Mój Własny Cud 💔 2

24 3 0
                                    

Rozdział 2

. Na mojej drodze wyrosło wtedy duże różowe drzewo. Miało pióra i włosy. Dopiero jak się odwróciło do mnie skapłam się że to kobieta lekkich obyczajów.
-H-hej. - Uśmiechneła się do mnie jak męczyłam się z literami. -Nieee śmiej się.. Że.. Mnie. Mam wyjątkowy.. Hm. Problem. Z Liczbami żeby wiesz.. Skleić je w.. Jedność.
-Mówi się całość, a ty jesteś nieźle najebana.
-Tak, ale mogę być. Iiii nikt mi nie zabroni. A szczególnie nie on. Oh ile ja bym dała żeby go teraz udusić. Ale się zgubiłam.. Haha
-Chodź do środka pokaże Ci moich znajomych. Nie zrobią Ci krzywdy. Ale musisz iść wolno, bo te buty są zbyt wysokie, podejrzewam że nie będziesz miała z tym problemu ledwo co sama chodzisz.
-Ja.. nie ja nie mogę, prawda?
-Możesz chodź. -Zaczęła zmierzać do jakiś drzwi kolorowych. Dookoła stali ludzie którzy palili i pili alkohol. Żeby się dostać do środka musiałam pokonać dwa schodki. Ale w rzeczywistości myślałam że są gigantyczne, bo w pierwszy nie umiałam trafić nawet. Ale weszłam. To był klub. Chyba. Na to wyglądało. Jedna wielka sala do tańczenia z lożami na pół piętrze i barem przy wyjściu. Na ścianach były wielkie telewizory czy jakieś panele na których były wyświetlane różne napisy, jak Dance lub Kiss. W zależności od wyświetlanego słowa ludzie musieli się albo pocałować, albo tańczyć, albo dać sobie coś, lub pić alkohol. Było tam zajebiscie. Miliony kolorowych świateł i dymu.

-Jestem Ashley! - Krzyknęło różowe drzewo.
-A ja.. Kurwa! Ja też jestem Ashley! - Odkrzyczałam z zadowoleniem.
-No to pięknie! Bawimy się! Chodź za mną. - Zaprowadziła mnie na jedną z wielu loży. Siedziały tam chyba 3 albo może jednak 4 panie i do tego 5 panów. Troje z nich miało na sobie koszule rozpięte pod szyja i wsadzone w eleganckie spodnie, reszta miała jakieś dresy. A dziewczyny były podobnie ubrane do drzewa. Tylko w różnych kolorach. Na stole leżały przewrócone butelki po alkoholu, jeden facet przykładał do nosa jakiś rulonik, a końcówką niego wciągał biały proszek na stole.
-O ja pierdole, ależ ty śliczna. -Chłopak po lewej, który w sumie wyglądał podobnie do Brata Pita, poprawił środkiem dłoni swoje spodnie, na wysokości krocza. Źle zrobiłam że się tam patrzałam. Ale nie mogłam odciągnąć tak szybko wzroku.
-Rzeczywiście, ładna. - Powiedział całkiem młody i przystojny brunet, palący coś co wyglądało jak moje skręty, ale trochę ładniejszy. Czuje ze to zioło. Nie pierwszy raz mam z nim do czynienia. - Jestem Sertyk.. To tylko moja ksywa, na imię jeszcze za wcześnie, ślicznotko. Może na 3 randce się dowiesz.
-Oj chłopcy, dajcie jej spokój. Jest najebana i tragicznie wściekła na zmianę smutna. Ma na imię Ashley. Tak jak ja. I wypiła całego Jack'a i nadal się trzyma.
-Chcesz? - Zapytał brunet podając mi odpalony skręt. Bez zastanowienia wzięłam go i zaciągłam się nim najbardziej jak mogłam. -Będziesz się że mną dziś dobrze bawić. - Jak skończył się na mnie patrzeć pięknymi oczami, dał mi buzi w czoło. To dziwne. Jak na aktualną sytuację w której jesteśmy. Nawet się nie znamy. Zamieniliśmy dwa zdania. Znaczy on mówił ja jeszcze nie. A już powiedział o randkach i to aż 3, potem powiedział o zabawie, a teraz dał buzi i to w czoło jakbym była jego nie wiem siostrą?
-Potrzebuje powietrza. - Powiedziałam całkiem cicho mu do ucha.
-Em, dobrze. - Popatrzył na kolegów zajętych kolorowymi drzewami.- Frajerzy! Spadam stąd!
-Zabierasz ją?! - Powiedział jeden z nich.
-Tak! - Ten w odpowiedzi wysłał brunetowi fack'a.
Wziął mnie za rękę i przeciągnął przez cały tłum do wyjścia. I oczywiście jak uderzyło we mnie świeże powietrze, zwymiotowałam przed siebie tak jak stałam. Grzecznie przytrzymał mi delikatnie włosy, a że był bardzo długie to naprawdę byłam mu za to wdzięczna.
-Wiesz rano idę do pracy, nie wiem gdzie mieszkasz i podejrzewam że zaraz mi zjedziesz, wiec zabiorę Cię po prostu do siebie. Moja mama się Tobą zajmie rano... - I cóż od tego momentu już nie wiele pamiętam.

Mój Własny Cud 💔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz