|3| Los nie chce nas rozdzielić

2.4K 179 98
                                    

Perspektywa Marka

Dochodziła godzina dwudziesta, a ja miałem już wszystko odrobione, oraz wysprzątany pokój. Nie miałem już co robić, więc po prostu zszedłem na dół, ubrałem buty i wyszedłem z domu.

Nie wiem co Łukasz tutaj robi, nie wiem gdzie śpi, nie wiem gdzie go znaleźć, więc będę się włóczył jak jakiś debil.

***

Na miejscu byłem dużo wcześniej, niż miałem być. Czekałem na niego, bo chyba mi troszkę zależy na nim.

Minęło dużo czasu, a on nie przychodził. Nie chciałem myśleć, że mógł mnie wystawić, bo to boli...

- Hej - Usłyszałem czyjś głos, więc szybko odwróciłem głowę.

- Cześć, Łukasz - Szepnąłem, będąc trochę przerażonym.

- Coś się stało? - Zmarszczył brwi, a ja przytuliłem się do niego. On szybko mnie odepchnął od siebie, a ja się przewróciłem.

- Auć... - Syknąłem cicho z bólu. Chyba obiłem sobie tyłek.

- Oj... wybacz, Marek - Mruknął cicho i podał mi rękę, żebym mógł wstać. Złapałem jego dłoń i podciągnąłem się do góry.

- Łukasz, wiesz kim jestem? - Zapytałem cicho.

- Synem mojego ojca? On ma kochankę, prawda? - Zaczął dopytywać, a ja spojrzałem na niego jak na debila - Nie?

- Nie - Wywróciłem oczami - Pamiętasz, kto przyjaźnił się z tobą przez sześć lat, a potem się przeprowadził?

- Nie mów, że... - Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i położył dłoń na ustach.

- Łukasz... to ja! - Pisnąłem - Nie mogę w to uwierzyć, że widzimy się po tylu latach...

- Ma...rek - Zająknął się.

- Cichutko... - Przyłożyłem palec do jego ust. O dziwo, nie zareagował - Co robisz w Poznaniu?

- Mam wycieczkę klasową, zostajemy na cały tydzień... - Odparł, delikatnie biorąc moją rękę - Nie mogę uwierzyć, że Cię spotkałem i to jeszcze w tak dużym mieście.

- Los nie chce nas rozdzielić - Odparłem.

- Marek, skoro już się spotkaliśmy, to może będziemy robić to częściej? - Zaproponował, a ja cicho prychnąłem.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Mieszkamy w dwóch miastach, które są oddalone od siebie o... bardzo dużo kilometrów! - Skrzyżowałem ręce na piersi.

- Wiesz... zastanawiałem się, czy czasem nie przyjść tutaj na studia - Przyznał i podrapał się po karku. Moje cholerne serce zabiło szybciej.

- Naprawdę? - Zapytałem - Słuchaj... to byłoby wspaniałe...

- No wiem - Wzruszył ramionami - Myślę, że teraz mam kolejny powód, żeby pójść tutaj do szkoły.

- Musimy się lepiej poznać - Stwierdziłem i wyciągnąłem telefon - Dasz mi swój numer?

- Jasne - Odparł, a następnie podał mi ciąg cyfr, które następnie wstukałem w telefonie.

- Super - Mruknąłem sam do siebie - W którym hotelu się zatrzymaliście?

- W tym niedaleko - Po raz kolejny wzruszył ramionami.

- Łukasz, tutaj jest sporo hoteli - Wywróciłem oczami - Najlepiej napisz mi adres sms'em, okej?

- Po co? - Zmarszczył brwi.

- Bo... chciałbym rano przyjść do ciebie - Odparłem nieśmiało i lekko się uśmiechnąłem.

- Dobra, ale przynieś jakieś śniadanie, bo tutaj dają same paskudztwa - Skrzywił się, a ja zachichotałem.

- Jasne - Przytaknąłem z szerokim uśmiechem.

- Muszę już wracać... - Powiedział smutno.

- Odprowadzę Cię, co ty na to? - Zapytałem z nadzieją.

- Skoro tak bardzo chcesz - Wzruszył ramionami i zaczął iść w jakimś kierunku.

Szybko go dogoniłem i resztę drogi spędziliśmy w miłej atmosferze, rozmawiając i śmiejąc się, a także wspominając dawne czasy, kiedy byliśmy jeszcze sąsiadami. Potem przytuliłem go lekko, a następnie szybko odszedłem.

Wróciłem prosto do domu. Tak jak mówiłem, zrobię sobie jutro wagary. Ciekawe co będą jutro zwiedzać... Chętnie poszedłbym z nimi, bo po co mam siedzieć sam w domu? Wiem już, gdzie się zatrzymał, bo odprowadziłem go do samych drzwi wejściowych, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebym jutro tam poszedł.

Wszedłem do środka najciszej, jak tylko umiałem. Zdjąłem buty i próbowałem przemknąć się na górę.

- Marek, stój - Powiedziała moja mama. Odwróciłem się i stanąłem jak wryty, patrząc na nią. Była widocznie zdenerwowana.

- Co ty tutaj robisz? - Zdołałem z siebie wydusić, a ona skrzyżowała ręce na piersi.

- Stoję, nie widać? - Warknęła i podeszła bliżej mnie, a ja szybko się odsunąłem.

- Dlaczego nie jesteś w pracy? - Zapytałem i wszedłem na schody.

- Nie muszę Ci się spowiadać - Odparła oschle - Dlaczego wracasz tak późno do domu? Myślisz, że to jest hotel?

- Nie, ja po prostu byłem się z kimś spotkać... - Spuściłem wzrok, a po chwili poczułem ból na twarzy. Przewróciłem się na schody i złapałem za bolący policzek.

- Wynocha do pokoju - Fuknęła, a ja szybko się zebrałem i wybiegłem z domu.

Nie dam się tak traktować, nie jestem jakimś workiem treningowym! Muszę uciekać, nie mogę tutaj być, kiedy ona jest w domu. Nie wiem dlaczego Cecylia nie stanęła w mojej obronie, może boi się, że moi rodzice ją zwolnią.

Szedłem ciemnymi uliczkami Poznania i myślałem, co powinienem teraz ze sobą zrobić. Chyba muszę wynająć pokój w hotelu, prawda? Nie chcę spać na ławce, w nocy jest zimno, a ja nie mam kurtki. Dobrze, że chociaż buty udało mi się chwycić, bo mogłoby być nieciekawie.

Wtedy pomyślałem, że przecież mogę zatrzymać się w hotelu, w którym jest Łukasz! Oby były jeszcze wolne pokoje...

Wsiadłem szybko do tramwaju i wysiadłem po około piętnastu minutach. Od razu udałem się do wejścia i podszedłem do recepcji.

- Dobry wieczór - Przywitałem się - Wiem, że jest późno, ale czy ma pani jeszcze jakiś wolny pokój? - Zapytałem, a ona zaczęła coś robić w komputerze.

- Wszystko zajęte - Oznajmiła, a ja spuściłem wzrok.

- Dobrze, dziękuję... - Westchnąłem i skierowałem się do wyjścia.

***

Do zobaczenia za pół roku

Nie no, postaram się pisać częściej

Nie, nie jestem gejem | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz