Rozdział 20

796 23 0
                                    

Kiedy dolecieliśmy na lotnisku było pięć razy więcej fanek niż w Korei. Krzyczeli imona chłopaków. Ciastek złapał moją dłoń wychodząc z samolotu pomachał wszystkim army.
Przeszliśmy do hotelu, w którym się zakwaterowaliśmy. Nie minęło dwadzieścia minut kiedy musieliśmy wychodzić.
Kolejna droga trwała około pięć minut. Dojechaliśmy na miejsce.
Przez kilka godzin chłopcy dokładnie dopracowywali każdy swój ruch. Wkładali w to swoje całe serce, by jak najlepiej wyjść. Na myśl że dzisiaj zostałam prawie zgwałcona aż przychodziło mi o wymioty.
Jungkook intensywnie ćwiczył, nie przeszkadzałam mu bo wiem że chce w swoim życiu jeszcze więcej osiągnąć. Na twarzy miałam cały czas uśmiech by nie budzić w nim podejrzenia o złe samopoczucie. Nie chcę go w żaden sposób dołować, stało się i tyle.

Machając nogami nad podłogą w rytm piosenki lekko się kołysząc. Piosenka ucichła a przed moją twarzą pojawił się Jeon.

-Jak się czujesz?

-Dobrze, wszystko w pożądku... - uśmiechłam się jak najlepiej potrafiłam.

Chłopak podniósł brew.

-Czyżby? Ty myślisz że twarz mówi wszystko?

Byłam zmieszana, z jednej strony nie powiem mu mojej historii bo za bardzo by się wtedy w to wtrącił. Wolę mu tego zwyczajnie nie mówić.

Cmoknął moje usta, odchodząc na parkiet.
Moja twarz odtwarzała totalnie coś innego niż miałam w sercu, rozpacz, krzyk i ból.
Codziennie nie myślałam nad tym, baa nawet zapomniałam. Ale kiedy ten chlopak był na tyle blisko... Wróciło.

~~~~~~~~

Na scenie widziałam swojego króliczka. Trochę bad króliczka,który zawsze próbował udawać bad boya.
Dawał z siebie wszystko, każdy jego ruch był perfekcyjny, dopasowany, pełen wdzięku.
Światła fleszy rozświetlały jego twarz na tyle jasno że można było zobaczyć jego delikatną, zadbaną cerę.
Światła zgasły, do rąk wzięli mikrofony.
Kilka zdań z fanami kiedy usłyszałam moje imię.

-Yoona, chodź do nas!

Do głowy by mi nie przyszło, że kiedykolwiek mogłoby się takie coś stać. Twoje... Wszystko zrobiło ci tak niesamowity prezent. Moim marzeniem od dzieciaka, kiedy to oglądało się Hannę Montanę tańcząc do czołówki serialu z mikrofonem, koniecznie różowym z cekinami.

Wzrok był skierowany tylko na niego. Tylko na nim mi zależało, to z nim przejdę resztę mojego życia, wiodąc piękne, niegrzeczne spokrewieństwo.

Wtuliłam się w tors Jeona, trzęsąc się jak galaretka. Nie mogłam nic z siebie wydusic. Kilka fanek z przodu miało plakaty przedstawiający,, ship" mnie i Kooka. Urocze.

Całość koncertu zakończyła się spadającymi, różowymi serduszkami oraz fajerwerkami. Spojrzałam na twarz chłopaka kiedy jego usta przywarły do moich. Czułam się jak śpiąca księżniczka uratowana przez swojego księcia. Światła zgasły, kiedy ogłoszono koniec koncertu.

Przez cały czas byłam z nim. Ale myslami byłam totalnie gdzieś indziej.

W hotelu chłopaki przyszli do naszego pokoju. Był powód do świętowania, w końcu Sukces Bangtanów. Wyszłam do łazienki, by się ogarnąć w sobie...
Kiedy do niej wszedł J-Hope.
Zapukał do nich.

-Sory, chciałem się tobie coś zapytać...

Jasne, dawaj. - uśmiechłam się promiennie,jednak ten wiedział o co chodzi. Przynajmniej tak sądzę.

-Czy... Coś się stało?

Pokiwałam głową na nie...

-Yoona... Czy cos sie stalo?

Z każdym pytaniem moje łzy były na wyciągnięcie ręki, ale dalej zawzięcie zaprzeczałam.

-Czy....

Nie potrafiłam dalej trzymać swoich emocji w sobie. Wtuliłam się w bruneta łkając z bólu i strachu.
Byl zaskoczony, pewnie nie spodziewał się mojej reakcji.

-Opowiesz mi? Jeśli nie to nie bede naci....

-Tak,opowiem Ci ale, nie mów tego Jungkookowi.

Pokiwał głową z przerażeniem. W jego oczach można było wyczytać przygotowanie do każdego rodzaju rozmowy.

-Kiedy miałam sześć lat, moi rodzice, bardziej ojciec,ale matka też nie była święta, wykorzystywali mnie psychicznie. Mój każdy dzień od 13 lat w górę wyglądał tak, że nawet czasami nie chodziłam do szkoły, bo byłam potrzebna ojcu. Kiedy prosiłam o jaką kolwiek reakcje mojej matki, udawała że tego nie widzi. Udało mi się to zapomnieć, aż do dzisiaj. Kiedy w samolocie zostałam prawie zgwałcona. Nie mogłam się ruszyć, bo widziałam po prostu ojca, który pragnie mojego ciała. Nie chcę mówić tego Jungkookowi bo się zdenerwuje i może coś zrobić...

Był totalnie zamurowany, z jego oczu poleciało kilka słonych łez. Przytulił mnie, szepcząc ciche,, spokojnie,już nic ci nie grozi ".

Wyszliśmy z łazienki po jakimś czasie, kiedy weszliśmy do pokoju....

true friends or fucking love || j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz