Promienie słoneczne wymykały się zza granic białych chmur, które tego ranka wyglądały jak nieznana jeszcze ludziom żyjącym za murami wata cukrowa. Ich delikatne pasemka tworzyły ciekawe kształty wystawiające wyobraźnię marzycieli na próbę. Przenikające przez nie promyki dosięgały wielu ludzi, zwierząt, rzeczy i zjawisk, które tylko one miały prawo oglądać. Oświetlały też one pewnego zniecierpliwionego mężczyznę o kobaltowych tęczówkach. Opierał się on niedbale o zewnętrzną ścianę zamku, z obojętną miną obserwując otaczający go świat. Jego serce płonęło już ze zirytowania, jednak jak zwykle nie było tego po nim widać, chociaż i tak wiele osób zawieszało na nim swój wzrok, ponieważ widok czekającego ją kapitana był czymś niesamowicie rzadkim. W głowach kadetów rodziły się pytania i niestworzone teorie, na kogo to może czekać Ackermann z taką "cierpliwością". Wystarczyło jednak jedno spojrzenie kobaltowych tęczówek, by speszeni obserwatorzy odwracali wzrok.
Levi nienawidził czekać. Zawsze przychodził punktualnie, a spóźnienia uważał za jeden z najgorszych sposobów na okazanie totalnego braku szacunku. Większość zwiadowców już to wiedziała, więc starała się przychodzić nawet przed czasem, ponieważ jeśli kapitan był zmuszony czekać dłużej niż minutę, zwykle rezygnował lub "zaczynał działać". Mało kto wiedział, co to dokładnie oznacza, ale raczej nikt nie chciał się dowiedzieć.
Tymczasem Levi czekał już dwie minuty na pewnego zielonookiego młodzieńca, a jego irytacja wzrastała z każdą sekundą. Podkreślił Erenowi, że ma być punktualnie, więc co takiego się wydarzyło, że się spóźniał? Levi'owi wydawało się, że ten dzieciak czuje przed nim respekt i szacunek, ale może zmieniło się to po poprzedniej nocy?
Mężczyzna wzniósł oczy ku niebu, zastanawiając się nad wszystkimi gestami i słowami, które padły w pokoju chłopaka. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a jedną nogę zgietą w kolanie i opartą stopą o ścianę. Jego ubrania były oczywiście w idealnym stanie, a pod jasną szyją jaśniała biała chustka, którą zawsze miał przy sobie. Ciemna grzywka opadała na nienaznaczone zmarszczkami czoło, a jego dłonie, na których nosił krew wielu tytanów, mocno zaciskały się na beżowych rękawach.
Cztery minuty spóźnienia.
Levi wystraszył już większość ciekawskich gapiów, ale i tak czuł się... głupio, co mu sie nie zdarzało. Może dlatego, że właśnie z tego powodu nienawidził czekania i zawzięcie go unikał. Dlaczego, więc teraz stał jak idiota przy tej ścianie?
Możliwe, choć nie chciał się przed sobą do tego przyznać, że po prostu czuł się trochę winny. Chociaż może to niewłaściwe słowo... W każdym razie jakaś część niego postanowiła wynagrodzić szatynowi wtargnięcie i budzenie go w środku nocy. Ta druga zaś najchętniej zgniotłaby go teraz na kwaśne jabłko za psucie mu reputacji. Bo według kapitana osoba czekająca pokazywała brak szacunku do samej siebie lub głupotę, gdyż wierzyła, że druga strona odwzajemni jej starania. A przecież gdyby tak było, to nie czekałaby jak głupia.
Pięć minut spóźnienia.
Kapitan ledwo powstrzymał się przed pełnym irytacji westchnięciem.
Jaeger, daję ci ostatnie pięć minut, jeśli nie przyjdziesz, nie żyjesz. Jeśli się pojawisz ucierpi tylko twoje zdrowie. Również to psychiczne.
Dla zabicia czasu postanowił jeszcze raz przeanalizować wydarzenia poprzedniej nocy.
" - Tamtego dnia dostałem również od Armina ten szkicownik, jako spóźniony prezent urodzinowy. Byłem bardzo podekscytowany i nie miałem pojęcia co powinienem narysować na pierwszej stronie... - Eren nadal czuł się trochę niezręcznie w obecności kapitana, jednak gdy ten mu nie przerywał swoim chłodnym tonem glosu, poczuł się zdecydowanie pewniej. Kobaltowe tęczówki cały czas patrzyły się w te zielone, ale od chwili pojawienia się w nich niezrozumiałego dla Erena błysku, było to do przeżycia. - Odkładałem to tyle czasu, że ten rysunek powstał dopiero w noc po zniszczeniu Shiganshimy... - chłopak przerwał, ale Levi go nie pośpieszał, wiedział, że mówienie o tragicznych wydarzeniach nie jest proste. Eren westchnął cicho, a w jego zielonych tęczówkach zabłysnęła nutka smutku.
CZYTASZ
A blessing in disguise || Riren
Fanfiction"Czasem są takie chwile, gdy czujemy się po prostu szczęśliwi. Gdy patrzymy w oczy ukochanej osoby i odnajdujemy w nich ulotne iskierki szczęścia. Na naszych twarzach widnieją uśmiechy identyczne pod względem emocjonalnym. Wydobywające się z serc uc...