego dusza już uleciała do Bogów przez ranę w sercu, którą tak wiele razy widziała we śnie?
***
- Zjesz dzisiaj kolacje z lordem Edmure'm - oznajmił jej któryś z rycerzy, wchodząc tu.
- Nie - powiedziała, jeszcze bardziej przykrywając się kołdrą. - Przekaż mu, że źle się czuję.
- Lord Edmure nie przywykł do odmów. W razie czego kazał nam wziąć cię siłą.
Odkryła twarz i odwróciła w jego stronę głowę, patrząc na niego. Bez wątpliwości, gdyby mogła zabijać wzrokiem, żołdak leżałby już martwy. Obiecuję, że cię zabije. Przeklinam to całe Riverrun!
CZYTASZ
Młody Wilk | Robb Stark | Zakończone
Fanfiction------ KOREKTA ------ {rozdziały napisane słownie są poprawione} {korekta nie zostanie skończona póki co} Każdy ma jakiś kres. Każdy kiedyś zaczyna i każdy kiedyś kończy. I każdy w pewnym momencie już nie wytrzymuje. Zwłaszcza ktoś, kto ma do utrzy...