Czarne, miękkie włosy opadały mu na jasne czoło, gdy w skupieniu pochylał się nad dokumentami. Był zmęczony, ale wiedział, że i tak by nie zasnął, a czeka go jeszcze trochę pracy. Jego blada dłoń sięgnęła po przyjemnie ciepłą filiżankę i podniosła ją do zaciśniętych w linię ust. Wargi mężczyzny przylgnęły do wypełnionego jego ulubioną herbatą naczynia, a już po chwili jego gardłem spływał skutecznie rozgrzewający napar. Filiżanka wydała cichy dźwięk po zetknięciu z drewnianym biurkiem, przy którym siedział brunet. Za jego plecami znajdowało się zamknięte okno, a centralnie przed nim drzwi. Bardzo lubił rozmieszczenie swojego pokoju, ponieważ gdy siedział przy biurku, od razu widział wchodzącego. Ponadto za dnia nie musiał się martwić, że będzie za ciemno by wypełniać dokumenty, ponieważ światło słoneczne padało centralnie na mebel. Teraz jednak był skazany na świecę, ponieważ duża gwiazda już dawno schowała się za horyzontem.
Z jego ust wydobyło się ciche ziewnięcie. Wstał, odsuwając krzesło i obrócił się w stronę okna. Gdy je otworzył, do pokoju dostało się zimne, nocne powietrze, ale mężczyzna nie zwrócił na to większej uwagi. Jego kobaltowe tęczówki były utkwione w naznaczonym gwiazdami niebie, a myśli powędrowały ku wieczornej rozmowie. Niby niepozorne pytanie kręciło się od kilku godzin po jego głowie. Lubił patrzeć w niebo?
Z pewnością sam widok nie był odpychający. Czy to jaskrawe punkciki na prawie że czarnym nieboskłonie, czy leniwie płynące chmury po błękitnej przestrzeni ukazywały jak natura potrafi być piękna. Problemem były jednak skojarzenia, wspomnienia, które stawały mu przed oczami, gdy na nie patrzył. Czyli to one były nieprzyjemne?
Wręcz przeciwnie, to były jedne z najlepszych chwil w jego życiu. To świadomość życia w tym brutalnym świecie, w którym Ich już zabrakło niwelowała miłe wrażenie.
Eren patrzył na to jednak w inny sposób. Mimo że w jego oczach błyszczał smutek, to patrzenie w niebo pozwalało mu oderwać się od rzeczywistości i chociaż przez chwilę żyć tamtym szczęśliwymi, dającymi siłę wspomnieniami.
Levi zamknął okno i chwycił filiżankę, by szybko dopić herbatę. Czas na sprawdzenie, czy ten szczyl jeszcze żyje lub nie budzi go przypadkiem chrapanie strażników. Przy okazji na chwilę oderwie się od tych wszystkich dokumentów. Musiał przecież pilnować tego przyznanego mu przez sąd dzieciaka, szczególnie, że jego strażnicy zaniedbywali swoje zadanie. Mało im jeszcze biegania?
Oczywiście, że nie musiał kontrolować go nawet w nocy, gdy był zamknięty w celi i spokojnie spał, dobrze o tym wiedział. Wykorzystywał jednak argument leniwych strażników, do robienia tego czego chciał, mimo że nie powinien. Rozsądek powtarzał mu to za każdym głupim razem, gdy zbliżał się do chłopaka, jednak Levi był zbyt zafascynowany, żeby go słuchać. Przynajmniej tak to nazywał, ponieważ nie miał pojęcia co nim tak naprawdę kieruje. Może obawa przed konsekwencjami, gdyby coś mu się stało? Może to po prostu dziwna fascynacja. Może to przez to, że Eren był taki nieprzewidywalny i był dla Levi'a wyzwaniem. A może to tylko zwykła ciekawość.
Przekręcił klucz w zamku i schował go do kieszeni munduru. Lekkim krokiem ruszył w stronę lochów, starając się nie wydobywać żadnych głośnych odgłosów, by nikogo nje obudzić. Jeszcze tylko brakowałoby mu ciekawskich oczu Hanji, wypytującej, czemu w środku nocy idzie do Erena. Wzdrygnął się na samą myśl.
Dopiero przy schodach zdał sobie sprawę, że nie wziął kaganka, z którym byłoby najwygodniej się poruszać. Wziął zatem krzesiwo i jednym, szybkim ruchem rozniecił ogień.
Zaczął szybko schodzić po schodach, jednak coś mu nie pasowało, było inaczej niż ostatnim razem. Marszcząc brwi, podniósł wyżej pochodnie, by oświetlić wszystkie zakamarki.
CZYTASZ
A blessing in disguise || Riren
Fanfikce"Czasem są takie chwile, gdy czujemy się po prostu szczęśliwi. Gdy patrzymy w oczy ukochanej osoby i odnajdujemy w nich ulotne iskierki szczęścia. Na naszych twarzach widnieją uśmiechy identyczne pod względem emocjonalnym. Wydobywające się z serc uc...