|38| Wiem, gdzie jest Łukasz

1K 86 72
                                    

A teraz przyznawać się, kto to napisał XDDD

A teraz przyznawać się, kto to napisał XDDD

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Perspektywa Łukasza

Spuściłem głowę, czując, że zaraz zemdleję. Czułem się słabo, jakbym miał wymiotować albo w końcu odejść z tego świata. Bolała mnie każda część ciała. Oskar mnie nie oszczędzał, a wręcz przeciwnie, robił wszystko, żebym cierpiał i płakał po nocach.

Drzwi otworzyły się z hukiem, a ja nawet nie miałem siły, żeby podnieść głowę do góry.

— Ostatnie życzenie? — warknął Duszyński, lecz ja dalej milczałem — Chyba o coś zapytałem, głuchy jesteś?

— Zabij mnie w końcu — wychrypiałem, a on złapał mnie za włosy i pociągnął je do góry, ja następnie wbiłem mu paznokcie w rękę, a on pisnął z bólu, kiedy przejechałem mu nimi po całej kończynie. Z rany zaczęła cieknąć krew, a on spojrzał na mnie wkurzony.

— Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem — stwierdził, przykładając pistolet do mojej głowy.

— Spełnisz moją prośbę, to słodkie — zamknąłem oczy, przygotowując się na to, co nieuniknione.

— Trzy... dwa... — powiedział, a wtedy rozległ się huk.

Perspektywa Filipa (tego samego dnia, ale wcześniej)

— Marek! — krzyknąłem, waląc rękoma w drzwi — Otwórz! To ważne!

— Słucham? — spytała kobieta, kiedy drzwi się otworzyły.

— Czy mogę porozmawiać z Markiem? — złapałem się za głowę i pociągnąłem za końcówki włosów.

— Kolejnego geja sobie sprowadził? — warknęła zdenerwowana.

— Co? — zmarszczyłem brwi — Nie, nie o to chodz...

— A spierdalaj — próbowała zamknąć drzwi, jednak podłożyłem stopę w ostatniej chwili i nie zamknęła ich do końca — Ale proszę pani, tutaj chodzi o czyjeś życie!

— Niby czyje? — prychnęła — Wyglądasz na dorosłego mężczyznę, dasz sobie radę.

— Chodzi o Łukasza Wawrzyniaka! — wrzasnąłem z nadzieją, że Kruszel mnie usłyszał.

— O Ukiego chodzi?! — powiedział jakiś mężczyzna ze środka domu, a po chwili przybiegł do kobiety i lekko ją odepchnął — Siema, Andrzej jestem — złapał moją rękę i nią potrząsnął — Co z nim jest?

— Wypierdol tego homosia z domu! — oburzyła się najprawdopodobniej mama Marka.

— Wykurwiaj do księdza, żeby  prostować pedofilię w kościele — wskazał palcem w stronę miasta, a ona wstała i fuknęła coś pod nosem, ale mimo to wyszła z rezydencji.

— Oskar go porwał — powiedziałem do mężczyzny.

— No kurwa wiedziałem — mruknął — Marek! Chodź tu! — wrzasnął, a chłopak po chwili zszedł z góry.

— Ooo Filip — powiedział trochę zmieszany — Co cię do mnie sprowadza?

— Wiem, gdzie jest Łukasz — oznajmiłem, patrząc mu w oczy.

— W sercu moim — stwierdził rozanielony Andrzej.

— Nie — pokręciłem głową — Obstawiałbym naszą piwnicę, młody łazi tam jak pojebany, a dzisiaj z nim rozmawiałem na ten temat.

— A to gnojek! — mruknął tata Marka — Idę go zajebać.

— Niech pan poczeka! — złapałem go za ramię — Nie możemy tak po prostu tam pójść, a jakiś plan? Powiadomienie policji?

— Mój zięć jest nielegalnie przetrzymywany wbrew jego woli! — skrzyżował ramiona na piersi.

— Zięć? To wy już tak formalnie? — spojrzałem zdziwiony na młodego, ale ten tylko wywrócił oczami.

— Tata to sobie ubzdurał — mruknął — My jeszcze nie jesteśmy razem.

— Andrzej przewiduje przyszłość — złapał blondyna za ramiona — Pamiętaj o tym, synu.

— Jesteś straszny — odparł, odpychając go od siebie — To jaki mamy plan?

— A to my już jakiś mamy? — zmarszczyłem brwi.

— Ja bym tam na yolo wbił, a wy się jebiecie jak jakieś panienki — powiedział Andrzej — Ważne jest to, żeby działać.

— Wezwałbym policję — oznajmiłem.

— Ja jestem policjantem — pochwalił się mężczyzna.

— Nie jesteś — zaoponował jego syn — Jest naukowcem.

— My go uwolnimy, na początku musimy wiedzieć, czy to na pewno prawda, że Oskar przetrzymuje go w tym miejscu, a nie innym — Andrzej skrzyżował ramiona na piersi, zmieniając temat — To jest nasz plan.

Perspektywa Marka.

— Nie możemy iść tam nieuzbrojeni — stwierdziłem, wchodząc do sklepu.

— A co chcesz kupić? — spytał Olejnik, który do nas dołączył.

— Ja lecę po zupki chińskie — oznajmił mój tata, a ja wywróciłem oczami.

— Kupiłbym... kupił... — podrapałem się po głowie — Nóż jakiś może?

— A co powiesz na fajerwerki i diabełki — Filip wskazał na dział za mną.

— Możemy coś kupić, żeby wystraszyć Oskara — przytaknąłem — Bierzcie to, a ja idę po jakiś scyzoryk, żeby w razie czego przeciąć linę — odwróciłem się i poszedłem w całkowicie inną stronę.

— Jaką linę? — usłyszałem jeszcze jak Olejnik pytał Filipa, ale olałem to. Zatrzymałem się w odpowiednim miejscu, następnie biorąc to, czego mi potrzeba.

— Jesteśmy gotowi — uśmiechnąłem się do nich — Ale musimy poczekać na mojego tatę — spojrzałem na mężczyznę, który kupował cały karton zupek chińskich — Pośpiesz się!

— Musimy mieć prowiant na drogę — stwierdził, płacąc już kartą.

— Tato, a gdzie chcesz zagotować wodę? — uderzyłem się z otwartej dłoni w czoło.

— A no tak... — podrapał się po głowie — To jednak nie chcę tych zupek.

***

Nie, nie jestem gejem | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz