|40| Jesteśmy niebywale blisko siebie

1K 88 35
                                    

Scena z donutem w połowie na faktach, pozdrowionka dla Wiktora❣️

Perspektywa Marka.

— Mogę być pana drugim zięciem? — spytał lepszy Duszyński, a ja zacząłem szybciej oddychać, czekając na czyjąś jakąkolwiek reakcje na to pytanie.

— A ja trzecim? — zaśmiał się głupkowato Olejnik. Mój tata stał jak wryty i patrzył na tą dwójkę zdziwiony.

— Przestańcie — wywróciłem oczami, odchodząc od nich.

— Obraził się? — spytał Tomek, a ja nawet na nich nie spojrzałem, wręcz powiem, że jakbym miał włosy, to bym nimi zarzucił.

— Marek! — pisnął Filip, a po chwili usłyszałem tupanie i ktoś dotknął moje ramię.

— Zostaw mnie — warknąłem, odpychając go od siebie.

— Za co ty się obrażasz?! — prychnął i spojrzał w moje oczy. Dopiero ujrzałem, że chłopak ma czekoladowe tęczówki, które były wyjątkowo piękne. Uchyliłem lekko usta ze zdziwienia, a on położył na nich palec.

— Przed chwilą zadałeś mi pytanie, a teraz każesz mi się zamknąć?! — popchnąłem go, a on w ostatnim momencie złapał moją rękę i poleciałem za nim. Spadłem wprost na jego tors i znowu miałem okazję, żeby patrzeć w jego oczy.

— Jesteśmy niebywale blisko siebie, co nie? — zaśmiał się chłopak, kładąc dłonie na mój kark i przyciągając moją twarz bliżej jego szyi.

— Filip, co ty robisz? — spytałem przerażony, bo jak tak dalej będzie, to mnie jeszcze zgwałci!

— Przesadziłem — westchnął, a następnie wziął dłonie, po czym zszedłem z niego. Wstawszy, podał mi dłoń, żeby pomóc mi podnieść się z ziemi.

— To prawda — przytaknąłem, a potem wróciliśmy do reszty.

— Tomek zdążył do biedronki pójść — mruknął mój tata, wskazując na chłopaka, który wyjmował donuta z worka. Wziął dużego gryza i otworzył szeroko oczy.

— Tutaj nadzienie jest na przemian! — pisnął radośnie blondyn, ale wszyscy to olaliśmy.

— Możemy już iść? — spytałem, bowiem byłem już bardzo zmęczony, a zimny wiatr sprawiał, że chciałem już po prostu znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu.

— Ale to jest super! Nigdy nie widziałem donuta z nadzieniem na przemian! — ekscytował się mój przyjaciel, a ja wywróciłem oczami.

— Super, Tomek! — parsknąłem, a on spojrzał na mnie z widoczną pogardą.

— No to nie! Będę jadł i cieszył się sam! — prychnął, odwracając się do mnie plecami, a ja westchnąłem i przytuliłem się do niego — Wypierdalaj, to jest mój donut!

— Nie chcę go — oburzyłem się — Ja nie chcę być taki brzydki jak ty!

— Wypraszam sobie! — pisnął, a po chwili rzucił we mnie swoim pączkiem, który był w połowie zjedzony, natomiast drugim wysmarował moją twarz, przez co cały byłem... słodki.

— O ty kurwa! — odezwał się mój tata, który dotychczas siedział cicho — Kanalio, mojego syna z błotem mieszać?! Chyba coś ci się pomyliło!

— Wyzywał mnie! — jęknął, krzyżując ramiona na piersi.

— Nie porycz się, dzidziusiu — prychnął mężczyzna — idziemy — rozkazał, więc wszyscy w końcu ruszyliśmy tyłki i poszliśmy przed siebie.

Do szpitala jest dosyć daleka droga, ale my podjechaliśmy do niego mzk, bo tramwaje tam nie dojeżdżają. Przez całą drogę nikt się do nikogo nie odzywał, wszyscy jesteśmy zmęczeni, a w dodatku obrażeni na siebie.

Wszedłem do szpitala jako pierwszy i od razu pognałem na recepcję.

— Dzień dobry — przywitałem się — W której sali leży Łukasz Wawrzyniak?

— Pan jest kimś z ro...

— Jestem jego synem — powiedziałem dumnie — Znaczy się bratem.

— Pan się zdecyduje — odparła znudzonym tonem.

— Cześć, Wiesia — powiedział mój tata, podchodząc do nas — Co u Józia? Dawno się nie widzieliśmy!

— My się znamy? — spytała, marszcząc brwi.

— No a nie?! — rozłożył ramiona, następnie przytulając kobietę, która od razu go odepchnęła — Andrzej jestem!

— Zaraz wezwę ochronę! — krzyknęła zdenerwowana.

— No chodź tu mała, nie będziesz tego żałowała, mam dobry plan! — zaczął śpiewać, a ja schowałem twarz w dłoniach — Ja się na tym znam!

— Pan Wawrzyniak jest w sali sto piątej — powiedziała kobieta — Pan ucieka od tego psychopaty — uśmiechnęła się, co oczywiście odwzajemniłem, a następnie szybko odszedłem.

— Ta malutka blondyna, zawróciła w głowie mi, wciąż po nocach się śni. Nie uciekaj i nie zwlekaj, czas nam ucieka! — słyszałem śpiew mojego taty i byłem mu wdzięczny. Przez to, że robi z siebie debila, ja mogę iść do ukochanego.

Filip poszedł za mną i złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałem na niego i zmarszczyłem brwi, po czym zabrałem dłoń z jego uścisku.

— Narzucam ci się? — spytał smutnym tonem — Nie chciałbym tego robić...

— Filip, to nie o to chodzi — westchnąłem — Jestem zakochany w Łukaszu, a nagle pojawia się Oskar, potem pojawiasz się ty.  Dla mnie to jest nowe, nie pamiętam wielu zdarzeń z przeszłości, w końcu straciłem pamięć i tak naprawdę odkrywam siebie na nowo.

— Zapomnij — pokręcił głową i odszedł, a ja jeszcze przez chwilę wpatrywałem się w jego sylwetkę, która z każdym krokiem coraz bardziej rozmazywała mi się w oczach.

Nie, nie jestem gejem | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz