Mój Własny Cud 💔 14

6 0 0
                                    

Rozdział 14

Nie pojechałam na zakupy. Za to matka i tak mnie zmusiła żebym ubrała suknie którą mi kupiła i poszła z nimi na przyjęcie. Stwierdziłam że pojadę na miejsce sama gdybym chciała wrócić wcześniej, ale na to też mi nie pozwolili. Hotel w którym organizowali przyjęcie był wielki. Zbudowany z jasnej cegły. Zasłony, dywan przy wejściu i dodatki były ciemno zielone. Kojarzy mi się on z hotelem z bajki którą oglądałam jak byłam mała - "Nie ma to jak hotel". Wchodząc do środka przywitał nas ciepłym umiechem lokaj zabierając nasze kurtki, a zaraz dziewczyna obok zaproponowała nam szampana w ładnych pozłacanych kieliszkach. Dookoła śmieje się, tańczą i wręcz podpierają ściany różni ludzie. Wszyscy są ubrani galowo, długie czerwone suknie, dopasowane garnitury. Pod wielką ścianą z tyłu sali stoi nie duża scena, a na cianie za nią jest wywietlany temat gali. Niedaleko wielkiego okna stoi grupka kobiet i widocznie są czym poruszone. Do moich rodziców podchodzi młoda kobieta z chyba mężem i jakimś chłopakiem. Facet 10 na 10 z umiechem tak powalającym, że to szok. Kobieta jest bardzo niska w porównaniu do mężczyzn stojących obok niej. Podaje mi rękę i przedstawia się.

-Witaj, jestem Allegra, a to mój mąż Henry i syn Louis. Miło nam w końcu poznać waszą córkę, może pójdziemy do baru, a młodych zostawimy niech się poznają?- Zaproponowała głupi plan mojej matce. Nie będę z nim rozmawiała. Jakbym nie miała już dość problemów z własnymi znajomociami. Wzięła moją matkę pod rękę i poszli wszyscy do baru pogrążeni w rozmowie.

- Jak Ci na imię?- Pyta chłopak.

-A niby po co Ci to wiedzieć?

-Ładnie zapytałem, nie bądź nie miła.- Zrobił nadąsaną minę.

-Ashley, a ty Louis. Tą przyjemność mamy już za sobą.

-Ładnie wyglądasz , wyszczekana żmijko.

- Dziękuję Milordzie, oh jak dobrze było usłyszeć taki komplement z usta takiego dżentelmena... - Z wrednym uśmieszkiem ukłoniłam się w starych latach damy w sukniach. Odeszłam. Oczywiście poleciał za mną. Idę do drugiego baru, żeby nie trafić na rodziców.

- Poproszę, hmm coś mocnego. Na koszt Elen.

- Miło Cię widzieć As, coś konkretnie czy byle co byle by mocne?

- Znasz mnie.

- A on jest z Tobą? - Barman - Eli skrót od Eliash podniósł brew i patrzył na dupka za mną, a przepraszam na Louisa.

- Niby tak ale nie do końca, matka próbuje mnie z nim ożenić, aczkolwiek nie pyknie. Co robisz po pracy? Może bym została i Ci pomogła? - Flirt się włącza, tak miałam z nim romans, średnio za każdym razem gdy na imprezach był barmanem.

Podał mi cała butelkę i wziął 3 kieliszki. Kazał iść za sobą na zaplecze drugiej sali. Ściągnął krzesełka odkrył stół i położył kieliszki.

- Zaraz wrócę, pójdę po sok, bo nie wiem czy nasza nowa gwiazdeczka pije czystą. - Poleciał po sok.

- Rozgość się, trochę tu za bawisz skoro mamy się poznać. Gdyby ciotka nie kazała mi chociaż dać ci szanse to bym tego nie zrobiła.

- Nie pije.

- No to się nie poznamy.

- Nie chce pić. Rodzice mnie prosili.

- No cóż bywa też tak, to możesz iść im powiedzieć że jesteś mamimsynkiem i się jej słuchasz. - Zaśmiałam się.

- Dobra, napije się. Ale nie dużo.

Trzy godziny później jesteśmy tak porobieni, że nie ogarniemy nawet własnych dłoni. Nie mówiąc o chodzeniu. Eli trzyma się trochę lepiej, wkońcu jest w pracy, co prawda zastąpił go kolega ale jednak jest w pracy. Graliśmy w nigdy przenigdy. Dowiedziałam się bardzo duzo o nowym koledze. Nie jest to przykład mojego ideału. I okazuje się że jest bisexualny zresztą jak Eli. Więc miałam mały pokaz całowania. Dowiedziałam się że ponoć nie umiem całować. Więc ja im też dałam pokaz całowania. Czuje sie ma tyle pijana żeby więcej już nie pić. Ciocia miała rację on nie jest taki zły. Ale nie chcemy być razem. On też nie chce. Chcemy być przyjaciółmi. On jest zakochany w chłopaku teraz, nie we mnie. Ja też jestem zakochana w kimś innym. Nie da się odkochać i zakochać na już, bo ktoś tak chce. Nie mamy pojęcia jak to rozwiązać. Ale jak będziemy trzeźwi to pogadamy normalnie. Nasza relacja póki co wygląda jak przepychanka rodzeństwa. Ja go cisne a on stara się mnie. Oczywiście mu nie zbyt wychodzi, za to mi genialnie. I nie dlatego że po pijaku jestem lepsza. Każdy tak o sobie uważa jak wypije. Śmieszne. Wróciliśmy do rodziców, znaczy poszliśmy potańczyć, ale nas złapali po chwili.

- Co to ma być?! Co ty sobą reprezentujesz smarkulo?!

- Reprezentuje dobrą zabawę! - Przekrzykuje muzykę. Która mam wrażenie jest strasznieeeee głośna.

- Dość tego. Jedziemy do domu.

- Nie. Mi tu jest dobrze. - Dalej wije się w rytm muzyki, jest  mocno zmysłowa, delikatna i tak samo każe mi tańczyć.

- Proszę Pani ona nie chce z Panią wracać. Proszę dać jej spokój.  - Znam ten głos. - Słoneczko chcesz ze mną jechać? Potrzebuje Twojej pomocy. Pilnie.

- Tak. Oczywiście dla Ciebie wszystko. - Uśmiechnęłam się do matki i z moim własnym Cudem opuściłam gale.

- Jestem na Ciebie wściekły. Jak mogłaś się tak upić? Jeszcze z kimś takim. Wsiadaj. - Otworzył moją drzwi z auta. Które nie zbyt mądrze zaparkował na trawniku tuż przed drzwiami.

- Jestem zła, nie dobra ble ble ble. Za to ty nie szanujesz czyjejś pracy i parkujesz na trawniku.

- To i takoj trawnik. Możesz nie dyskutować ze mną i po prostu się zamknąć najlepiej.

Zrobiło mi się przykro jak tak się do mnie odezwał. Kazał mi się zamknąć. I gdyby jeszcze powiedział to normlanie przeżyłabym, ale on to tak wrednie powiedział, ja rozumiem że jest wściekły. Wiem bo to powiedział, normalnie bym się nie skapnęła. Ale zrobiło mi się na tyle przykro że jak tylko wyjechaliśmy na drogę, odwróciłam się do szyby, zamknęłam się jak tego chciał i zaczęłam płakać. Po cichu, łzy same leciały. Nie musiałam się wysilać, ani nie wpadłam w panikę. One leciały po prostu. Chce do domu, nie chce mi pomagać.

- Zatrzymasz się, proszę?

- Po co?

- Zatrzymasz?

- Ah dobra.

Zjechał na chodnik, poznaje tą ulice to niedaleko mojej szkoły. Nie miałam zapiętego pasa, więc tylko otworzyłam drzwi tak szybko jak się dało i wysiadłam. Zaczęłam iść w stronę domu. Zawsze do szkoły czymś dojeżdżałam. Nie szukam pieszo. To kawał drogi. Ale jestem wstawiona więc myśli mam lepsze na tak długa drogę. Ciągle za mną krzyczał, ale szlam dalej. Miałam przeczucie że może wydarzyć się coś złego. Słyszałam jak krzyczy nie przestawał. Nagle poczułam rękę na moim ramieniu, popatrzyłam w górę i to nie był on. Dookoła mnie znalazło się 3 dwa razy większych ode mnie facetów. Ubranych na czarno, mieli tylko oczy odsłonięte, obróciłam zapłakana twarz do tyły. On już nie krzyczał do mnie tylko do nich że mają mnie puścić. Że ich zabije. Połamie nogi, i ręce. 2 innych facetów go trzymało na ziemi. Zaczęli go bić, kopać. Przez łzy już nic nie widziałam. Czułam się lekko i ciężko jednocześnie. Czułam jak serce zwalnia bieg, jak mózg przestaje myśleć. Jak płuca kończą oddychanie. Zemdlałam. Coś kojarzę jak mnie ktoś niósł. Nic więcej. Totalna pustka. Nie pamiętam nic. Nie wiem co się że mną działo. Nie czuje nic. Zero bólu, zero uczuć, martwa. Byłam martwa. Od środka umarłam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 09, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mój Własny Cud 💔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz