14.

528 63 41
                                    

[2015 słów, przygotujcie się na mnie, miłego czytanka]

Taehyung leżał na łóżku, okryty po uszy kołdrą, a Jeongguk kucał na ziemi, tak by mieć jego głowę tuż przy swojej.

— Czujesz się chociaż trochę lepiej? — zapytał miękko, odgarniając wilgotną grzywkę z czoła młodszego.

Nie chciał pokazać po sobie jak bardzo nadal jest przerażony stanem Taehyunga, jednak jego drżące ręce wszystko zdradzały.

Gdy usłyszał huk z łazienki, wiedział, że coś się stało. Miał cichą nadzieję, że Kim zrzucił kosmetyczkę, mydło, cokolwiek, jednak gdy wszedł i zobaczył nieprzytomnego blondyna, leżącego pod prysznicem, poczuł jak coś w nim pęka. W końcu obiecał go chronić. Doskonale widział szczotkę, na były jeszcze śladowe ilości krwi i ranę na jego brzuchu, którą delikatnie okrył innym mniejszym ręcznikiem i trochę przycisnął dłonią. Większym zaś wytarł ciało chłopaka.

— Przepraszam Gukie — odezwał się Taehyung, przerywając ciszę trwającą pomiędzy nimi. — Nie chciałem... Uhm... Żebyś to widział.

— Oszalałeś? — zapytał brunet z niedowierzaniem, wpatrując się w twarz Taehyunga. — To chyba ja powinienem przeprosić. Dopiero co powiedziałem, że będę cię chronił, a tu... — Przerwał, czując jak głos mu się łamie i łzy napływają do oczu.

— Teraz to ty oszalałeś — fuknął niezadowolony siedemnastolatek i podciągnął się do siadu. Nie spuszczając wzroku z twarzy Jeongguk, odszukał jego dłoń leżącą na materacu i splótł ich palce razem. — Nie oczekuję od ciebie, żebyś pilnował mnie dwadzieścia cztery na dobę, Guk. Nie oczekuję, żebyś w ogóle mnie chronił. — Przerwał i przysunął dłoń starszego do ust delikatnie ją muskając. — Po prostu chciałbym, żebyś mnie kochał.

Godzinę zajęło Jeonggukowi namówienie młodszego na pójście do swojego domu. Najpierw zapierał się rękami i nogami, później tylko rękami, a w końcu odpuścił i pozwolił na spakowanie swojej torby.

— Ale w sumie po co? — zapytał, wrzucając swoją bieliznę do plecaka. Widząc niezrozumiały wzrok Jeona, wytłumaczył.
— Po co mam się pakować? Przecież wrócę na noc.

— Ach — westchnął brunet, rumieniąc się delikatnie i pocierając dłonią kark. — Chcę, żebyś pojechał ze mną na rocznicę do dziadków. Mają czterdzieści lat po ślubie i hehe. Nie zbliżaj się Taehyung, przecież to nic złego! — zawołał, widząc jak ten zaczyna się do niego zbliżać z przymrużonymi oczami. I pewnie gdyby nie refleks Guka, to blondyn mógłby się na niego rzucić. Może niekoniecznie z zamiarem zrobienia mu poważnej krzywdy, ale z zamiarem pokazania mu, że ten pomysł nie przypadł mu do gustu.

Mimo wszystko Jeongguk złapał go za ręce i unieruchomił je przy bokach ciała Kima. Cmoknął go szybko w środek ust, powodując rumieńce na obu buziach.

— Już ci lepiej? No to jedziemy.

I na nic się zdały protesty Taehyunga, przeplatane śmiechem z powodu łaskoczącego go Jeona. Nawet się nie spostrzegł, a już siedział w samochodzie z kwaśną miną, obok zadowolonego Guka.

— Nie stresuj się — rzucił pociaszająco, kładąc dłoń na kolanie blondyna. — Przecież na ich trzydziestce też byłeś.

— Miałem siedem lat — wypomniał mu Taehyung, strzepując dłoń starszego, która powoli wędrowała coraz wyżej. Nawet jeśli poczuł nutkę podniecenia, to nie chciał, nie mógł tego zrobić. — Ale pamiętam jak wymiotowałeś po zjedzeniu specjalnego dania zrobionego przez ciotkę Kang. Płakałem wtedy ze śmiechu. — Zaśmiał się, a brunet wywrócił oczami, jednak mimo wszystko uśmiechnął się pod nosem.

cards | kth.jjg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz