6. Iskra -"Powód, dla którego mnie podglądałeś raczej nie może być nieistotny."

740 88 19
                                    

Promienie jasnego słońca przedzierały się do ciemnego pomieszczenia przez niewielkie okienko. Spoczywały na meblach i posadzce niczym wesołe, uśmiechnięte duszki, których zadaniem było dostarczanie odrobiny światła do tego brutalnego świata. Były one subtelne i delikatne, nie budziły pogrążonego w niezbyt spokojnym śnie chłopaka. Chętnie by go pocieszyły i naniosły promienny uśmiech na jego usta, ale niestety wykraczało to poza zakres ich obowiązków. Mogły jedynie rzucać lekką poświatę na jego twarz i z ciekawością mu się przyglądać.

Eren ostatnio nie sypiał dobrze. Po głowie chodziło mu zbyt wiele myśli, problemów, pytań, sytuacji. Jego sen był płytki, miewał też czasem koszmary. Dopóki Hanji wczoraj nie wyjaśniła, dlaczego nie mógł się przemienić, bał się, że towarzyszące mu zmęczenie może być jednym z powodów. Nie chciał jednak nikomu o tym wspominać, ponieważ jakby to zabrzmiało? Przecież nie będzie jak jakieś małe dziecko narzekać na koszmary. Musiał się jakoś z tym sam uwinąć.

Tego ranka w lochach dało się usłyszeć szybkie, a jednocześnie ciche kroki. Jakby ich właściciele bali się, że ktoś ich dostrzeże i zgani za niewłaściwe zachowanie. Było to w sumie dość prawdopodobne, dlatego chłopcy ostrożnie zbiegali po wysokich schodach i co chwilę rozglądali się, by sprawdzić, czy nikt ich nie widzi. Gdy doszli do najtrudniejszej części ich "misji" wyższy wypchnął bardziej wygadanego blondyna na przód. Niebieskooki niezbyt chętnie poszedł do dwóch zajętych grą w karty strażników i przybrał rozemocjonowaną minę.

- Dzień dobry, przyszliśmy po Erena, znowu zaspał na zbiórkę!

Mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia, przypominając sobie sytuację z wczoraj. Oboje skrzywili się na wspomnienie okrążeń wokół zamku, które kazał im robić kapitan, gdy przyszedł rano po spóźnionego chłopaka. Ackermann nie podał im dokładnego powodu, wspominając tylko coś o zaniedbaniu służby, ale strażnicy nie mieli najmniejszej ochoty się z nim wykłócać, więc posłusznie wykonali swoją karę, przyciągając wiele nachalnych spojrzeń. Zdecydowanie nie mieli ochoty na powtórkę.

- Wejdźcie i tym razem obudźcie go tak, żeby odechciało mu się takiego spóźniania - rzekł "groźnie" jeden z mężczyzn i dał nowicjuszom znak ręką, że mogą przejść.

Jean uśmiechnął się chytrze i już po chwili wbiegł do celi nieświadomego Jaegera. Armin postanowił zostać z tyłu i co chwilę rzucał nerwowe spojrzenia w stronę korytarza. Miał nadzieję, że jego przyjaciel się pośpieszy, bo szczerze nie miał ochoty się spóźnić na trening już pierwszego dnia.

- Eren, wstawaj! Już ósma trzydzieści! - krzyknął zadowolony z siebie Jean, wylewając na twarz chłopaka szklankę lodowatej wody, którą dosłownie przed chwilą napełnił.

Szatyn z piskiem poderwał się z łóżka i wytrzeszczył przerażony oczy.

- Że która?! - wydarł się na ledwo ukrywającego uśmiech Jeana, nie zwracając uwagi na swoją mokrą twarz. - Kapral mnie zabije!

Eren zerwał się z łóżka, totalnie olewając sposób w jaki obudził go Kirschtein, mimo że w korpusie treningowym już szykowałby dla niego zemstę. Teraz jednak miał inne priorytety.

Armin i Jean ze zdziwieniem spojrzeli po sobie, gdy szatyn zaczął najszybciej jak umiał się przebierać.

- Eren... - zaczął zmieszany blondyn. Od początku wiedział, że plan Jeana nie jest zbyt mądry, ale nie potrafił zostawić przyjaciela samego, zresztą chciał chociaż na chwilę spotkać się z szatynem i sprawdzić czy wszystko z nim dobrze.

- Dzięki, ale nie mam teraz czasu! - wykrzyczał zielonooki, zapinając paski i wbiegając do niewielkiej łazienki z umywalką i sedesem. Chłopcy stanęli jak wryci, nie dowierzając, że Eren właśnie podziękował im za brutalną pobudkę. Co ci zwiadowcy z nim zrobili?

A blessing in disguise || RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz