Harry stał właśnie na zebraniu śmierciożerców. Nie było to jedno z najprzyjemniejszych doświadczeń. Czarny Pan był wściekły. Wiedział że ktoś niszczy jego Horkruksy. Wiedział o śmierci Nagini.
Krzyczał i torturował swoich Bogu winnych zwolenników. Wszyscy przerażeni kulili się w sobie. Wreszcie ten-którego-imienia-niewolno-wymawiać wstał i zmierzył salę surowym spojrzeniem.- Moi drodzy, nie mamy wyjścia. Ci głupcy zaatakowali pierwsi. Odpowiemy ogniem na ogień! Jest już otwarta wojna! Nie bójmy się już ujawniać! Pokażemy światu swoją potęgę! Niech świat upadnie przed nami na kolana!
Po jego przemowie wezbrały brawa i gwizdy. Spotkanie się skończyło. Harry podbiegł do Belli i Rudolfa mówiąc że musi z nimi porozmawiać. Miał plan by i oni zobaczyli to co on. Umówili się na za godzinę w posiadłości Lestrange wraz z Rabstanem, Scottem i Nickiem.
Wszedł do salonu. Pociły mu się dłonie. Spojrzał na swoją rodzinę, wziął głęboki wdech i nerwowo wypuścił powietrze starając się uspokoić.
- Posłuchajcie mnie ale proszę do końca bo wiem że to co powiem może być kontrowersyjne ale dość ważne.
Przyłożył swoją różdżkę do głowy i wyciągnął niebiesko-szarą mgłę. A dokładnie wspomnienie tego co zobaczył w przyszłości. Mgła otuliła wszystkich w pokoju.
- Harry, co to było? - zapytała po jakimś czasie Bella.
- Mamo, to właśnie jest przyszłość. O tym chciałem z wami porozmawiać. To przyszłość w której wygrał Voldemort.
- Niemożliwe! - podniósł głos Nickolas.
- Możliwe i niestety prawdziwe. Nie chcę jej i może was rozczaruję ale nie mam zamiaru brać w tym udziału. To ja zabiłem Nagini i zniszczyłem dziennik. Nawet jeśli kiedyś przez to zginę z rąk Czarnego Pana.
- Harry ale co ty mówisz! Ty siebie słyszysz! Dlaczego ty chcesz zginąć z ręki Czarnego Pana! Dlaczego ty w ogóle chcesz zginąć!
- Bo wolę nie żyć niż być kojarzonym a tym bardziej przyczyniać się do takiej przyszłości jaką widzieliśmy. Nie zmienisz mojego zdania. Nie musisz akceptować. Jesteś dla mnie rodziną, a rodzina jest najważniejsza! I ta przyszłość tą rodzinę niszczy! Nie robię to ze względu na ideę a właśnie ze względu na rodzinę.
- Rodzinę... - mruknęła Bella - Harry ja chyba rozumiem co chcesz powiedzieć. Pragnę cię poinformować że nie musisz sam sobie radzić. Jak powiedziałeś jesteśmy rodziną więc pomagamy sobie i zawsze cię będziemy wspierać bez względu na to po której stronie w tej wojnie jesteś. Kocham cię i to się nie zmieni. Widzisz nigdy nie myślałam że będę w stanie odczuwać tyle pozytywnych emocji. Zwłaszcza do jakiejś osoby. Kiedyś przyjemność sprawiały mi tylko krzyk, ból moich ofiar i czarna magia. Teraz jest inaczej. Nauczyłeś mnie tego czego nikt nie umiał więc spisywali mnie na straty jaką tą złą. Ty mi zaufałeś i pozwoliłeś być mi soba i się otworzyć. Być osobą która też coś czuję. Dziękuję ci za to Harry mój Kochany synku. Moja mała Adawko... - spojrzała na Harrego i uśmiechnęła się delikatnie, a w ich oczach tańczyło wzruszenie i ślady światła w tych czarnych jak Smoła duszach.
Marcy się udało i to bardziej niż przewidywała, znalazła światło w Harrym a on w Belli.
~~~
Harry szedł korytarzem w Hogwarcie ciesząc się z faktu że wciąż miał swoją rodzinę przy sobie. Szedł w kierunku dormitorium Gryfonów gdyż miał się spotkać z Marcy. Chciał ją zabrać w miejsce gdzie jeszcze nie była. W miejsce gdzie od dekad nikogo nie było. Już wszystko przygotował teraz tylko trzeba było zabrać tam swoją wybrankę. Przed portretem grubej damy już stała pani jego czarnego serca ubrana chabrową sukienkę pasującą jej do oczu.- Witaj Harry...
- Witaj Płomyczku... - przywitał się i ucałował ją w rękę.
Zeszli na drugie piętro a potem Harry zawiązał jej oczy czarną wstążką. Dotarli na miejsce i postawił ją na ziemi gdyż ostatni kawałek niósł ją na rękach.
- Płomyczku?
- Tak Harry?
- Pamiętasz jak kiedyś bibliotece szukałem pewnej książki?
- Tak. Pierwszej części historii Hogwartu jeśli się nie mylę.
- Masz rację. Powiedziałam wtedy że czegoś szukam i że jak znajdę to ci powiem co to.
- Znalazłeś? Co to?
- Ha Ha - zaśmiał się Harry nad entuzjazmem w głosie Marcy. - znalazłem. To moja droga jest Komnata Tajemnic, dzieło samego Salazara Slytherina. - powiedział i odwiązał jej oczy.
Mercy wciągnęła szybko powietrze. Znalazł coś co podobno nie istniało. I w dodatku zabrał ją tam. Przed jej oczami malowało się ogromne pomieszczenie z głowami węży i wodą po bokach które normalnie wyglądałyby upiornie lecz nie teraz gdy po wodzie pływały płatki róż i świece a na końcu stała ogromna Kanapa z tysiącem poduszek. Teraz było romantycznie...
- Och! Harry to jest niesamowite, ty jesteś niesamowity! I to wszystko dla mnie... Dzięki tobie czuję się wyjątkowa...
- Płomyczku! Ty jesteś i zawsze będziesz wyjątkowa!
Mercy podeszła do niego i pocałowała go mocno w usta zakładając na jego szyję swoje ręce. Złapał ją delikatnie w pasie a ona zaczęła powoli ściągać mu koszulę nie przerywając namiętnych pocałunków. Przeszli w kierunku sofy po drodze gubiąc swoje ubrania. Tej nocy żadne z nich nie wróci do swojego dormitorium...
CZYTASZ
Stracony
FanfictionHarry dostaje potężnego wybuchu przypadkowej magii. Wujostwo ginie. A Harry nie rozumiejąc czemu trafia do Azkabanu. Jak dalej potoczy się jego życie? [planowany remont opowiadania... Jest to jedno z moich pierwszych ff i jest no... źle napisane...