|34| Nie mogę dopuścić, żebyś wyszedł stąd cało

1K 92 53
                                    

Perspektywa tej kurwy Oskara.

Wracając od Łukasza, postanowiłem, że pójdę do sklepu, bo mam cholerną ochotę na maślankę truskawkową i śledzia.  Po drodze spotkałem Marka i tego jego kolegę, jak mu tam było... Gazownik? Nie... Grzybik?

— Hejka, co robicie? — spytałem, podchodząc do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.

— Rozwieszamy plakaty, nie widzisz? — odparł chamsko Kruszel.

— Grzybku, powiedz coś swojemu koledze, niemiło się do mnie zwraca — zrobiłem smutną minkę.

— Grzybku? — zdziwił się chłopak — Nigdy nie miałem grzybicy, wypraszam sobie!

— Olejnik, nie gadaj z nim — prychnął Marek, schylając się, a ja bezwstydnie obczajałem jego dupsko.

— Aaa, Olejnik... — powiedziałem sam do siebie — No wiedziałem, że będzie coś napędowego.

— Co? — chłopak zmarszczył brwi — Ej, a nie widziałeś gdzieś Wawrzyniaka? Słuch po nim zaginął, nikt go nie widział już kilka dni.

— Łukasz?! — udałem zdziwienie — Jak to możliwe?! Co za potwory i bandyci! Mogę wam pomóc!

— Nie potrzebujemy twojej pomocy — warknął Marek i popchnął mnie — Wypierdalaj stąd!

— Nawet nie wiesz, do czego właśnie doprowadziłeś — wyszeptałem, a potem olewając zakupy, wróciłem do mojego niewolnika.

Otworzyłem drzwi, które były zamknięte na klucz i wszedłem, czując ogarniającą mnie złość i chęć, żeby to na kimś wyładować.

— Czego znowu chcesz? — zapytał płaczliwym tonem — Zostaw mnie...

Ja jednak olałem to, co do mnie mówił i zacząłem odwiązywać chłopaka od krzesła. Najpierw kostki, a potem nadgarstki.

— Wypuszczasz mnie w końcu? — powiedział radosnym tonem, a ja zamiast tego rzuciłem go na wymięty materac, stojący w rogu — Co robisz?

— Mój Marek mnie zgnoił przez ciebie — warknąłem — Szukają cię, a ja nie mogę dopuścić, żebyś wyszedł stąd cało, poza tym, obiecałem mu, że pożałuje tego. Będzie musiał żyć ze świadomością, że byłeś krzywdzony — powiedziałem ze zmrożonymi oczami, a następnie związałem jego dłonie, żeby zbyt bardzo się nie wyrywał.

— To nie jest twój Marek — prychnął Łukasz — On już jest mój — stwierdził, a ja z całej siły go spoliczkowałem, a następnie położyłem dłoń na jego rozporku i ściągnąłem z niego spodnie.

— Wypluj te słowa — fuknąłem.

— Mogę cię co najwyżej opluć — zaśmiał się, a ja ściągnąłem z niego bieliznę — Odkurw się, jak mnie zgwałcisz, to będziesz mieć gorszą karę, psycholu!

— Jak cię zgwałcę, to się nauczysz — wycedziłem przez zaciśnięte zęby, a następnie ściągnąłem z siebie ubranie.

— Zostaw mnie! — zaczął się wyrywać, a ja złapałem jego biodra i szybkim ruchem wszedłem w niego od tyłu, a on krzyknął, zdzierając sobie tym gardło.

— Będziesz żałował dnia, w którym się urodziłeś — szarpnąłem go za włosy, a Łukasz zaczął płakać. Ruszałem się w nim coraz szybciej, żeby bolało go mocniej.

— Przestań! — wrzasnął — Boli, kurwa!

— Mam nadzieję tylko, że nie masz HIV'a, gnoju — wyszeptałem do jego ucha, a po chwili spuściłem się w nim — Mogło być lepiej, następnym razem nie rzucaj się tak bardzo — dodałem, ubierając się, a on leżał bezruchu na materacu. Chciało mi się śmiać na ten widok.

— Przesadziłeś — wysapał. Brunet ciężko oddychał, a z jego oczu wypływały łzy.

— Ja i tak wiem, że ci się to podobało — machnąłem ręką, przeczesując grzywkę palcami — Ja cię tu zostawiam, ogarnij się, wrócę jutro — pomachałem mu, jednocześnie puszczając oczko i wyszedłem zadowolony z siebie.

Piwnica to jedyne miejsce, w które nikt się nie zapuszcza, więc nikt nie usłyszy jego krzyku i wołania o pomoc. Wjechałem windą na moje piętro, a następnie zapukałem do drzwi, bo znowu zapomniałem kluczy.

— Komornik? — zawołała moja siostra, a ja wywróciłem oczami.

— Nie — mruknąłem, a drewniana powłoka uchyliła się — Nie rozumiem, po co ty ciągle to powtarzasz — powiedziałem do dziewczyny.

— A jak kiedyś faktycznie przyjdzie windykator, to będziemy mieli przesrane — stwierdziła blondynka.

— Niedługo będziemy mieli hajsu jak lodu — rozsiadłem się na kanapie — Pospłacamy wszystkie długi, a nawet nam zostanie, może w końcu kupimy Jackowi telefon, żeby grał sobie w te swoje gry.

— On ma na imię Robert — Martynka zmarszczyła brwi — Myślisz, że rodzice są z nas teraz dumni... gdziekolwiek się znajdują?

— Myślę, że mają na nas wyjebane — wzruszyłem ramionami, otwierając oranżadę, bo na wódkę mnie nie stać.

— Nie mów tak! — zbeształa mnie, uderzając w ramię — to nie była ich wina...

— Gdyby nie prowadził pod wpływem, to oboje by żyli — prychnąłem — Pieprzony alkoholik.

— Oskar, nie mówiłeś o tym nikomu, prawda? — Siostra spojrzała na mnie, a po chwili westchnęła — Nikt nie może wiedzieć, zdajesz sobie z tego sprawę?

— Nie jestem głupi — pokręciłem głową — Ta laska, co udawała moją matkę w szkole, całkiem nieźle się spisała. Dziwne, że jeszcze nikt się nie skapnął, że nie było jej na żadnej wywiadówce.

— Lepiej, żeby nikt się nie zorientował — podrapała się po głowie — Zrobiłam obiad, zjesz?

— Nie jestem głodny — machnąłem ręką, a następnie poszedłem do pokoju, który dzielę z Filipem, moim starszym bratem.

Nie, nie jestem gejem | KxKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz