Ta cienka linia, która utrzymywała jego chęci do wykonywania codziennych czynności, została zerwana.
Taehyung został sam. Matka nie była skora do objaśniania synowi, gdzie się wybiera, a nieobecność ojca miała być tylko chwilowa, o czym doskonale się przekonał.
Spał w dzień, na rzecz nieprzespanych nocy. Tak naprawdę, nigdy nie mógł potwierdzić na sto procent, że spał. Budził się w innym miejscu, a zawsze gdzieś niedaleko leżała karteczka.
Teraz było tak samo.
Ocknął się tuż obok pieca. Zegarek obok lodówki pokazywał dwudziestą trzecią. Zmęczony tysiąc razy bardziej niż wcześniej, przetarł twarz rękawem. Złapał dłonią blatu, żeby się podnieść, czując jak bardzo słabe stały się jego mięśnie.
Jak bardzo słaby on się stał.
Oparł ramiona o płytę, spoglądając za okno. Uśmiechnął się na wspomnienie huśtawki i piaskownicy, które niegdyś stały na podwórku. Bawiąc się tak z Jeonggukiem zapomniał o wszystkim.
Jeongguk.
Czuł wyrzuty sumienia, że poprosił chłopaka o czas. O przestrzeń. Sam po sobie nie spodziewał się takiego ruchu, w końcu Jeon był jedną osobą, przez którą, i dla której, się uśmiechał. Czuł, że coś go do tego zmusza, jednak samemu widząc zranionego bruneta, chciał wszystko cofnąć.
Chociaż coś wewnętrznie mu mówiło, że postąpił dobrze.
Nie.
Nie zrobiłem nic dobrze – szepnął do siebie, wplątując dłoń w przetłuszczone włosy. Cofnął rękę z obrzydzeniem, a jego wzrok zjechał mimowolnie na czerwoną kartkę, leżąca obok doniczki. Westchnął cicho, czując łzy gromadzące się w jego oczach. Nie dotknął jej, tylko skierował się do łazienki.
W końcu.
Zapalił lampę, przymykając oczy. Poczuł ból, przenikając jego głowę wraz ze światłem, dochodzącym do ciemnych zakamarków łazienki.
Odkręcił kran, uprzednio zatykając korek. Przysiadł na brzegu wanny, czując się zdecydowanie za słabym, żeby nadal stać.
Rozbierał się powoli. Tak, jakby nie chciał tego robić. A może tak było? Wraz z opadnięciem spodni i odgłosem uderzającej klamry od paska o kafelki, obok niego pojawiła się siostra. Taehyung nie zdawał sobie z nich sprawy, dopóki nie wszedł do zimnej wody i spojrzał w stronę lustra.
###
— Słuchaj Jimin, cz-czy mógłbyś przyjechać? P-proszę tylko na chwilę — Taehyung słabo mamrotał do telefonu. Pod nim zdążyła się już zrobić spora kałuża wody kapiącej z jego ciała, a telefon wyjechał z jego dłoni, rozbijając się na kafelkach. Odwrócił się, pociągając nosem.
W jego głowie nadal pozostawał obraz ubrudzonego czerwoną substancją lustra.
Czuł jak cały się trzęsie. Usiadł na kanapie, nie przejmując się swoją nagością (w końcu był sam?), ani tym, że materiał od razu stał się mokry. Próbował zachować trzeźwość umysłu, nie zasnąć, przysnąć, nie stracić kontroli nad sytuacją. Zimne powietrze dochodzące z okna powodowało gęsia skórkę na jego ciele.
Kiedy otworzyłem okno?
Nie wiedział ile czasu zajęło mu siedzenie i wpatrywanie się z otwartymi ustami na Księżyc, ale niebywałą ulgę odczuł, gdy usłyszał szczęk zamka.
— Taehyung?!
Jimin praktycznie wpadł do salonu, a jego wzrok od razu skierował się na Kima. Z łatwością można było wywnioskować, że jest mocno wystraszony. Jego drżący głos i mimika same go zdradzały.
— B-bardzo się cieszę, że przyszedłeś tak późno, Jiminie, na-naprawdę — jąkał chłopak, obejmując się ramionami. — Czuję się dziwnie, Jiminie, bardzo dziwnie, mam wrażenie, że wszystko jest dziwne wiesz?
Jimin nie odpowiedział na słowa chłopaka, zdając sobie doskonale sprawę, że ten i tak teraz nie będzie go słuchać. Zamiast tego podszedł do kanapy, na której siedział blondyn i chwycił zawinięty koc, wciśnięty w bok mebla. Rozłożył go i rzucił na pokryte gęsia skórką ramiona Kima. Zaraz też przykucnął obok przed nim, kładąc dłonie na kolanach Tae, żeby uzyskać trochę jego uwagi. Spojrzał uważnie w brązowe oczy przyjaciela, samemu czując się nieswojo. Miał wrażenie, że je znał, że znał Taehyunga, a teraz okazywało się, że pierwszy raz widzi go tak nagiego. Pierwszy raz mógł zobaczyć, co skrywa pod sobą Taehyung.
— Mogę zamknąć okno, Hyungie?
— A dlaczego by nie? — Odparł normalnym głosem Kim, otulając się szczelniej kocem. — Kiedy przyszedłeś? Niezbyt to pamiętam. Przysnąłem? Ile czasu minęło?
Park zignorował go, czując jak strach nieprzyjemnie ściska go w żołądku, ale mimowolnie spojrzał na zegarek. Prawie pół godziny był już w tym domu. Czy on też przy okazji przysnął? Był pewny, że po zrobieniu sobie rundki do domu Tae, nie będzie już nic na obudzenie potrzebował.
— Po co miałem przyjechać?
Kim spojrzał na przyjaciela, mrużąc oczy. Patrzył uważnie na Jimina, gdy ten zamykał okno i dalej, gdy już siedział obok niego. Po chwili wyciągnął do niego dłoń i powiedział:
— Chodź, muszę ci coś pokazać.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
dajcie znać, co myślicie o rozdziale): i ogólnie, czy już wiecie (myślę, że już tak!) kto jest nadawca karteczek