Rozdział Trzynasty

6 0 0
                                    

W drodze do domu Vivian Chao, zadzwonił jej telefon. Dzwonił Bradley.

- Powinnaś jak najszybciej przyjechać do Parkman Playgroung. - chociaż zawsze brzmiał spokojnie, tym razem Detektyw Rose był roztrzęsiony. - Wezwałem już lekarza sądowego.

Yui miała plan jechać do prokurator Chao wraz z jej ex mężem, chociaż nie była zadowolona z obecności Doktora Na w swoim samochodzie który i tak już pachniał alkoholem, chciała po prostu sobie to z nią wyjaśnić i nie kłócić się bezsensownie z mężczyzną, który wyrywał się żeby też pojechać.

Dlatego nagły telefon ją zdziwił. Wypisano Kei z szpitala? Co było tak ważne, że się na to zgodziła i nie zaleciła się do wytycznych Doktora Saula?

- Powoli, poczekaj. Co się stało? - spytała Yui.

Słysząc mocny podmuch wiatru w słuchawce, zaskrzypiało, ale najgorszym dźwiękiem był szczękot zębów mężczyzny.

- Jest kolejne ciało. O, doktor Jung! - odsunął telefon i krzyknął. - Rozłączam się. - powiadomił ją przeciągły sygnał o końcu rozmowy. Skręciła nagle gwałtownie w prawo przy najbliższym skrzyżowaniu, przez co mężczyzna aż krzyknął:

- Chcesz nas zabić? To nie ta droga. Gdzie Ty jedziesz?

- Do parku.

- Ale po co? Vivian mieszka w Beacon Hill.

- Jest ważniejsza sprawa od Twojej ex żony.

Yije złapał się za uchwyt nad głową, gdy zgrabny ford Yui lawirował między autami na dwupasmówce, powodując zdenerwowanie innych kierowców.

- Znaleźli ciało. - powiedziała Yui. - Najpierw jedziemy tam.

Ta, jedziemy. Ona jedzie, on będzie siedział w aucie.

- Co ja niby tam mam robić? - spytał wprost. - Nie jestem lekarzem sądowym, ani policjantem.

- Będziesz siedział w aucie. Lekarz sądowy jest już na miejscu.

Naprawdę chciała przyprzeć do muru Vivian Chao, wysłuchać od niej całej prawdy, o zdjęciu, mailu, zamiarach wobec ex małżonka. Zawsze w takich momentach umarli o sobie dają znać.

Centralny Park w Bostonie był ogromnym miejscem, gdzie bardzo łatwo było ukryć ciało. W tak upalne lato, silne podmuchy wiatru były rzadkością, dlatego gdy Yui wysiadła z auta a za nią mężczyzna, musiała przysłonić ręką twarz. Widząc zaparkowaną pod bramą taksówkę, wiedziała że lekarz sądowy jest już na miejscu. Nie rozumiała jak ta kobieta mogła opuścić szpital, po tym jak miała zawał. Idąc przez kamienistą ścieżkę, szła za tłumem gapiów, którzy mozolnie kierowali się do lewej części parku. Jak zwykle, pomyślała, te zarazy znajdą się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Zauważyła że ktoś kameruje. Przechodząc pod taśmą policyjną, nie widziała że wlecze się za nią mężczyzna, który wyraźnie nie posłuchał jej polecenia.

Dlatego gdy ją zatrzymano, wyciągnęła z kieszeni spodni odznakę.

- Detektyw Park, Wydział zabójstw.

Policjant zaraz zatrzymał mężczyznę, który chciał pełznąć za nią. Dopiero wtedy go zauważyła.

- Pan nie może iść. - oznajmił policjant. - Kim On jest?

Syknęła. Co za uparty dupek. Machnęła ręką.

- Jest ze mną. - odparła. - Masz być grzeczny, czaisz? Stoisz z boku, niczego nie dotykasz i nic nie mówisz.

Policjant był zdezorientowany kiwoczącym się na boki mężczyzną, ale puścił ich obojgu. Yui zostawiła go pod jednym z drzew, od razu dostrzegając szczupłą sylwetkę ubraną w czerń, która kucała przy ciele i mierzyła temperaturę, wkładając termometr do ust. Chociaż lekarka od razu przykuła jej uwagę i niepokój wymalowany na jej twarzy, dopiero po chwili spojrzała na ciało. Kobieta była naga, przykryta niechlujnie liśćmi i kawałkami patyków. Blond włosy były sztywne i zaczesane do tyłu, dopiero gdy technicy odgarnęli patyki z klatki piersiowej Yui ujrzała kolejne cięcia.

RezydenturaWhere stories live. Discover now