Dzień Dwudziesty Ósmy : Pierwsza Rocznica

1.6K 85 38
                                    

Pov. Harry

Powoli, a zarazem ostrożnie otworzyłem drzwi od sypialni mojej i Draco, trzymając w dłoniach tacę ze śniadaniem.

Odłożyłem ją na stolik nocny, i zamknąłem cicho drzwi. Położyłem się na łóżku obok chłopaka, całując go w szczękę, i bawiąc się jego włosami.

Widząc zaspane oczy chłopaka uśmiecham się delikatnie. Biorę tacę, i kładę ją sobie na kolanach. Podaję ślizgonowi kubek z kawą, a sam popijam swoją ulubioną herbatę zwykłą, z czterema łyżeczkami cukru.

Słyszę od mojego chłopaka ciche dziękuję, i już po chwili zaczynamy jeść w ciszy śniadanie. Nie potrzebujemy słów, aby się rozumieć. Znamy się na tyle długo, że wystarczy nam jedynie swoja obecność.

Kiedy na talerzach było pusto, a w kubkach zostały jedynie drobinki nie rozpuszczone cukru, odłożyłem drewnianą tackę na szafeczkę, a sam wtuliłem się w tors blondyna.

Oczywiście chłopak objął mnie, i pocałował w czoło, bawiąc się jedną ręką moimi włosami. Uśmiechnąłem się delikatnie, rysując na jego torsie palcem jakieś rysuneczki.

– Zwolnij się dzisiaj trochę wcześniej z pracy, Harry. Chciałbym, żebyśmy spędzili ten dzień razem – wymruczał mi do ucha.

– Uh, no dobrze. Postaram się być na drugą w domu, ale nic nie obiecuję. Mogę też być o trzeciej – w myślach obiecałem sobie być w domu na czternastą.

– Dobrze, tylko nie jedz zbyt dużego lunchu, bo znowu nie zjesz mojego obiadu – zaśmiał się cicho, a ja mu zawtórowałem.

Pov. Draco

Dochodziła godzina czternasta, a ja kończyłem właśnie gotowanie obiadu. Wyłączyłem palnik, i zacząłem nakładać jedzenie na talerze, a następnie kłaść je na stole.

Zapaliłem również świece zapachowe. Przygasiłem światło, aby wszystko lepiej wyglądało, i zdjąłem z siebie fartuch. Powiesiłem go na wieszaku w kuchni, a sam zdjąłem z siebie koszulkę. Złożyłem ją, i wrzuciłem do kosza na pranie, następnie zakładając na siebie białą koszulę. Spojrzałem jeszcze przelotnie w lustro i zszedłem na dół.

Harry właśnie zdejmował z siebie kurtkę. Podszedłem do niego i pocałowałem policzek, zapraszając do stołu. Chłopak uśmiechnął się do mnie promiennie, i zarumienił, na mój komplement.

Usiedliśmy przy stole, w ciszy, jednak tej przyjemnej, jedząc zrobiony przeze mnie posiłek.

Po drugim daniu, którym było spaghetti, przyszedł czas na deser, w postaci ciasta ze śmietaną i brzoskwinami, zarówno w środku jak i na zewnątrz.

Około dziewiętnastej wyszliśmy z domu, na spacer do parku, gdzie często chodziliśmy. Usiedliśmy na naszej ławce, gdzie spytałem się go, o bycie moim chłopakiem. Nie bez powodu wybrałem to miejsce.

Korzystając z okazji, kiedy chłopak zapatrzył się, w małą, bawiącą się dziewczynkę, ja uklęknąłem przed nim na jedno kolano i wyjąłem z kieszeni spodni srebrne, kwadratowe pudełeczko. Otworzyłem je, i zacząłem mówić:

– Harry, od zawsze w moim życiu dużo znaczyłeś. Zaczynając od momentu, kiedy poznaliśmy się w pociągu do Hogwartu, aż do teraz, kiedy to klęczę przed tobą, chcąc Cię  prosić o rękę. Pokochałem Cię już na trzecim roku, ale okropnie bałem się, i wciąż się boję Cię stracić, co jest paradoksem, bo Malfoy'owie się nie boją. Wracając, czy uczynisz mi ten zaszczyt, i wyjdziesz za mnie? – zapytałem.

Po kilku chwilach na palcu gryfona widniał pierścionek, a ja mocno go przytulałem. Nasza rocznica była zdecydowanie udana. Jak każda chwila, z moim, ukochanym okularnikiem.

~Nika

30 dni OTP challengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz