19. Żądza - "Nie kocham go."

699 72 33
                                    

Roztrzepana szatynka bez pukania wtargnęła do tymczasowego gabinetu dowódcy i piętą zamknęła z trzaskiem drzwi. Czas był zbyt cenny, żeby go marnować.

- Jakieś postępy w przesłuchaniu? - spytał Erwin, nawet nie podnosząc wzroku z nad dokumentów. Pod jego oczami rysowały się widocznie cienie - efekt zarwanej nocy. Musiał dołożyć wszelkich starań, żeby Żandarmeria dowiedziała się jak najpóźniej o zniknięciu Erena i zebrać jak najwięcej argumentów na swoją korzyść. Nie wiedział, co knuje Nile, jednak musiał być przygotowany na wszystko.

- Żadnych - szatynka z westchnięciem zajęła miejsce przed Erwinem. Blondyn tym razem skupił się na niej, wiedząc, że skoro siada ma coś ważnego i długiego do powiedzenia. - Nie możemy nawet jej przesłuchać, ponieważ jak tylko wyjmiemy jej knebel z ust, będzie mogła się ugryźć i przemienić. Tym bardziej nie ma co gadać o torturach, kropelka krwi wystarczy, by zrobiła nam piekło na ziemii - Hanji poprawiła swoje okulary i utkwiła wzrok w trzymanych przez nią dokumentach. - Mówiąc prościej, odbierając jej możliwość przemienienia się, odbieramy sobie możliwość przesłuchania jej.

Erwin potarł dłonią swoje cenne brwi i wypuścił powoli powietrze. Nie wyglądało to za ciekawie. Udało im się pojmać szpiega, ale nie mogą z niego nic wyciągnąć, co z pewnością nie będzie dla nich korzystne. Co z więźnia, z którym nawet nie można porozmawiać?

- Musimy zatem sprawić - Zoe podniosła wzrok znad kartek i utkwiła go w niebieskich tęczówkach. - żeby nie chciała się przemienić. Czyli trzeba znaleźć jakąś jej słabość, coś co jest dla niej ważniejsze od ucieczki i pozabijania nas przy okazji - Oczy Erwina błysnęły zrozumieniem. - Majątku żadnego raczej nie posiada, bólu zadać jej nie możemy, zostają więc ludzie. Jednym z nich zapewne jest Eren, w końcu chciała go porwać i tytani przerwali inwazję właśnie, gdy on odkrył swoją moc. Jest on jednak teraz daleko i nie powinien mieć żadnego kontaktu z Leonhart, niewiadomo do czego jest zdolna. Poza tym Żandarmerii by się to nie spodobało - szatynka skrzywiła się nieznacznie. Tak wiele w tych czasach utrudniali ludzie, którzy przecież powinni się zjednoczyć przeciw wspólnemu wrogowi. Zamiast tego, nie wiedząc jak wielkie straty ludzkości tym zadają, woleli się wykłócać o idiotyzmy i bawić się w jakieś pieprzone przeciąganie liny. - Drugą opcją są pozostali zdrajcy, z którymi, jak ustaliliśmy, najprawdopodobniej spędziła tutaj pięć lat. Po tym czasie musieli się do siebie w jakiś sposób przywiązać. Chociaż oczywiście istnieje ryzyko, że Annie nie zawaha się poświęcić ich życia dla informacji, które posiada. Jednak nie da się zyskać, niczego nie tracąc...

- Czyli wszystko sprowadza się do tego, że musimy odkryć tożsamość zdrajców. Masz już jakieś podejrzenia?

- Zaczęłam od sprawdzenia osób, które najlepiej by było wysłać w ramach wsparcia Levi'owi, a następnie wzięłam pod lupę sto czwarty korpus treningowy. Dwójka z nich pochodzi z tego samego miasta co Leonhart, więc propono...

Hanji nie było jednak dane dokończyć nawet zaczętego słowa, a co dopiero zdania, gdyż do komnaty wtargnął nikt inny jak Nile Dok z dwoma żandarmami w obstawie.

- Erwin, zechcesz może nam powiedzieć, gdzie jest człowiek-tytan? - jego brwi były zmarszczone gniewnie, a dłonie zaciśnięte w pięści. Głos aż przeciekał złością, a wzrok ewidentnie chciałby zabijać. Niestety, nawet Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości nie posiadł tej umiejętności (choć było blisko), więc dowódca Żandarmerii raczej nie miał co o tym marzyć.

Erwin nim w ogóle spojrzał na przybysza, skinął głową w kierunku Hanji, która szybko opuściła gabinet. Ten gest pozwalał jej nie tylko na wyjście z pokoju, ale i na robienie w kwestii zdrajców tego, co uzna za stosowne.

***

Złote iskierki powoli unosiły się ku niebu, rzucając migotliwy blask na siedzących wokół ogniska. Kadeci byli pogrążeni w wesołej rozmowie, nie zwracając uwagi na pojawiające się już gwiazdy. Atmosfera przy ognisku była przyjemna, nikt nie wydawał się myśleć o tym, że w ich szeregach najprawdopodobniej przebywa szpieg i może nawet śmieje im się teraz prosto w twarz. Nastolatkowie chcieli się cieszyć beztroskimi chwilami, póki mogli, a fakt, że na razie sprawdzali zwiadowców z wyższymi ragami, działał na nich uspokajająco.

A blessing in disguise || RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz