11. Usta - Spojrzenie pełne bólu i smutku.

727 80 52
                                    

Dedkowany dla karilola033

Usta kapitana były suche, ale ciepłe i wywołały w chłopaku błogie uczucie przyjemności. Niepewnie musnął wargi bruneta, które kusiły go swoją bliskością i delikatnością.

Pocałunek jednak nie trwał zbyt długo; przyjemne ciepło zaskakująco szybko minęło, a zastąpiły je czyjeś nerwowe kroki. Eren zamknął oczy i ze zdziwieniem wsłuchiwał się w ten wydający się nie na miejscu odgłos. Kroki jednak cichły z każdą sekunda, budząc w chłopaku coraz większy niepokój. Szatyn powoli uchylił powieki, jednak zamiast twarzy kapitana dostrzegł ciemność. Nerowo wyciągnął rękę przed oczy i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że znajduje się w swojej celi, a to wszystko było tylko snem. Westchnął ciężko i podniósł się, przecierając oczy. W oczekiwaniu aż jego wzrok przyzwyczai się do ciemności, zaczął ponownie nasłuchiwać, jednak jedyne co zdążył wyróżnić, to chrapanie jego strażników. Odgłos kroków też mu się tylko przyśnił?

Chłopak rozczochrał jeszcze bardziej swoje włosy i dopiero wtedy przypomniał mu się w całości jego sen. Na jego i tak gorące policzki, wpłynął ciemny odcień czerwieni, a palce powoli przyłożył do rozgrzanych ust. Przez chwilę miał wrażenie, jakby rzeczywiście ktoś ich dotykał, ale od razu uznał to za urojenie. Wszystko przez ten głupi... aczkolwiek jakże przyjemny sen. Dlaczego taki był? Przecież robienie czegoś takiego z mężczyzną, już nie wspominająć, że z samym kapitanem, nie powinno być w żaden sposób dla niego pociagające...

Westchnął ciężko i z zamiarem pojścia spać, skierował wzrok na chwilę w stronę małego okienka. Gdy jego spojrzenie przelotnie zatrzymało się na drzwiach, chłopak zamarł, a chęć snu zniknęła jak pieczone ziemniaki po spotkaniu z Sashą. Eren przełknął ślinę i przetarł oczy, chcąc mieć pewność, że to nie sen. Jednak gdy po kolejnych kilku sekundach nic się nie zmieniło, nabrał pewności. W jego zielonych tęczówkach pojawiła się determinacja i gotowość do działania, gdy cicho wstawał z łóżka. Nasłuchiwał jeszcze, czy na pewno słyszy dwa równomierne oddechy strażników, po czym szybko podszedł do komody i wyjął złożone w kosteczkę spodnie, a następnie buty. Szybko założył je na siebie, cały czas rzucając ukradkowe spojrzenia ku drzwiom. Uchylonym drzwiom. A to oznaczało, że ktoś tu był.

                          ***

Szatyn bijąc się w myślach, mijał strażników. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ma absolutny zakaz opuszczania celi w nocy, ale w tej chwili wizja intruza przysłoniła mu zdrowy rozsądek. Eren ogółem rzadko myślał, więc trudno wymagać od niego, żeby robił to w takiej sytuacji, gdy jego ciało było w pełni gotowe do działania. Gdyby siedział bezczynnie lub po prostu obudził strażników, oni zamiast myśleć o intruzie, zaczęliby czynić zamieszanie, że znalazł się poza celą. Powstały chaos ułatwiłby raczej temu "ktosiowi" ucieczkę, a nie sprzyjał jego pojmaniu. Toteż Eren, odrzucając myślenie na później, co zresztą zwykle robił, jak najciszej potrafił wyciągnął pistolet z kabury jednego ze strażników. Coś czuł, że rano oberwie się nie tylko jemu, ale i dwóm mężczyznom z przerażająco mocnym snem.

Stanowczo zacisnął palce na broni i ruszył w kierunku jedynego wyjścia z pomieszczenia. Dowództwo zadbało o to, aby Eren był w celi bez kilku korytarzy do niej prowadzących, żeby nie musieć przydzielać kilku więcej zwiadowców do jego pilnowania. Może na ogół było to dobrym rozwiązaniem, teraz jednak koprus chyba wolałby, żeby było tam więcej strażników, a wśród nich taki, który w pełni poważnie traktuje służbę.

Eren poczuł adrenalinę rozchodzącą się po ciele, gdy zauważył pozapalane na ścianach pochodnie. W nocy była większość z nich pogaszona i plonęły tylko jeśli, ktoś tędy przechodził. Nie wszyscy mieli akurat pod ręką kaganek, więc system oświetlenia w zamku był bardzo prosty; przy pierwszej pochodni od wejścia znajdowała się krzesiwo, za pomocą którego zapalało się ją, a od niej kolejne.

A blessing in disguise || RirenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz