Perspektywa Łukasza
Błądzę, ale nie widzę dokąd idę, po prostu moje nogi mnie niosą do przodu. Nie wiem jak długo już tak szedłem, nie wiem gdzie jestem, ale nie potrafię się zatrzymać.
— Tu jesteś, ułomie! — usłyszałem głos Kubańczyka, który po chwili wysiadł z samochodu — Ty jesteś pojebany! — złapał się za głowę — Dwie godziny cię szukaliśmy, typie!
— Nie potrzebnie — machnąłem ręką — wróciłbym kiedyś.
— Wsiadaj do samochodu — rozkazał — W tej chwili!
— Kuba, a mogę coś sprawdzić? — zapytałem, krzyżując dłonie na piersi.
— Nie — powiedział pewnym tonem, a ja spuściłem wzrok.
— Ale ja chciałem coś sprawdzić... — wymamrotałem.
— Dwie sekundy — westchnął, a ja szybkim krokiem do niego podszedłem i pocałowałem go w usta — No czy ciebie do reszty powaliło?!
— Ja chciałem sprawdzić po prostu, jak smakujesz — wzruszyłem ramionami — Jesteś taki troskliwy — dotknąłem jego mięśni — Dbasz o mnie...
— Łukasz, popadasz w paranoję — złapał mnie za nadgarstki.
— Zaknebluj mnie — spojrzałem mu w oczy — i pejczuj mnie, pejczuj...
— Brałeś coś? — zmarszczył brwi — Alkoholu od ciebie nie czuję, co jest z tobą?
— Chyba tracę świadomość — mruknąłem — Tracę siebie... — wyszeptałem, a po chwili poczułem, że nogi robią mi się jak z waty i osunąłem się na ziemię, widząc ciemność dookoła, więc po prostu zemdlałem.
Perspektywa Marka.
— Tata — powiedziałem, widząc mężczyznę w kuchni.
— Robię swoje popisowe danie, nie przeszkadzaj — machnął na mnie ręką.
— Zerwałem z Oskarem — oznajmiłem, a on szybko odskoczył od kuchenki i podszedł do stołu, a potem usiadł na krześle.
— Opowiadaj — odparł z uśmiechem — W końcu poszedłeś po rozum do głowy! Jestem taki dumny, synku!
— Bo on mnie oszukał — wyjaśniłem — wykorzystał moją utratę pamięci do swoich celów, a ja tego nie rozumiem, jak można być takim człowiekiem!
— Ja to przeczuwałem od początku — powiedział dumnie.
— Tak? A jak? — zdziwiłem się, ale jednocześnie byłem też trochę zafascynowany.
— Nikt o zdrowych zmysłach by się z nim nie umawiał — wzruszył ramionami — patologia, a jego siostra podobno robi ciastka z dodatkiem marihuany i innego syfu, szkoda, że jej jeszcze nie zamknęli za to — pokręcił głową, a mnie sparaliżowało ze strachu.
— No to mamy problem — mruknąłem.
— W spodniach? — spytał — Ty na myśl o Łukaszu na pewno. A wyobraź sobie go bez koszulki, a potem bez spodni... cudowny widok.
— Tata — jęknąłem — powagi trochę, ja zjadłem pączka, którego zrobił jego brat z siostrą
— Ale żyjesz — wzruszył ramionami — rękę masz, nogę masz, dupę masz, to najważniejsze.
— Tata! — pisnąłem — A jak mi tabletki gwałtu dodała?!
— To już byś dawno padł — wywrócił oczami, zaczynajac się śmiać — Nie dramatyzuj.
— A jak dodała arszenik i umrę?! — złapałem się za głowę — Nie chcę umierać!
— Cholera, żarcie się pali! — krzyknął tata i poleciał, żeby ratować to, co zostało z jego obiadu.
***
Wyszedłem z domu, kierując się do szkoły, bo niestety strajki się już skończyły. Chciałbym móc już nie chodzić do liceum, tylko od razu pracować.
— Hej, Marek! — Oskar mnie dogonił i złapał za nadgarstek — Przemyślałeś sobie wszystko?
— Co? — miałem nadzieję, że się przesłyszałem — Typie, a co ja miałem przemyśleć? To koniec, rozumiesz? Koniec!
— Nie zgadzam się — pokręcił głową — Nie możesz mi tego zrobić, bo inaczej się zabiję, rozumiesz?
— Oskar, jesteś kłamliwą świnią — stwierdziłem — Idź na lekcje, bo z tego co wiem, to masz teraz niemiecki.
— Ja, ich sprechen gut — pokazał kciuka w górę — A dasz buziaka?
— Kopa w dupę, co najwyżej — prychnąłem, zatrzymując się pod moją salą lekcyjną.
— Na dupie wolałbym coś innego — puścił mi oczko.
— Przestań! To koniec! — Wkurzyłem się — Koniec, rozumiesz?! Nie będziemy już razem nigdy!
— Zobaczymy — wycedził i odszedł. Po chwili przyszedł nauczyciel i weszliśmy do sali.
Lekcja trwała w najlepsze, kiedy nagle pedagog wpadła do naszej klasy i poprosiła naszą nauczycielkę, która jest naszą wychowawczynią przy okazji, żeby z nią poszła, na co ta przytaknęła. Mówiły coś o Oskarze, przez co się trochę zdenerwowałem. Wyszły przed salę.
— Kruszel, mogę cię poprosić na chwilę? — spytała pani pedagog, a ja się cały spiąłem.
— Nie — pokręciłem głową — Znaczy... wolałbym nie.
— Nie masz najmniejszego wyboru — odparła — I tak masz już duże problemy, chodź.
Niechętnie wstałem i poszedłem za nią. Wszedłem do jej gabinetu, w którym był zapłakany Oskar, jego wychowawczyni i moja wychowawczyni.
— Pan Duszyński twierdzi, że go molestowałeś, czy to prawda? — powiedziała pedagog, a ja modliłem się, żeby wyszło, że się przesłyszałem.
— Słucham?! — zacząłem się śmiać — Nie, nie jest to prawda — skrzyżowałem ramiona na piersi — Jest to podłe kłamstwo i oszczerstwo w moją stronę.
— A dlaczego ja miałbym kłamać? — załkał Oskar — Ja jestem taki biedny...
— Dzwonię po twoich rodziców — powiedziała do mnie moja wychowawczyni, a ja czułem, że skończę dzisiaj w szpitalu.
CZYTASZ
Nie, nie jestem gejem | KxK
FanfictionKamerzysta i Kruszwil jako dzieci byli najlepszymi przyjaciółmi. Pewnego dnia jeden z nich musiał wyjechać. Po ponad sześciu latach przyjaźni, muszą się rozdzielić. Co się stanie, kiedy spotkają się po latach?