Mój Własny Cud 💔 4

22 2 0
                                    

Rozdział 4

-Hej. Sądzę że skoro jesteś to powinnam już iść.
-Nie, zjesz śniadanie, potem pojedziesz że mną mi doradzić. A potem Cię odwiozę do domu.
-Powinnam wracać. Już dość nadwyrężyłam waszą gościnność.
-Ja już zadecydowałem.
-I co i nie mam żadnego zdania nagle?
-Coś w tym stylu.
-Super.. To przetrzymanie wbrew woli.
-Chcesz telefon odzyskać i dokumenty?
-No raczej.
-To bądź grzeczna.
-Aha?
-Oj skończ się dąsać. Nie chcesz nawet tam zaglądać.
-Skąd wiesz? - No teraz to się zdziwiłam.
-Za proste masz hasło. Nie moja wina że tak szybko je złamałem.
-Zajebiście..
-Proszę nie przeklinaj w moim domu, bardzo tego nie lubię. - Jego mama weszła akurat do salonu zapraszając nas na śniadanie.
Było pyszne, naprawdę dobre. Było to tak zwane śniadanie po angielsku. Niebo w gębie. Potem cóż, dostałam kurtkę, bo był chłodny dzień. I wyjechaliśmy na zakupy. Chciał żebym mu doradziła jaki kupić krawat oraz spodenki kąpielowe. Propo krawatu spodobał mi się taki w kaczko-psy. W sensie to była kaczka przebrana za psa, miała uszy, nos psa i łapy. Więc dla żartów powiedziałam, że wybieram ten. Ale on albo nie wziął tego na żarty, albo serio stwierdził że to dobry pomysł, bo go kupił. Co najlepsze, w tym samym sklepie kupiliśmy szorty do pływania, w ten sam wzór. Było śmiesznie. Jak na dwóch nieznajomych sobie ludzi. Zabrał mnie na obiad, do jakiejś tam restauracji z chińszczyzną. Nie zbyt byłam zadowolona. Nie jestem zwolennikiem jedzenia akurat tego na mieście. Wolę sama zrobić. Nawet jeżeli co to robię nie jest prawdziwą chińszczyzną. Miał rację nie chciałam zaglądać do telefonu bardziej niż chciałam. Dzień się powoli kończył, a ja odzyskałam swoje rzeczy. Julek odwiózł mnie pod sam dom, to zadziwiające że wiedział gdzie. Dopiero potem do mnie dotarło, że przecież miał mój adres w portfelu. Nie zaliczyłam telefonu. Nie mam nawet zamiaru. Boje sie tego co tam bedzie. Może pisał do mnie lub dzwonił. Może ciotka też, lub znajomi. Może pisał że mnie przeprasza, że tęskni. Albo, co bardziej prawdopodobne, że mnie nienawidzi bo mu przerwałam sex. Czy ma mnie dość i moich problemów. Że jestem chora psychicznie lub kończy przyjaźń. Po dziś i wczorajszej nocy nie mam w sobie zbyt wielu emocji. Więc obojętnie co nie zobaczę, nie będzie boleć bardziej.
-Dziękuję za dziś. - Długo się nie odzywałam więc mój głos miał niezłą chrypkę.
-Nie ma za co. Pierwsza randka za nami. Jeszcze dwie i może poznasz moje imię.
-Nie lubisz swojego imienia?
-Wręcz przeciwnie, dlatego nie daje poznać go byle komu.
-Poczułam się urażona. - Teatralnie uderzyłam go w ramię. Czuje sie przy nim dobrze. Jak przy bracie. Chyba.. Właściwie nie wiem, nie mam brata i nie miałam.
-W telefonie masz już mój numer pod nazwą.. A nie, w sumie sama się zorientujesz. Jak będzie coś działo lub będziesz chciała się wyrwać, pisz i dzwoń o każdej porze.
-Dobrze, naprawdę dziękuję. Potrzebowałam tego.
-Właściwie nie dziekuj mi, tylko jak ty ją nazwałaś dziś? Różowemu drzewie. Też masz w telefonie.
-Dobrze, lecę chyba już. Śpij dobrze.
-Ty też śliczna.

Mój Własny Cud 💔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz