12.

452 61 50
                                    

Taehyung wariował coraz bardziej. 

Zdawało mu się, że wszyscy są przeciwko niemu, a karteczki zawalały mu już całe biurko. Krótkie zdania zmieniały się w groźby, a te w sprawiały, że Kim był naprawdę wystraszony. Próbował odpowiadać, ale za każdym razem, gdy kończył pisać, zdawał sobie sprawę, że nie wie, gdzie i komu może go zanieść. Czuł się jak ofiara, którą niewątpliwie był, jednak nie potrafił tego przyjąć do wiadomości. Ledwo znajdował siły, żeby wyjść z domu.

 Nie mógł odciąć się od chłopaków, jednak ograniczył spotkania z nimi do minimum. Widywali się głównie w szkole, chociaż już wtedy próbował ich unikać, odpowiadając samymi półsłówkami i wymigując się od spotkań zmyślonymi powodami. W końcu chciał ich chronić, a odcięcie się od nich było najlepszą metodą. Przynajmniej tak radziły karteczki, które zaczynały coraz bardziej kontrolować życie młodego Kima.

Taehyung znowu został w domu.

Nie miał ochoty na wychodzenie z łóżka. Czuł się beznadziejnie słabo i bezużytecznie, więc nie próbował nawet wychodzić i udawać grzecznego i poukładanego chłopczyka, którym kiedyś był. I za którym tęsknili chyba wszyscy. Ignorował dzwoniący telefon i głód, który zawitał u niego już kilka godzin wcześniej. Planował znowu przeleżeć cały dzień, ewentualnie trochę sprzątnąć w pokoju, jeśli, oczywiście, znajdzie na to wszystko siłę.

Tak planował, ale chyba wszyscy dobrze wiemy, że plany mają to do siebie, że lubią się krzyżować. I tak było też w tym przypadku.

Około piętnastej usłyszał cichy dźwięk dochodzący z okolicy balkonu. Zignorował go, jednak gdy ten zamiast słabnąć przybierał na sile, wstał zirytowany i mocnym ruchem odgarnął zasłonę, stanął prawie oko w oko z Jeonggukiem.

— Co ty tu kurwa robisz? — powiedział szorstko, jednak nic nie mógł poradzić, że na widok chłopaka poczuł motylki w żołądku i zrobiło mu się cholernie miło. W końcu pofatygował się i przyszedł do niego.

Nie pierwszy raz zresztą.

— Próbuję do ciebie wejść? — odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się lekko. Zaraz jednak przybrał poważny wyraz twarzy, widząc niezbyt szczęśliwą minę Tae. W końcu nie chciał dla niego źle, przeciwnie, chciał jak najlepiej, ale chyba nie potrafiłby pójść, gdyby ten o to poprosił.

Ale zamiast tego poprosił tylko, żeby brunet poczekał, jedną ręką zgarniając wszystkie karteczki do worka, a ten siłą wcisnął do małej półeczki w biurku.

— Wchodź — szepnął, wątpiąc, że Jeon go usłyszał i otworzył drzwi balkonowe. Starszy szybko wszedł do środka, jakby bojąc się, że Kim się rozmyśli i jednak nie pozwoli mu wejść, co się nie stało. Stał obok drzwi, trzymając się framugi. Przygryzał mocno dolną wargę i uparcie wpatrywał się w zimię. 

Jeongguk zrobił krok do przodu, stając przed młodszym i położył dłonie na jego policzkach podnosząc mu głowę do góry. Byli prawie równi, no, Jeong był może wyższy o dwa centymetry, co dawało mu uprawnienie do podśmiewania się z blondyna. Przynajmniej jego zdaniem.

Uśmiechnął się, mogąc widzieć ukochanego z takiego bliska, jednak coś nieprzyjemnie ścisnęło go w żołądku, widząc puste oczy i sińce pod nimi. Zdecydowanie wolał radosnego Taehyunga, który lubił z nim żartować i obżerać się jak najwięcej, żeby później porównywać swoje ciąże spożywcze. Zdawał sobie sprawę, że ten Tae, nawet nie spojrzałby na jedzenie, nie mówiąc już o przejadaniu się.

— W porządku — szepnął, zaczynając gładzić jego policzki kciukami. — Jestem z tobą, Taehyungie. 

I mimo, że się tego spodziewał, to widok łez, które zaczęły spływać po policzkach Kima sprawił, że samemu chciał się rozpłakać. Próbował się opanować, całą swoją uwagę skupiając na młodszym, który nakręcał się coraz bardziej.

— Spokojnie, oddychaj Taehyungie. — Przyciągnął go do siebie, obejmując w talii, a Tae ułożył drżące dłonie na szyi przyjaciela, kładąc głowę w jej zagłębienie.

Po kilku minutach ciszy, zakłócanej tylko przez płacz młodszego, odsunął się od Jeongguka i spojrzał prosto w oczy.

— On tu wrócił, Gukie — jęknął, od nowa zalewając się łzami.

Tak, jeszcze jeden aspekt mocno wpływający na taehyungową psychikę.

— Kto? — zapytał zaskoczony, skanując twarz blondyna. 

W końcu był z nim tyle czasu i nigdy nie spotkał się z żadnym mężczyzną, który robiłby mu krzywdę. Bo jak inaczej wytłumaczyć reakcję Tae? Chyba, że...

— Mój tata, Guk. Wrócił.

Chyba, że ojciec tyran, socjopata ze złym podejściem do swojego syna.

Chyba, że ojciec tyran, socjopata ze złym podejściem do swojego syna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

teraz zaczynamy dsjsj

więc? jak myślicie, kto stoi za karteczkami?

dobrego dnia, buby!



cards | kth.jjg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz