Przed Wami najdłuższy rozdział A blessing in disguise i niestety ostatni :(
Miłej lektury ^^
Do zamku zbliżały się cztery sylwetki okryte charakterystycznymi, zielonymi płaszczami zwiadowców. Wiatr rozwiewał ich włosy i peleryny, a jedynym co zaburzało ten piękny widok był ośmiometrowiec, który akurat zdecydował się obrać ten sam kierunek co oni.
- Kto to? - spytał Eren, gdy razem z Ackermannem udało mu się wejść na szczyt wieży. Chciał mu w jakiś sposób pomóc, ale duma bruneta nie pozwalała nawet na zmartwione spojrzenia.
- Nie mamy pewności, ale tamta mała blondynka jest łudząco podobna do Christy, nie sądzisz? - spytał go Armin, który już od dłuższej chwili przypatrywał się czwórce jeźdźców.
- W takim razie musimy im pomóc!
- Poradzą sobie - mruknął w odpowiedzi Ackermann, widząc jak rozdzielają się na dwójki i zwalniają. Tajemnicze postacie czekały aż tytan się zbliży i wybierze którąś z par. Bezduszne spojrzenie przez chwilę krążyło między czterema sylwetkami, jednak po chwili zdecydowało się na tę, między którymi znajdowała się domniemana Christa.
Eren zacisnął dłonie w pięści, chcąc za wszelką cenę im pomóc, jednak słowa Levi'a go przed tym powstrzymywały. Nie wiedział, co w nich sprawiało, że w nie od razu uwierzył i zaufał mężczyźnie, jednak postanowił tego nie podważać. Zamiast tego przyjrzał się tytanowi. Gdzieś już widział te jasne włosy...
Przeniósł wzrok na Ackermanna, w którego oczach błyszczała wściekłość. Spojrzenie również miał utkwione w ośmiometrowcu, jednak zdawał się widzieć dzięki wyobraźni czy też wspomnieniom wiele więcej.
- Heichou? - szepnął do bruneta, tak cicho, żeby nie usłyszała go rzeszta.
- Widzisz tego tytana, dzieciaku? - Jaeger tylko skinął głową. - Twoja teoria chyba może mieć ziarnko prawdy, bo jego gęba wygląda identycznie jak tego idioty, który nasłał na nas stacjonarnych - głos kapitana był chłodniejszy niż zwykle, wręcz lodowaty i Eren był pewny, że było to spowodowane wspomnieniem "kurdupla". Nie skomentował tego jednak i przeniósł wzrok na jednego ze zwiadowców, który wykorzystując skupienie tytana na innych osobach, podciął mu nogę. Potwór gwałtownie uderzył o glebę, co jednak w żaden sposób nie zmieniło jego wyrazu twarzy. Zresztą ostrze wbijające się w jego kark też tego nie zrobiło.
Podczas gdy Nanaba, Gelgar, Armin i Mikasa patrzyli z radością pomieszaną z ulgą i podziwem na jeźdźców, tylko Eren i Levi śledzili wzrokiem kłęby pary ulatujące z martwego cielska.
- To Sasha, Jean, Christa i Ymir - stwierdził w końcu Armin, gdy postacie w pelerynach znajdowały się już blisko zamczyska. Dopiero to oderwało wzrok Erena od połaci trawy, na której parowały jeszcze szczątki tytana. Nie było jednak w nich nic ludzkiego.
- Jesteś pewien? - spytał Eren i sam przeniósł wzrok na nastolatków. Gdy dostrzegł znajomą, końską mordę, uniósł delikatnie kąciki ust, ale po chwili zmarszczył brwi. - Co oni tu robią?
- Po prostu się tego dowiedzmy - mruknął Ackermann i wskazał podbródkiem na schody. Poczekał aż wszyscy skierują się w tamtą stronę i dopiero wtedy zaczął tam kuśtykać. Powstrzymał go jednak przed tym Jaeger.
- Heichou, może powinniśmy im o tym powiedzieć? Co jeśli Jean i reszta byli w tamtej wiosce i coś widzieli?
- Po co mieliby tam być?
- Nie wiem, ale Armin jest mądry, może znajdzie rozwiązanie... To on wymyślił żebym w Troście zatkał dziurę tamtym kamieniem - Eren zamyślił się, jednak po chwili uśmiechnął się w stronę Levi'a. Zadziorny błysk w zielonych tęczówkach nie mógł zwiastować niczego dobrego. Podobnie zresztą jak to, że powoli, lecz skutecznie, się do niego zbliżał.
![](https://img.wattpad.com/cover/196283571-288-k27744.jpg)
CZYTASZ
A blessing in disguise || Riren
Fanfic"Czasem są takie chwile, gdy czujemy się po prostu szczęśliwi. Gdy patrzymy w oczy ukochanej osoby i odnajdujemy w nich ulotne iskierki szczęścia. Na naszych twarzach widnieją uśmiechy identyczne pod względem emocjonalnym. Wydobywające się z serc uc...