Mój Własny Cud 💔 11

17 2 0
                                    

Rozdział 11

Cały dzień się szykowałam. Tu maseczki, tu manicure, tu loczki. Ubrałam sukienkę, buty, poprawiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia.
O 15 pod moim domem zjawia się wyszykowany Julek. Lubię jego imię naprawdę. Ma czarny nie za pięty garnitur, spodnie pasujące i biała koszula. Włosy na żelu zaczesane do góry. Te białe zęby i szeroki uśmiech mnie zniewala.
Wyglda tak bardzo formalnie aż nie jak by szedł na przyjęcie rodzinne tylko bardziej spotkanie biznesowe odnośnie jakiegoś nowego produktu. Właściwie właśnie sobie zdałam sprawę, że praktycznie nic o nim nie wiem i idę z nim do jego rodziny. A jeśli tak naprawdę mnie porwie i będzie gwałcił? Właściwie moja podświadomość, ale ta bardziej zboczona podpowiada mi, że być gwałconą przez niego nie było by tak źle. Właściwie nic mu nie brakuje to po co by miał gwałcić lub porywać. Pieniądze ma, wyglda ma, więc panienki które by się dały też ma. Nie chce być tą która leci na jego pieniądze, ale przy Takich osobach to serio musi być trudne. Po za tym jakie "lecieć", nic nas nie łączy, a ja nawet nie chce by łączyło. No może po za sexem, bo jednak jest niczego sobie. Takie ciastko do schrupania. Ale nie nic, zero, null. Żadnych uczuć. Po za tym o czym ja myślę skoro znamy się tak krótko. Tak bardzo krótko, a on już u mnie spał. Nie ze mną ale jednak. Dał mi sukienkę za pewnie ogromne pieniądze. Zabiera mnie na jedzenie i teraz do rodziny. Nie wiem ile ma lat, ile słodzi cukru do.. Stop nie wiem co pija czy kawę czy herbatę. Nie wiem jaki ma ulubiony kolor, nie wiem jakie ma nazwisko ani co robi prócz jakiś spotkań. Nie wiem kim jest. Nie potrafię określić kim jest. A jeśli morduje ludzi lub tak naprawdę nie radzi sobie w życiu i to tylko jego przykrywka. Jest przecież tyle niewiadomych.

-Idziesz czy przyjść Cię znieść?

-Idę idę, spokojnie. - Zamknęłam drzwi i zeszłam powoli. Dziś przyjechał jeep'em. Czerwonym, jest śliczny. Oczywiście, że jest jak jego inne auta zapewne. Otworzył mi drzwi po czym sam poszedł za kierownicę.

-Wyglądasz jeszcze bardziej zjawiskowo niż wcześniej. Oby moja mama wcześniej się w Tobie nie zakochała niż ja. -Zaczął się śmiać i potrząsnął głowa jakby chciał z niej coś wyrzucić.

-Co dziś robiłeś? - Nie wiem o czym z nim rozmawiać.

-Ciekawi Cię to?

-Wiesz nic nie wiem praktycznie o Tobie i po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. No a nie lubię ciszy.

-Wkońcu się dowiesz, nie bój się o to. Za to ty mi powiedz jak dziś Ci minął dzień? - Mamy taki swobodny język. Jakbyśmy w ogóle nie zauważali swojej obecności tak naprawdę. Czuje sie jakbym rozmawiała z kimś bardzo mi bliskim, ale ja go nie znam, nie wiem o nim nic. Dołuje mnie to trochę, odpowiadam że dobrze i po tym jak on olał moje pytanie patrzę się całą drogę w szybę, myśląc o różnych rzeczach.

Podjeżdżamy pod niewielki dom wykonany z czegoś w rodzaju jasnego piaskowca. Wszędzie są powieszone lampiony. Do wielkich drzwi prowadzi ścieżka wykonana z małych kamyków. Wyglda jak z bajki. W drzwiach już stoi i czeka mama Julka. Ubrana w czerwona sukienkę, jest dość przewiewna i idealna na tą porę roku. Julek parkuje pod jednym z garażów i mówi żebym szła powoli bo nie chce mnie zawozić do szpitala.

-Dzień dobry mamo. - Mówi po czym całuje ją w policzek i ściska ją mocno.

-Dzień dobry proszę panią, ślicznie pani wyglda w tej sukience. - Przyznaje bez skruchy.

- Oh dzień dobry słoneczko, ty też wygldasz zniewalająco. To po to jechałeś specjalnie ostatnio. -Zwraca się do syna uśmiechając się szerzej niż kot w alicji z Krainy czarów.

-Mamo, możemy już wejść czy będziesz nas tak trzymać.

Wpuściła nas do środka odsuwajac się na bok. Z zewnątrz ten dom to istna perełka, ale w środku to diament. Wszytsko jest jasne, dodatki są czerwone i fioletowe. Na ścianach wiszą dość słynne obrazy, wszędzie stoją kwiaty. Jest tu prześlicznie. Zastanwiam się czy pozbieram szczękę z ziemi czy będzie musiał mi ktoś pomóc.

-Wow. To jest.. Po prostu.. Wow. Nie wiem jak to nawet nazwać. Prześlicznie tu.

-Weź to zwykły dom jak każdy inny. Naprawdę. Meble jak meble, ściany jak ściany, mieszkańcy popierdoleni jak to zazwyczaj mieszkańcy. - Zaczął się śmiać. Złapał mnie w talii i popchał do przodu. Weszliśmy do nie wielkiej ale na pewno większej od mojej jadalni. Przy stole siedziała słynna przyjaciółka rodziny jak sądzę .

-Cześć ciociu Megan. Jak się dziś czujesz? -Niska kobieta o brązowych włosach uśmiecha bardzo szeroko.

-Julek! Tak długo się nie widzieliśmy. Dobrze się czuje, lekarze mówią że jest coraz lepiej, a ta piękna dama to?

-To moja przyjaciółka, Ashley. - Kobieta podchodzi do mnie i ściska mnie z całych sił.

-Kurwa, dobrze że masz przyjaciółkę! Bałam się że jesteś jednak gejem. Jestem Megan przyjaciółka rodziny i takie tam. Pijesz?

-Ciociu tobie chyba nie wolno? - Beszta ją mój parter. Ma na sobie szorty do kolan i luźną koszule. Jakby eleganckie przyjęcie na plaży. Urodę ma piękna.

-Synek, ty mi nie pyskuj. - Podeszła i uderzyła go biodrem. - Nic mi nie będzie to akurat mogę robić.

-Tak pije ale bardzo nie wiele i rzadko. Bardziej na jakieś okazję.

-Dziś mamy okazję że mój synek nie jest gejem. Może być?

-Ciociu ja Ci po towarzysze. Ale nie zmuszaj jej.

-Ale ja bym jej nie zmusiła, widzę że sama chce. - Pościła do mnie oczko, a ja nie potrafiłam powstrzymać się od chichotu.


Kolacja jest wyborna. Jego mama naprawdę dobrze gotuje. A Megan jest tak bezpośrednia i zabawna osoba, że co chwile niemal wszyscy umieramy że śmiechu.

-Cóż ja już podziekuje i pójdę zadzwonić. - Julek wstaje od stołu bierze talerz i wynosi do kuchni. Gdy tylko wychodzi przez frontowe drzwi jego ciocia nachyla się do mnie.

-On jest czasem trudny i wybuchowy, ale to złoty chłopak, naprawdę. Tylko trzeba przy nim trochę.. Hm.. Jakby to nazwać. Trzeba cierpliwości. Ale da się go ko... - I w tym momencie wszedł Julek. Nie wiem po co mi jego ciocia to mówiła przecież nie jesteśmy razem. Ale w sumie ta informacja mi się przyda też jako przy przyjacielu. Bo on mi się wcale nie podoba.

Prawda?

Mój Własny Cud 💔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz