Było źle.
Wręcz okropnie.
Doprawdy, nie mogli wybrać sobie innego dnia? Cóż za prymitywne zachowanie...szkoda na nich nawet oddechu...
- E, co taki nagle cichy się zrobiłeś, pedziu? - tępy ton oprawcy wyrwał Juliusza z zamyślenia.
Stał właśnie twarzą w twarz z kwintesencją durnoty - przyciśnięty do ściany zaułka na szkolnym dziedzińcu. Droga ucieczki - niemożliwa - otoczony był przez innych przygłupów, najpewniej podwładnych tego tępaka.
- No, odpowiadaj! - warknął dręczyciel, po czym szarpnął brutalnie młodzieńcem.
Słowacki w odpowiedzi wydał z siebie tylko dumne prychnięcie.
- Żałosne.
Typ zacisnął szczękę, wyraźnie wzburzony.
- Że co?!
- Och, aż tak ograniczony jesteś, że muszę się powtarzać? Dobrze więc, powtórzę z przyjemnością. Ty i twoi koleżkowie jesteście żałośni, australopitek wykazuje większą inteligencję od was - no tak, pewnie teraz zagubiony jesteś, bo ktoś powiedział długie, skomplikowane słowo? Jak. Mi. Przykro.
- Ty mały skurwielu, zaraz będziesz żreć piach.
- Co, myślisz, że się was boję? - zaśmiał się z pogardą chłopak - niby czego mam się bać?
- Zaraz się przekonasz - wyrzucił osiłek, dając znak reszcie oprawców.
***
Adam wychodził właśnie z sali muzycznej, gdzie słuchał nowego utworu, który napisał Fryderyk. Szedł teraz w kierunku swojej szafki, gdy nagle usłyszał krzyk jakiegoś podekscytowanego ucznia:
- Ludzie, szybko, chodźcie na dziedziniec, nie uwierzycie, jakiś pierwszoklasista nawala się z Aleksandrem!
Uczniowie tylko posłyszawszy tę nowinę, wybiegli na zewnątrz, przyciągani sensacją niczym ćmy do ognia. Mickiewicz znał tylko jednego pierwszoklasistę, który miałby na tyle odwagi, żeby zaczynać bójkę z postrachem szkoły.
- Cholera - wyrzucił w uświadomieniu, po czym pobiegł jak najszybciej na dziedziniec.
***
Tłum był ogromny. Prawie cała szkoła zebrała się wokół miejsca zdarzenia. Niektórzy mieli wyciągnięte komórki i nakręcali zdarzenie, niektórzy kibicowali, inni śmiali się.
- Dojrzale, jak to w liceum - prychnął Adam.
Nie było czasu do stracenia. Jeśli ten idiota z przerośniętym ego skończy w szpitalu, to zmartwień wystarczy mu do końca życia.
Mickiewicz nie wiedział, dlaczego tak dba o to, co stanie się Słowackiemu, w równym stopniu nie wiedział, dlaczego Juliusz tak bardzo go nienawidzi. Są rywalami, to fakt.
Prawda jednak jest taka, że Adam zdążył polubić tego wiecznie dumnego lecz piekielnie utalentowanego chłopaka z burzą nieposkromionych loków.Z tą myślą, przepchnął się przez lawinę licealistów, tylko po to, aby ujrzeć...
- CHOLERA, CHOLERA, ZABIERZCIE ODE MNIE TEGO POPIEPRZEŃCA, PRAWIE ODGRYZŁ MI PALEC!
Jeden z podwładnych Aleksandra darł się wniebogłosy, próbując zatamować krwawiący niemiłosiernie palec. Reszta goryli odsunęła się na pewną odległość, wyraźnie przestraszona. W samym centrum zaś stał Juliusz, a naprzeciwko niego główny dręczyciel.
CZYTASZ
[Słowackiewicz One-Shots]
FanficDo ust twych usta przycisnę; powieki Zamykać nie chcę, gdy mię śmierć zamroczy; Niechaj rozkosznie usypiam na wieki, Całując lica, patrząc w twoje oczy. A po dniach wielu czy po latach wielu, Kiedy mi każą mogiłę porzucić, Wspomnisz o twoim sennym p...