Jesteś moim słońcem.
Gdy ostry, lodowaty deszcz przenika me ciało, a wiatr rzuca mną z miejsca w miejsce, Ty przeganiasz chmury i chronisz mnie w swoim ciepłym uścisku.
Jesteś moim słońcem.
Kiedy słyszę na swój temat oszczerstwa i drwiny, a ludzie nie szczędzą mi krzywych spojrzeń, Ty swoim lodowatym, a jednak czułym spojrzeniem dodajesz mi otuchy.
Jesteś moim słońcem.
Kiedy płaczę, Ty ocierasz swymi szorstkimi palcami łzy z moich policzków, po czym wplatasz je w me loki, co daje więcej niż tysiąc słów.
Jesteś moim słońcem.
Podczas kłótni z naszych ust wylewają się cierpkie słowa, jednak oboje wiemy, że to przemawia złość i duma, a nie nasze serca. Wtedy ty chwytasz mnie za dłonie i szepczesz cicho: "kocham Cię", a niesforna brązowa grzywa przykrywa twą zatroskaną twarz.
Jesteś moim słońcem.
W czasie ciemnych, pustych dni pojawiasz się i rozświetlasz mi życie po prostu będąc obok mnie - z Twoim poplamionym od atramentu płaszczu, krzywo związanej chustce, rozwichrzonym włosem, głębokim głosem oraz lodowato-ciepłymi oczami.
Zaiste, Adamie, jesteś moim słońcem.
CZYTASZ
[Słowackiewicz One-Shots]
FanfictionDo ust twych usta przycisnę; powieki Zamykać nie chcę, gdy mię śmierć zamroczy; Niechaj rozkosznie usypiam na wieki, Całując lica, patrząc w twoje oczy. A po dniach wielu czy po latach wielu, Kiedy mi każą mogiłę porzucić, Wspomnisz o twoim sennym p...