21.

344 36 16
                                    

Jimin był przytłoczony.

Mógł się spodziewać naprawdę wielu rzeczy; tego, że jak wróci do domu, to zastanie jakiegoś małego gówniaka, adoptowanego przez rodziców, którzy nie widzieli powodu, aby mu o tym wcześniej o tym powiedzieć, albo że nagle jego pokój znajdzie się w całkiem innym miejscu, Yoongi zostanie gejem, rozsypującym wszędzie kwiatki. I wytatuuje sobie kupidynka na czole.

Ale to, co się stało z Kimem przerosło wszystkie możliwe ewentualność. Było ciężkie. Do zrozumienia i zaakceptowania. Do oswojenia.

Dlatego poszedł do Yoongiego. Wydawał mu się najbardziej odpowiednią osobą do rozmowy; też przyjaźnił się z Taehyungiem i Jeonggukiem, znał ich i nawet był w temacie. I do tego miał dar patrzenia trzeźwo na sytuację w momencie, kiedy wszyscy już szaleli z nadmiaru bodźców.

Dlatego teraz stał przed domem starszego i dzwonił szaleńczo dzwonkiem w nadziei, że nie dostanie niczym po głowie za obudzenie całego domu.

Nah, jest pieprzona ósma, powinni już wstać — pomyślał, podnosząc dłoń, żeby nacisnąć znowu guzik, jednak nie musiał tego robić. Drzwi otworzyły się szeroko, ukazując stojącego za nimi czerwonowłosego chłopaka w samych szortach.

— Jest pieprzona ósma.

— Mój Boże, hyung, co ci się stało z włosami? Czy ty krwawisz? — Jimin zasłonił usta dłonią, wpychając się obok starszego, który tylko wywrócił oczami i zamknął drzwi.

— Przefarbowałem się.

— Przefarbowałeś!? — pisnął niemęsko Park, dostając w zamian ostre spojrzenie. — Wyglądasz jakbyś miał pomidora na głowie! Dlaczego?

— Odezwał się ten, co jeszcze niedawno popierdalał z marchewką — prychnął lekko urażony i zaczął ciągnąć młodszego do swojego pokoju. — Obiecałem młodej.

Jimin jęknął z rozczulenia. Siostra Yoongiego miała pięć lat i niemożliwym było jej nie lubić. Do wszystkich pochodziła z małym dystansem, wstydząc się nieznajomych, jednak jej uśmiech (który miała taki sam jak Yoongi) roztapiał serce każdego.

— Jeju, to słodkie, siostrzyczka poprosiła?

— Zamknij się — fuknął Min, kładąc się na łóżku i owijając czarnym kocem. — Mógłbyś popracować nad tym, żeby je brzmieć sarkastycznie. Wkurzasz mnie.

— To nie celowo. — Wzruszył ramionami. — Ale to urocze. Ja bym tak nigdy nie zrobił. — Usiadł na obrotowym krześle i podjechał bliżej łóżka.

— Dlatego Min Yoongi to definicja idealnego brata, a nie Park Jimin. — Wywrócił oczami. — A teraz gadaj, co chcesz, bo wątpię, że przylazłbyś tak sam od siebie.

Jimin zmarkotniał po usłyszeniu tych słów. Na chwilę zapomniał, po co tutaj przyszedł, jednak teraz wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.

— Chodzi o Tae. Ja-a — Zająknął się pod intensywnym spojrzeniem starszego. — Byłem u niego i ugh... — Wytarł spocone dłonie do spodni, samemu do końca nie będąc pewnym, co mógłby powiedzieć. — Myślę, że Taehyung ma rozdwojenie jaźni.

Yoongi nie odezwał się. Wpatrywał się w jeden punkt za plecami Parka, lekko przygryzając wargę. Wyglądał na bardzo zamyślonego, ale nic więcej nie można było wywnioskować po jego wyrazie twarzy.

— Skąd wiesz?

Kim in westchnął ciężko. Powtórzenie wszystkiego było tak samo trudne jak przeżywanie tego, ale inaczej proszenie Mina o pomoc byłaby bezsensowna.

— Byłem u niego. Zadzwonił po mnie w nocy, żebym przyjechał, więc to zrobiłem. To było dziwne, bo nigdy nie odwalił takiej akcji, prędzej spodziewałbym się Jeona, ale Taehyung był na to za spokojny, dobrze wiesz. Mówił drżącym głosem, mamrotał mi do słuchawki, naprawdę się wystraszyłem — mówił cicho, ale wyraźnie, żeby Yoongiemu nie umknął żaden szczegół. — Gdy przyszedłem on siedział na kanapie, całkiem nagi i mokry, mówił jak się dziwnie czuje. Przykryłem go kocem, potem zamknąłem okno, a on-n potem jakby się ocknął i zapytał, kiedy przyszedłem. To było dziwne. — Uśmiechnął się lekko, czując się niespokojnie, gdy przypomniał jak zachowywał się Kim. — Tae od jakiegoś czasu dostawał karteczki, dowiedziałem się o tym, gdy zaprowadził mnie do swojego pokoju i mi je pokazał. Tylko, że to było jego pismo, on je napisał i wyglądał cholernie na cholernie przerażonego, gdy mu to powiedziałem.

Jimin westchnął cicho, lekko się rozluźniając. Denerwował się mówiąc o tym, z każdym słowem miał wrażenie, że to, co mówił było głupie i wysunął błędny wniosek, a Kim mógł po prostu mieć gorszy okres.

— Nie stresuj się — odezwał się czerwonowłosy, podnosząc się do siadu. Położył dłoń na kolanie szatyna i poklepał je delikatnie. — Nie wiem, co mogę ci powiedzieć. Trochę mnie zaskoczyłeś, chociaż wszyscy ewidentnie wiedzieliśmy, że coś dzieje się z Tae. Jeongguk wie?

— Wie. Zadzwoniłem do niego, żeby przyjechał do Tae. Nie potrafiłem z nim rozmawiać. — Pochylił lekko głowę, żeby nie było widać jego rumieńców.

Czuł wstyd, myśląc o tym jak się zachował. W końcu przyjaźnił się z Tae tyle samo, co reszta, znał go, a wszystko zrzucił na Jeona. Wcale by się nie zdziwił, gdyby Taehyung teraz nie chciał z nim rozmawiać.

— Nic złego nie zrobiłeś, każdy inaczej reaguje i nikt nie kazał ci się bawić w pieprzonego psychologa w momencie, kiedy tego nie czujesz. — Uspokajał go Yoongi, chociaż Park nie czuł się po tym o wiele lepiej.

A chciałby.

— Ja się chyba będę zbierał. — Wstał gwałtownie z krzesła, a Min jak na zawołanie za nim. — Nie musisz ze mną iść, możesz spać dalej. Trafię sam.

Po prostu chciał już być sam, odpocząć od wszystkiego, wyspać się i poćwiczyć, tak, to brzmiało jak spełnienie jego najskrytszych marzeń.

— Nah, poczekaj, Jimin. — Chłopak złapał go za nadgarstek. — W sumie jak już jesteś, to m-może chciałabyś zostać na śniadaniu?

Matko Święta, czy Yoongi się zarumienił?

chciałam rozluźnić atmosferę, ale chyba mi coś nie wyszło no cóż

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

chciałam rozluźnić atmosferę, ale chyba mi coś nie wyszło no cóż

jaki obstawiacie koniec tego ff? chętnie poczytam wasze sugestie uwu

dobrej nocy!

cards | kth.jjg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz