Wszystko działo się przerażająco szybko. Pospieszne działania stały się zlepkiem ułamków sekund i nagłych ruchów decydujących o życiu i śmierci. Pasy za każdym razem ocierały się o skórę, ale tak małostkowy fakt pokrywał się mgłą zapomnienia w tłumie wszystkich innych bodźców. Myśli pędziły w szalonym tłumie po głowie, mimo że organizm próbował je wyciszyć, by móc się w pełni skupić na działaniu. Ale czy na dłuższą metę miało ono sens, gdy z kolejnymi chwilami miały się pojawić następne hordy tytanów?
Pierwszym co postanowili zrobić po odnalezieniu reszty zwiadowców było udanie się do tymczasowego miejsca zamieszkania. Było to ryzykowne, ale zdecydowanie mniej od uciekania stąd bez koni.
- Siedmiometrowiec! - krzyknęła Mikasa i błyskawicznie skierowała się w tamtą stronę w czasie, gdy Armin wbiegał do domku po jakieś ubrania dla Erena. Niebieskie oczy uważnie prześledziły pomieszczenie i ku uldze właściciela nie zobaczyły nic podejrzanego. Blondyn szybko chwycił pierwszą lepszą torbę i zgarnął kilkanaście ubrań z szafy, nawet nie patrząc czyje one są. Takie rzeczy jak rozmiar zupełnie traciły znaczenie, gdy na szali stawiano życie.
Kiedy już kierował się do wyjścia, w progu nagle pojawił się czterometrowiec, patrząc na niego z lubieżnym uśmiechem. Nastolatek na początku zamarł przerażony, ale następnie rzucił torbę na bok i wyjął ostrza, gorączkowo rozglądając się po pomieszczeniu. Co prawda udało mu się dzisiaj zabić dwóch tytanów, ale to dzięki pomocy Mikasy i nie miał wtedy tak ograniczonego pola działania. Adrenalina zwiększała swoje stężenie w jego żyłach z każdym krokiem potwora, a wszystkie pojawiające się w jego głowie plany nie miały zbyt wielkiego sensu.
Zaczął się cofać, aż jego plecy nie napotkały ściany, a do głowy nie przyszedł szalony pomysł. Niebieskie tęczówki z inteligentnym błyskiem wptrywały się w wyszczerzone zęby i puste oczy. Czuł, że potwór zaraz rzuci się kierowany obezwładniającym zmysły głodem, by go pożreć.
Jeszcze tylko sekunda...
Chłopiec odkoskoczył w chwili, gdy tytan wystrzelił w jego kierunku, a jego zęby uderzyły o siebie z charakterystycznym dźwiękiem. Nadzieja wkradła się do młodego serca, jednak długie ręce ścisnęły ją tak samo jak dłoń Armina.
Potwór pociagnął blodnyna w swoją stronę, wyjmując głowę z porozbijanych desek. Na jego wargi znowu wpłynął uśmiech zwiastujący rychłą śmierć, już wyciągającą swe zimne dłonie ku Arlertowi.
Błysk determinacji.
Tyle wystarczyło, by blondyn z krzykiem uniósł wolną dłoń i zamaszystym ruchem odciął tę potwora. Krew trysnęła na wszystkie strony, a Armin nie myśląc nad swoimi ruchami, wbił ostrza w tytana i ciął na oślep. Następnie nim potwór zdążył się zregenerować, chwycił torbę i wybiegł z budynku, nie zwracając uwagi na plamiącą jego skórę krew.
- Arlert, co tak długo? - chłodny głos Ackermanna wypłoszył większość adrenaliny krążącej w jego żyłach i powodującej charakterystyczny szum w uszach. Nie uraczył jednak zwiadowców żadnym słowem i szybko wsiadł na konia, w dłoni ściskając torbę z ubraniami niczym skrab, dla którego zaryzykował życie.
***
- Heichou, czy mur Sina nie jest w drugą stronę?
Nanaba rozejrzała się i zlustrowała pewnym wzrokiem otoczenie. Kilka metrów za nimi leżał parujący tytan, ale w zasięgu ich wzroku nie było żadnego jego żywego krewnego.
- Jest - krótka odpowiedź mężczyzny zbiła nieco zwiadowców z tropu, ale jego obojętny ton głosu zapewnił ich, że kapitan wie, co robi.
- Więc czemu jedziemy w drugą stronę? - spytała Mikasa, nawet nie kryjąc się z niechętnymi spojrzeniami w kierunku Levi'a.
CZYTASZ
A blessing in disguise || Riren
Fanfic"Czasem są takie chwile, gdy czujemy się po prostu szczęśliwi. Gdy patrzymy w oczy ukochanej osoby i odnajdujemy w nich ulotne iskierki szczęścia. Na naszych twarzach widnieją uśmiechy identyczne pod względem emocjonalnym. Wydobywające się z serc uc...