Już na wejściu trafiłem do izolatki.
Uważano mnie za niepoczytalnego, niebezpiecznego więźnia, który może stworzyć nie tylko sobie, ale i innym osadzonym zagrożenie. To wszystko takie brednie.
Prócz porannych i wieczornych mdłości, irytacji z najdrobniejszych rzeczy, bólów głowy, częstych wymiotów, czułem się świetnie. Wręcz, kurwa, rewelacyjnie.
Izolatka miała tylko małe okno, pojedyncze łóżko i metalową ubikacje w rogu. Ściany były puste, nie wywieszałem żadnych plakatów ani zdjęć. Uważałem że najskrytsze, te najwartościowsze wspomnienia zachowałem głęboko w głowie, do której nikomu nie pozwalam wejść.
Odwiedzają mnie psychiatrzy, biegli sądowi, zadając wiele pytań, tworząc abstrakcyjne teorie i odwołują się do mojego dzieciństwa, doszukując się jakichś nieprawidłowości w funkcjonowaniu mojej rodziny, mojego domu.
Odprowadzam ich z kwitkiem.
Chociaż czuje jak serce im przyśpiesza, dłonie się pocą, a nogi kurczą pod stołem, nie wiem że pragną usłyszeć dlaczego to zrobiłem. Dlaczego zabiłem.
Tak prostolinijni i przyziemni ludzie nie zrozumieją tak prostego uczucia, jakim jest miłość. Tak, to miłość pchnęła mnie do tych czynów.
Twierdzenie że jestem zaburzony, uzależniony i niepoczytalny, to stek bzdur.
Wyraźnie powiedziałem w sądzie, że byłem w stanie jasnej i przejrzystej poczytalności, gdy to robiłem. W szczególności chciałem żeby usłyszała to doktor Jung.
Ah, Kei. Ta słodka, niewinna i cicha Kei, która pieprzyła się po kątach z tym bucem. Przyjaźniła z tą inną jednostką społeczną. Wyrosła na odważną, waleczną kobietę, o chłodnej mimice twarzy, ale wiem że to stek bzdur.
Nie umiała mi nawet spojrzeć w oczy.
Wiem że jej dusza krzyczała, mogłaby mnie nawet zabić, ale powstrzymała się czego nie rozumiem. Powinna to zrobić. Naruszyłem jej prywatność, zraniłem osobę którą darzyła wyjątkowym uczuciem. Miałem nadzieje że się zrozumiemy, że dotrę do niej.
Ale ona jest głucha na moje słowa.
Ślepa na moje uczynki.
Kochałem Vivian Chao. Śnie o niej za każdym dniem spędzonym w ciasnej celi, gdzie przypinają mnie pasami bezpieczeństwa gdy odmawiam posiłków i karmią mnie siłą. Ale nie interesowała mnie już Vivian, wiedziałem że te ckliwe momenty gdy jej biodra zwinnie poruszały się w rytm moich ruchów, a jej jęki rozgrywają akompaniament w mojej głowie przed snem, nie są tak seksowne jak postawa lekarki.
Nie ma na świecie nas wiele, ale wierzę w to że kobieta odkryje w sobie mrok, którego nie umie się wyzbyć. Którego nie zdoła już ukryć.
Wierzę w to każdego dnia.
Wtedy zacznie się ponowne polowanie.
I staniemy ramię w ramię.

YOU ARE READING
Rezydentura
Mystery / ThrillerTo ciało przywraca nieprzyjemne wspomnienia z czasów studenckich Jung Kei, która pracuje jako patolog sądowy dla Bostońskiego Instytutu Medycyny. Okaleczone, zbeszczeszczone zwłoki młodej kobiety, naprowadzając Detektywów z Wydziału Zabójstw na dro...