Uniwersytet Medyczny w Savannah był kompleksem kilkunastu budynków o nowoczesnym, masywnym wykończeniu z ogromnym dziedzińcem, a cała otoczka szkoły była eksluzywna i dla Yui, która ukończyła Uniwersytet Bostostońki na wydziale Kryminalistyki, robił potężne wrażenie fortecy do której nie tak łatwo się jest dostać. Ale poza całą otoczki gigantycznej placówki uniwersyteckiej i pierwszego wrażenia, że łatwo się tu zgubić i trafiają tu tylko wybrani, Yui wiedziała że stało się tu coś złego. Wysiadając z auta między budynkiem dziekanatu i neurochirurgii, czuła mimo wysokiej temperatury i gęstego powietrza, chłodny powiew wiatru. Mimo że jej przełożeni uznali to za kompletną stratę czasu, bo nie widzieli żadnego związku między morderstwem w Bostonie a sprawą sprzed kilku lat, Yui zignorowała ich gadanie i wzięła ze sobą Bradleya, aby dowiedzieć się jaki związek jest między śmiercią jednej z byłych studentek a wypadkiem samochodowym jej kolegów z grupy, których wykładowca nie wywarł na niej świetnego wrażenia. Droga do samego Savannah zajęła jej ponad cztery godziny a krótkie przerwy na kawę w Starbucsie i pudełko pączków które zjadła z Detektywem Rose'm dawało o sobie siwe znaki, gdy tylko przekroczyli masywne drzwi uczelni i poczuła ten nieprzyjemny zapach starych książek i środków dezynfekujących. Jak w szpitalu, pomyślała, podziwiając wyłożenie podłóg starym marmurem, biel na ścianach, złote ornamenty na filarach. Czuła się kompletnie nie na miejscu, gdy stanęli w środku dziekanatu i sklepienia które piętnowały się nad nią, ozdobione długim, potężnym żyrandolem z klejnotów, mieniły się pośród wyłożonych książek pełnych regałów i zakręconych schodków, prowadzących na kolejne piętra.
- Cholera, robi wrażenie. - burknął Bradley. - Czy to zamek, czy dziekanat uczelni medycznej? Już na wejściu czuje się jak biedak.
- Skończyłeś Bostoński Uniwersytet. Nie obrażaj mnie, co?
Bradley puścił jej uwagę i przechadzał się wzdłuż okręgu w jakim się znaleźli, oglądając różnorodne, stare książki medyczne.
- Ile im dajesz? - spytał nagle. - No lekarzom. Ile zarabiają?
- Nie marzyłeś nigdy o takiej forsie. Chodź, zaraz minie czas naszego spotkania z dyrektorem.
Chociaż na Yui to wszystko wywarło wrażenie, musiała tym razem ona trzeźwo myśleć, gdy jej partner z podziwem oglądał książki i zachwycał się każdym drobnym szczegółem. Mimo południa i poniedziałku, dziekanat był pusty. Nie było widać ani jednego białego fartucha, było cicho niczym w bibliotece.
Drzwi do dyrekcji dziekanatu były na przeciw głównego wejścia, więc długo nie musieli ich szukać. Ale gdy przekroczyli szklane drzwi, Yui poczuła jakby przeszła do kompletnie innego świata. Biel ustąpiła krwistej czerwieni ścian i szarej wykładzinie, pokrywającej całą podłogę. Półkolisty blat był idealnie wypolerowany, wysoki jak przy recepcji do hotelu a za nim siedziała staruszka z upiętymi szykownie siwymi włosami, pijąc kawę i jedząc sernik. Chociaż telefon co chwilę dzwonił, kobieta była jak głucha, ale dopiero po chwili Yui zauważyła że na wysokim blacie przyczepiona jest kartka. ZARAZ WRACAM.
Ta, zaraz wracam. Przecież tu siedzisz stara krowo i opychasz się ciastem, pomyślała Yui.
- My do dyrektora uczelni. Detektyw Rose. Park. Wydział Zabójstw z Bostonu.
Yui nie chciała czekać aż staruszka skończy jeść ciastko, bo robiła to powoli a ręka jej się trzęsła przy każdej próbie nabrania miękkiego sernika na widelczyk. Dopiero gdy się jej udało a kęs przeszedł między wymalowanymi na czerwono wąskimi ustami, urzekła spojrzeniem policjantkę.
- W jakiej sprawie?
- Jesteśmy umówieni na rozmowę.
- Odnośnie?
YOU ARE READING
Rezydentura
Mystery / ThrillerTo ciało przywraca nieprzyjemne wspomnienia z czasów studenckich Jung Kei, która pracuje jako patolog sądowy dla Bostońskiego Instytutu Medycyny. Okaleczone, zbeszczeszczone zwłoki młodej kobiety, naprowadzając Detektywów z Wydziału Zabójstw na dro...