Po poznaniu Syriusza i rozmowie z nim Harry dużo rozmyślał. Doszedł też dzięki temu do ciekawych wniosków. Najważniejszym z nich był fakt że czarny pan i jego Śmierciożercy nie przebywający w Azkabanie nie znają jego poglądów politycznych. Fakt ten mógł być bardzo niebezpieczny zarówno dla Harrego jak i dla nich. A że Harry był raczej człowiekiem Czynu postanowił to zmienić. Dostanie się do Voldemorta było pierwszym problemem który musiał pokonać. Jednak dzięki Belli znał nazwiska prawie wszystkich śmierciożerców walczących w pierwszej wojnie czarodziejów. Wystarczyło jednego, znaleźć ,porwać i zastraszyć. Prościzna! Nie, zdecydowanie nie. To było trudniejsze niż przypuszczał. Padło na Dołochowa gdyż należał do wewnętrznego kręgu jak i nie miał zbytniej rodziny więc nikt by za nim nie tęsknił. Wieczorem, w piątek Harry w końcu po przestudiowaniu praktycznie połowy biblioteki Hogwartu (w tym działu zakazanego) znalazł to czego szukał. Książka mówiącą o zaklęciach i czarnych namierzających. Jeszcze tego samego dnia zaszył się w jednej z nieużywanych klas przygotowując się do rytuału Ivestigo. Zaklęcie użyte w nim było czarno magiczne i dość trudne. Może nie w wymowie a w ruchu różdżki. Harremu jednak się udało. Dopiero za trzecim razem ale dostał zamierzony efekt. Dołochow ukrywał się w jednym z budynków na Nokturnie. Harry szybko dotarł na miejsce. Była 5 nad ranem więc nigdzie nie było ludzi. Nastolatek zakradł się do mieszkania Śmierciożercy uprzednio rzucając te same zaklęcia co u Umbrige. Po chwili jego cel leżał związany w dodatku pod imperiusem. Razem teleportowali się do Malfoy Manor idealnie do sali tronowej w której aktualnie przebywał Lord.- Co się dzieje! Kim jesteś i jak śmiesz! - zaczął krzyczeć zdezorientowany czarny pan. Po chwili zauważył bliznę na czole chłopaka i wyciągnął różdżkę.
- Wybacz mi panie to wtargnięcie ale jest pewna ważna sprawa niecierpiąca zwłoki.
Voldemort zrobił podejrzliwą minę ale po chwili kiwną głową by Harry kontynuował.- Mój Panie jak pewnie wiesz ostatnie 10 lat spędziłem w Azkabanie i tam poznałem Bellatriks Lestrange która się mną zaopiekowała i jest dla mnie jak matka. W wojnie też jestem po tej samej stronie co ona. Chcę zostać śmierciożercą i w przyszłości pomóc ci odbić więźniów z Azkabanu i przejąć władzę nad magiczną Wielką Brytanią.
Voldemort spojrzał na nastolatka po czym wszedł mu do umysłu. Chłopak opuścił bariery. Po przeglądnięciu wspomnień Pottera Czarny Pan podszedł to niego.
- Harry naprawdę niesamowite. Twoje umiejętności są imponujące. W dodatku faktycznie moja droga Bella wychowała cię jak własnego syna. Mam więc dla ciebie propozycję; zostaniesz śmierciożercą ale też i moją prawą ręką co ty na to?
- To dla mnie zaszczyt mój panie.
- Więc podaj mi swoją lewą rękę i odsłoń przedramię.
Jak Lord kazał tak Harry uczynił i po paru minutach silnego bólu na ręce nastolatka widniał tatuaż, mroczny znak, symbol Czarnego Pana.
- A teraz chodź ze mną Harry do mojego gabinetu i zciągnij w końcu zaklęcia z Dołochowa.
- Tak mój panie
Gdy znaleźli się w gabinecie Voldemort zwrócił się znów do Harrego.
- A więc Harry czy umiesz wyczarować patronusa?
- Tak mój panie
- To dobrze, atak na Azkaban odbędzie się w przyszłym tygodniu w sobotę. Masz być tutaj o 17. Zrozumiano?!
- Tak panie
- Będziesz stał na czele oddziału śmierciożerców którzy mają za zadanie odgonić Dementorów i zabezpieczać drogę grupie którą kieruję ja.
- Oczywiście mój panie
- Dobrze, możesz wrócić do Hogwartu.
- Dziękuję mój panie
Gdy Harry wrócił do swojego Dormitorium od razu rzucił się na łóżko. Musiał odespać nieprzespaną noc.
CZYTASZ
Stracony
FanfictionHarry dostaje potężnego wybuchu przypadkowej magii. Wujostwo ginie. A Harry nie rozumiejąc czemu trafia do Azkabanu. Jak dalej potoczy się jego życie? [planowany remont opowiadania... Jest to jedno z moich pierwszych ff i jest no... źle napisane...