Rozdział 10

4.6K 294 90
                                    


Voldemort zacisnął pięści i sfrustrowany uderzył w ścianę. Nie miał pojęcia, co skłoniło go do pójścia do Little Whinging. Po prostu chciał zobaczyć chłopca, coś w nim kazało mu to zrobić. Przyszedł w samą porę, aby zobaczyć, jak Harry odpędza dwóch Dementorów swoim Patronusem. Cielesnym Patronusem.

Voldemort był oszołomiony. Oszołomiony widokiem dementorów. Jak ktoś mógł wysłać Dementorów do mugolskiego zamieszkałego obszaru? O ile wiedział, ministerstwo wciąż kontrolowało dementorów. Co oznaczało, że zrobił to ktoś w ministerstwie. Ktoś z ministerstwa chciał skrzywdzić Harry'ego.

Zatrzymał się na tym. Kiedy chłopiec stał się Harrym?

I była magia, którą Harry wykonał. Patronus! Większość w pełni wyszkolonych czarodziejów nie wiedziałaby, jak wyczarować Patronusa; wielu też nie wiedziało, że tylko Patronus może ich uratować przed Dementorami. Voldemort był mniej zszokowany tym, że chłopiec rzeczywiście wiedział, jak wezwać Patronusa. Mógł sobie tylko wyobrazić konieczność, która mogłaby zmusić Harry'ego do nauczenia się walki z Dementorem. Pamiętał, co Glizdogon powiedział mu o trzecim roku chłopca w Hogwarcie. W całej szkole byli dementorzy. Bez wątpienia Harry czuł, że musi nauczyć się sobie z nimi radzić.

Mądra decyzja, jak się okazało. Patronus też był dość pokaźny. Później wpadł ten śmierdzący kotami zapach i Harry starał się utrzymać różdżkę w gotowości i nieść swojego kuzyna. Voldemort po prostu musiał wkroczyć.

Westchnął. Nie wiedział, co go opętało, by poprosić Harry'ego o pomoc. A jakiej pomocy się spodziewał? To nie było tak, że Harry był w stanie cofnąć to, co mu się przydarzyło. Gdyby był szczery, musiałby przyznać, że był to tylko pretekst do przedłużenia rozmowy. 
Pojawiła się u niego niezdrowa obsesja na punkcie Harry'ego, tyle że nie chciał już go zabijać, ale nie był pewny, czego chce. Wiedział tylko, że musi zobaczyć chłopca.

Zły pomysł, pomyślał. Znalazł chłopca, znalazł miejsce, w którym przebywał. I wiedział, że nigdy nie będzie mógł wejść do domu, jeśli jego intencją byłoby skrzywdzenie Harry'ego.  Nie sposób było nie podziwiać Dumbledore'a. Staremu głupcowi udało się zaadaptować mało znaną inkantacje i utkać zaklęcie, którego nie można złamać.

Ale nie chciał już skrzywdzić Harry'ego. Więc technicznie powinien być w stanie zbliżyć się do chłopca. Jeśli tylko, dobrze odczytałby parametry czaru. Wzruszył ramionami. Nigdy się nie dowie, chyba że spróbuje.

Aportował się w ciszy, bezpośrednio do sypialni Harry'ego. Pozwolił sobie na mały uśmieszek satysfakcji, gdy jego odczytanie zaklęcia okazało się prawidłowe. Voldemort poczuł siłę magii w domu. Zadrżał. Gdyby przybył tutaj, aby skrzywdzić chłopca, zniszczyłoby go to, pomimo wszystkich jego horkruksów, a wyrwanie go z ciała nie było doświadczeniem, które chciał powtórzyć. To naprawdę nie było przyjemne.

Z przemyśleń wyrwał go zduszony jęk Harrego.

-Cedric ... nie zabijaj Cedrica!

Cedric? Voldemort przypomniał sobie chłopca, który był z Harrym tej nocy, kiedy pojawił się na cmentarzu. Chłopiec, którego zabił. Voldemort poczuł ukłucie żalu. Zamarł w szoku. To mu się nigdy nie zdarzyło.

Harry rzucał się i obracał, jęcząc. On też się pocił. Voldemort poczuł chłód. On to spowodował. Był za to odpowiedzialny. Tym razem poczuł coś więcej niż ukłucie.

Podszedł do łóżka, wspiął się na nie i przytulił chłopca. Harry chwycił go we śnie. - Nie pozwól mu zabić Cedrica!

Voldemort trzymał Harry'ego, nie wiedząc, co robić. Harry znów wymamrotał imię Cedrica, lecz uspokoił się, jego oddech był miarowy; koszmar minął. Voldemort użył swojej szaty do wytarcia twarzy Harry'ego. Nie chciał używać magii, ponieważ mogłoby to doprowadzić Harry'ego do dalszych kłopotów. W końcu był nieletnim czarodziejem.

Trzymając Harry'ego w ramionach, Voldemort rozejrzał się po pokoju. To było całkiem oczywiste, że nie było to miejsce, do którego należał Harry. Nie było żadnych osobistych pamiątek, niczego, co oznaczałoby osobowość Harry'ego. Rzeczy chłopca były chaotycznie rozrzucone po pokoju, ale Voldemort widział już, że nie będzie ich tam, kiedy zacznie się semestr szkolny. Jego ramiona zacisnęły się wokół śpiącego chłopca prawie nieświadomie. Harry mieszkał w tym domu, prawdopodobnie w tym pokoju, od czternastu lat. A jednak nic nie oznaczało tego miejsca jako domu.

Nic oprócz magii, którą Dumbledore nałożył tutaj, aby go chronić.

Zmiana SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz