Mercy nie wiedziała co powiedzieć. On zabił! I to dla niej! Najgorsze jest jednak to że nie wiedziała czy bardziej jej to imponuje czy ją przeraża. W dodatku nawet jeśliby to komuś powiedziała nikt by nie uwierzył bo nie ma przecież dowodów. Zresztą czy ona chciała komuś powiedzieć? Wtedy Harry wróciłby do Azkabanu i pewnie dostał dożywocie. Nie, ona nie może na to pozwolić! Nikomu nie powie. Ale jednak czeka ją ciężka rozmowa z pewnym ślizgonem. Nagle zauważyła że Harry wyszedł z Wielkiej sali. Odczekawszy chwilę by nikt tego nie powiązał ruszyła za nastolatkiem. Dopadła go dopiero pod biblioteką.- Czekaj!
- Och, witaj płomyczku...
- Płomyczku?
- Tak, kojarzysz mi się z ogniem ale jesteś zbyt delikatna i słodziutka. Taki Płomyczek.
- Ja jestem wielkim i niszczycielskim płomieniem!
- Wow, płomyczek ma aspiracje.
- Ech... Zresztą nieważne. Nie po to tu przyszłam by się z tobą przegadywać.
- Nie? No to po co?
- By wyjaśnić pewne sprawy w związku z twoim zachowaniem.
- Ja nie widzę w nim problemu.
- A ja tak. Nie możesz tak po prostu zabijać kogo popadnie.
- Czemu nie? Przecież Greyback był potworem i mordercą. Zabijając go w sumie przysłużyłem się społeczeństwu. Gdzie moja pokojowa nagroda Nobla?
- Harry jeśli zabijesz mordercę liczba morderców na świecie będzie taka sama.
- Nie jeśli już wcześniej kogoś zabiłeś. Wtedy to przysługa.
- Dobra nie chce mi się z tobą kłócić, to nie ma sensu. Ale proszę nie rób tego więcej. - popatrzyła na niego oczami zbitego szczeniaczka.
- No dobrze. Nigdy więcej dla ciebie nie zabije.
- Dziękuję.
- Służę pomocą.
- Taaa... Właśnie widzę. A tak w sumie to po co tu przyszedłeś?
- Po to. - Odparł Harry i wskazał książkę stojącą na półce.
- "Szczegółowa historia Hogwartu Tom I-V" - przeczytała - po co ci to?
- Szukam czegoś.
- Czego?
- Jak znajdę to ci pokażę.
- Ech... Zgoda.
- Za niedługo lekcje się zaczynają - nagle zauważył Harry.
- Tak, fakt, to może ja już pójdę.
- Do zobaczenia. - pożegnał się Harry i tak jak poprzednio pocałował ją w rękę.
- Do zobaczenia. - odpowiedziała mu z rumieńcami na twarzy i wyszła z biblioteki.
Marcylia szła do dormitorium Gryffindoru po swoją torbę jednocześnie rozmyślając o pewnym avadookim chłopaku. Był mordercą i powinna się go bać. Powinna... ale nie potrafiła... W jakimś niezrozumiały dla niej sposób pociągał ją. Miał w sobie coś wyjątkowego. I mimo że był zły i okrutny, a jego serce czarne to ona jeszcze nauczy go kochać i szanować świat i innych ludzi. Chociażby miała zginąć lub zwariować to naprawi Harrego. Wróci tego niewinnego chłopczyka. Znajdzie w jego środku resztki dobroci i sprawi że zakiełkują. Razem uratują świat! Tak, to jest jej plan!
CZYTASZ
Stracony
FanfictionHarry dostaje potężnego wybuchu przypadkowej magii. Wujostwo ginie. A Harry nie rozumiejąc czemu trafia do Azkabanu. Jak dalej potoczy się jego życie? [planowany remont opowiadania... Jest to jedno z moich pierwszych ff i jest no... źle napisane...