Levi potrafił zachować zimną krew w najtrudniejszych sytuacjach. Zawsze był tym, który wypowiadał słowa, które nie przeszłyby innym przez gardło i wydawał stanowcze, zdawać by się mogło czasem, że nieludzkie, rozkazy. Gdy inni panikowali, u niego nie zmieniała się nawet mimika twarzy, ewentualnie brwi marszczyły się odrobinę bardziej. Skalą niebezpieczeństwa były u niego przekleństwa; jeśli jakieś wydobyło się z ust kapitana, było doprawdy źle. Nikt nigdy nie usłyszał dwóch na raz, ale musiały one być zwiastunem rychłej śmierci.
Dlatego też nikt nie zdziwiłby się, że nawet dostrzegając sylwetkę tytana wyłaniającego się spomiędzy drzew nie zmienił tempa zakładania sprzętu. Chociaż wiedział, że nie zdąży.
Jednak gdy usłyszał znajome imię wypowiedziane w szoku przez Erena, podniósł głowę i utkwił wzrok w zbliżającym się dziewięciometrowcu. Jego kobaltowe tęczówki rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy dostrzegł czarne włosy, brązowe oczy i złudnie podobne rysy twarzy. Czy to wyobraźnia płatała im obu figle?
Nie myślał zbytnio nad tym skąd tytan wziął się na terenie muru Rose, teraz najważniejsza była obrona jego i Erena. Oczywiście jego umysł stworzył już bardzo prawdopodobną teorię, ale skupił się na zapinaniu pasów i nasłuchiwaniu kroków opętanego głodem potwora. Czuł, że brak wiadomości od Erwina i pojawienie się tytana nie mogły być zwykłym zbiegiem okoliczności. Na początku podejrzewał, że po prostu sytuacja w stolicy z powodu zniszczenia kwatery zwiadowców nie wyglądała za dobrze i dowódca nie mógł ryzykować ujawnieniem miejsca pobytu Erena, ale nowa teoria wydawała się o wiele bardziej prawdopodobna.
Tytani przełamali mur Rose.
Nie miał pojęcia dlaczego, nie miał pojęcia jak; mógł jedynie spekulować, że miało to jakiś związek ze śmiercią Tytana Opancerzonego i Kolosalnego. Ale czy to, że nikt ich o tym nie poinforował oznaczało, że wszyscy byli martwi?
Potwór był bliżej z każdym wywołującym drżenie ziemi krokiem. Levi szybko zapinał kolejne pasy, ale zdążenie przed dziewięciometrowcem graniczyło z cudem. Wyjście pozostawało tylko jedno.
- Eren, musisz przemienić się w tytana - chłopak drgnął na bezuczuciowy, ale ponaglający ton głosu. Nadal wpatrywał się w brązowe oczy, które niegdyś błyszczały inteligencją i empatią, a teraz wydawały się nie posiadać duszy. Jedyne co w nich krążyło to szalona żądza jedzenia. A przystawką mieli być oni.
Dziesięć metrów.
- Ale to Agnes - szepnął drżącym głosem, nie odrywając wzroku od brązowych tęczówek. Nawet gdyby chciał, czuł, że nie byłby w stanie się przemienić.
Osiem metrów.
- To jebany tytan! - Levi podniósł głos, czując ogarniającą go bezsilność. Czemu akcja odbierała temu bachorowi zdolność logicznego myślenia?
Sześć metrów.
- To tytani zabili twoją matkę, chcesz zginąć jak ona?! - brunet nie chciał poruszać tego tematu, ale od tego zależało ich życie, a chłopak nie zareagował na jego poprzednie słowa.
Cztery metry.
Eren odwrócił głowę w stronę Levi'a, a jego zielone tęczówki rozbłysnęły znajomym światłem. Złość pomieszana z bólem i determinacją. Mokra dłoń nastolatka uniosła się do ust, a Levi'a dzieliło już kilka sekund od skończenia zapinania sprzętu. Jednak tych kilku sekund nie mieli.
Dwa metry.
Olbrzymia dłoń wystrzeliła w ich kierunku, a jej wybór był kwestią życia i śmierci.
Długie palce owinęły się wokół nastolatka, nim ten zdążył zatopić zęby w swojej dłoni. W zielonych tęczówkach pojawiła się namiastka strachu, a mocno obejmująca go dłoń brutalnie wyrwała z ust powietrze. Widział rozdzielające się wargi potwora, już czuł ten smród bijący z jego paszczy, odbierający racjonalne myślenie. Był niczym trucizna otępiający ludzkie zmysły i zmuszający serce do szybszego bicia, jakby miało w tych kilku sekundach wykorzystać limit przeznaczony na całe życie, które miało się zaraz zakończyć. Panika błyskawicznie rozprzestrzeniła się po żyłach, ale żaden odgłos nie był w stanie przejść przez jego gardło.
![](https://img.wattpad.com/cover/196283571-288-k27744.jpg)
CZYTASZ
A blessing in disguise || Riren
Fanfiction"Czasem są takie chwile, gdy czujemy się po prostu szczęśliwi. Gdy patrzymy w oczy ukochanej osoby i odnajdujemy w nich ulotne iskierki szczęścia. Na naszych twarzach widnieją uśmiechy identyczne pod względem emocjonalnym. Wydobywające się z serc uc...