Dzień Szesnasty : Baśń

1.8K 104 24
                                    

Pov. Harry

– Mmm… Harry? – wymruczał blondyn wtulony w moją klatkę piersiową.

– Tak? – zapytałem przeczesując jego blond kosmyki.

– Opowiesz mi coś? – zaproponował zamykając oczy.

– Jasne, mogę Ci opowiedzieć baśń – uśmiechnąłem się.

Odczekałem po czym odchrząknąłem i zacząłem opowiadać, wciąż przeczesując palcami blond kosmyki włosów ślizgona:

– Dawno, dawno temu żył pewien arystokrata o mocnym charakterze, ale czułym sercu. Jednak nikomu nie pokazywał tej dobrej strony, przecież jest arystokratą, nie może. Wiele razy chciał zrezygnować z tronu, jednak było to niemożliwe. Rodzice mu na to nie pozwalali. A nasz biedny dziedzic chciał tylko trochę prawdziwej miłości, nie takiej sztucznej jaką wszyscy mu dawali.

Wziąłem głęboki wdech patrząc na stalowookiego, i kontynuowałem.

– Wszystko zostawało bez zmian. Król i królowa przygotowywali się do znalezienia księciu żony i objęcia przez nich tronu. A blondyn noc w noc użalał się nad sobą, że nie potrafi się postawić rodzicom, i nie może znaleźć swej prawdziwej miłości. I pewnie wszystko potoczyłoby się zgodnie z planem, gdyby nie jeden chłopak o wiecznie roztrzepanych, czarnych włosach – uśmiechnąłem się słysząc chichot blondyna na określenie moich włosów.

– Chłopak ten, nie był może i zbyt piękny i nie dorównywał księciu w niczym, ale miał coś. Miał serce arystokraty. Być może był nawet nieświadomy tego, że przyszły król zakochał się w zwykłym chłopaku ze wsi o pięknych, zielonych oczach – poprawiłem okulary.

– Blady blondyn kazał przyprowadzić chłopaka z wadą wzroku do niego. Ku jego zdziwieniu nie widział w jego oczach strachu, nie widział szczęścia. Widział tylko ból, i nienawiść. Dopiero po kilku długich i ciężkich godzinach zrozumiał. Kazał za wszelką cenę go tu przyprowadzić. A wszelką ceną okazała się być zamordowana rodzina chłopaka o trawiastych oczach – westchnąłem ciężko wyobrażając sobie rodziców.

– Po wielu miesiącach i wielu próbach arystokracie udało się zdobyć serce swojej miłości. Ich romans mógł w każdej chwili zostać wydany wszystkim ludziom, jednak oni się tym nie przejmowali. Mieli plan, że wtedy uciekną jak najdalej stąd – uśmiechnąłem się delikatnie.

– I tak też zrobili. Uciekli razem żyjąc tak do końca swych dni. Szczęśliwie i ze sobą. Bo każdy zasługuje na miłość, nieważne jak bardzo okropny jest. – pocałowałem ślizgona w czoło widząc jak śpi.

Sięgnąłem po puchowy koc i przykryłem go, kładąc się obok niego.

~Nika

30 dni OTP challengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz