Pisarze posiadają inspiracje.
Dla każdego samo pojęcie "inspiracji" oznacza coś innego, ba, niektórzy uważają, że jest zbędna do tworzenia, ponieważ według nich wystarczy tylko chęć, a słowa przyjdą same. Nie czują potrzeby przekazywania głębszych wartości, używania skomplikowanych metafor - po prostu piszą dla samego pisania.
Jeszcze inni chcą posiadać swoją muzę, znaleźć ją, przez co tkwią w martwym punkcie, przekonani o swojej zależności od urzekających ich zjawisk, dzięki którym mogą zacząć przelewać słowa na papier.
Są także szczęśliwcy znajdujący motywacje artystyczne za pstryknięciem palca, zmieniający je zależnie od upodobań, niestali, wiecznie poszukujący czegoś nowego, niczym niewierny małżonek porzucają jedną ideę dla kolejnej i kolejnej.
Wreszcie, istnieją ci wierni - ci, którzy wzrok, umysł - całego siebie - skupili na tej jednej jedynej inspiracji, oddali jej całego siebie, a ich twórczość wręcz przesiąka ich muzą, czasami uderzając odbiorców w twarz nawiązaniami oraz porównaniami, lub kryjąc się pod woalem, tylko czasami ujawniając swą prawdziwą istotę.
Takim właśnie pisarzem jest Adam Mickiewicz, a raczej takim się stał od kiedy spotkał swoją inspirację.
Siedzi teraz przy stoliku na spotkaniu poetyckim, uparcie wpatrzony w drzwi wejściowe. Jedna dłoń znajduje się pod jego brodą, trzyma w niej pióro, które przesuwa raz po raz między palcami. Drugą rękę trzyma na blacie, wystukując krótki rytm palcami poplamionymi atramentem.
Znajomi w niektórych momentach poszturchują go, pokrzykują, próbują rozpocząć rozmowę, jednak gdy dostrzegają nieobecność poety odchodzą, poszukując towarzystwa gdzie indziej.
Mężczyzna nadal lustruje wzrokiem błękitnych oczu podwoje i jak gdyby na znak zesłany z niebios, słychać skrzypnięcie starego drewna, a czas staje.
Pisarze posiadają inspiracje.
Dla jednego to ukochana żona.
Dla drugiego to najwierniejsze zwierzę.
Dla trzeciego to niezastąpiona rodzina.
Dla czwartego to najdroższy przyjaciel.
Dla piątego to ojczyzna.
Dla szóstego to bolesne przeżycia.
Dla siódmego to radosne przeżycia.
Dla ósmego to narodziny dziecka.
Dla dziewiątego to śmierć miłowanej osoby.
Dla dziesiątego to on sam.
Mickiewicz także posiada inspirację, właśnie ona bowiem weszła do środka, zatrzymując jego czas, oczarowując go po raz kolejny.
Inspiracją Adama jest młodzieniec z trefioną czupryną oraz dziewiczym wąsem, który potrafi być napuszony, samolubny i egoistyczny, posiadając jednocześnie piękne, czekoladowe sarnie oczy, uroczy śmiech, porcelanową cerę a także hipnotyzujący głos.
Jego inspiracja jest chodzącym kontrastem - z pyskatego chama zmienia się we wrażliwego mężczyznę, będąc zazdrosnym artystą jest także utalentowanym poetą, a kwaśny wyraz twarzy potrafi przeistoczyć w najjaśniejszy uśmiech.
Taką właśnie inspiracją jest Juliusz Słowacki.
Mężczyzna momentalnie krzyżuje swoje spojrzenie z tym należącym do przybysza, przekazując mu tym czynem więcej słów, niźli mową.
On tylko unosi lekko kąciki drobnych ust ku górze i z tym samym wyrazem twarzy zmierza do jego stolika.
Czas zaczyna płynąć dalej.
Wreszcie.
Jego muza przybyła.
CZYTASZ
[Słowackiewicz One-Shots]
FanfictionDo ust twych usta przycisnę; powieki Zamykać nie chcę, gdy mię śmierć zamroczy; Niechaj rozkosznie usypiam na wieki, Całując lica, patrząc w twoje oczy. A po dniach wielu czy po latach wielu, Kiedy mi każą mogiłę porzucić, Wspomnisz o twoim sennym p...