Chciałem się bronić. To nie moja wina.
Jeden dzień gorszy od drugiego. Fortuna wydana na bandaże, długie, nieprzespane noce i ból. Ciągły, nieustający ból. Zarówno fizyczny jak i psychiczny.
Chciałem to zatrzymać. Teraz.
Miałem pomysł.
W tajemniczym pokoju znajdowała się cała kolekcja broni. W prawdzie nie byłem tam od lat, ale od czasu do czasu miewałem okazję zajrzeć, gdy potwór tam wchodził.
Z tego, co udało mi się zauważyć, wystrój zbytnio się nie zmienił. Jedynie dywan był inny. Ten, który wcześniej został zalany benzyną, szybko znalazł się na śmietniku.
Dzisiaj widziałem, że on nie zamknął pokoju na klucz. Wieczorem, gdy wszyscy już głęboko spali... Można to nazwać właściwie środkiem nocy. Wtedy właśnie postanowiłem szarpnąć za klamkę.
Drzwi ustąpiły dopiero po chwili. Stawiały lekki opór, a gdy udało mi się już je uchylić, wydały z siebie głośne, przeciągłe, bolące w uszy skrzypnięcie.
Zacisnąłem zęby i przestałem się ruszać. Wstrzymałem oddech, starając się usłyszeć nawet najcichsze dźwięki. Stałem tak ze dwie minuty, póki nie upewniłem się, że nikt się nie obudził.
Wkroczyłem do środka. Pamiętam, że kiedyś wszedłem tu ze świeczką. Dziś nie miałbym odwagi wziąć tego czegoś do ręki. Ogień byłby za blisko. Postanowiłem zaryzykować i zapalić światło.
Słabe oświetlenie pozwalało pozostać w miarę niezauważonym. A tego właśnie chciałem.
Spojrzałem na regał. Niegdyś wyposażony w różne pierdoły, teraz był niczym muzeum ze wszystkimi rodzajami noży.
Wziąłem jeden z nich do ręki. Delikatnie przejechałem palcem po ostrzu. Mój bandaż natychmiast ustąpił. Nawet w skórze zrobiła się płytka rana. Przejechałem po niej językiem, by załagodzić pieczenie.
To narzędzie było naprawdę ostre.
Złapałem obiema dłońmi za rękojeść.
Był również wygodny do trzymania. Czy mógłbym go ukraść? Chciałbym nauczyć się nim posługiwać.
Machnąłem nim raz w lewo, raz w prawo, chcąc zsynchronizować się z ciężarem.
Leżał idealnie w dłoni. Był wręcz doskonałym narzędziem do zadawania ciosów, cięcia... Mordowania...?
To broń. Najprawdziwsza broń, a ja ją właśnie trzymam. Przeraziłem się. Czułem się, jakbym miał w ręku coś, co rani innych. Coś złego.
Przez moje ciało przepłynął dziwny dreszcz. Był to strach połączony z podekscytowaniem. Tak silne narzędzie, a ujarzmione przeze mnie. Ja byłem jego panem.
Od razu poczułem się pewniej. Podrzuciłem je trochę, by móc następnie złapać. To jednak nie poszło po mojej myśli.
Czego ja się spodziewałem?
Nie byłem na tyle zręczny, by chwycić go z powrotem.
Obracające ostrze na moment zatopiło się w mojej nodze, by już po chwili z niego wypaść, zostawiając centymetrowe wgłębienie, z którego natychmiast poczęła wypływać krew. Ciecz płynęła dosłownie jak woda z kranu. Z trudem stłumiłem krzyk przerażenia.
Natychmiast złapałem za ranę i mocno ucisnąłem, by krew nie miała jak wypływać. Nie wiedziałem niczego o pierwszej pomocy, więc po prostu postanowiłem poczekać, aż przestanę krwawić. To przecież musiało kiedyś nastąpić. Moje dłonie były dobrą tamą. Nic się nie przedostawało. Jedynie bandaże na niej przybrały ciemno-czerwony odcień, a przy tym stały się mokre.
Nie wiedziałem, kiedy będzie "już", więc na tamowaniu spędziłem około godzinę. Oderwałem ręce. Wszystko było w porządku. Krew już nie leciała. Widziałem swoje własne mięso, co mnie przerażało. Zdjąłem trochę bandażu z brzucha, bo i tak skórę zakrywała bluzka. Ciasno owinąłem nogę, uprzednio odrywając jeszcze rękaw z koszulki i dołączając go do opatrunku.
Najciszej, jak tylko mogłem, pobiegłem do kuchni, skąd wziąłem mokrą szmatkę.
Musiałem posprzątać. Nikt nie mógł się dowiedzieć.
Na początku przetarłem ostrze i włożyłem je pod łóżko. Potem zabrałem się za podłogę.
Choć ciecz zdążyła wsiąknąć głęboko w dębowe panele, ja nie zamierzałem się poddać. Tarłem tak mocno, że sama ścierka zostawała na podłodze.
Gdy skończyłem, świtało. Gdzieś z głębi domu, usłyszałem mocno charakterystyczne kroki.
Potwór się obudził.
Czym prędzej wskoczyłem na łóżko, do mamy. Udawałem, że śpię, by nic nie podejrzewał.
CZYTASZ
𝙽𝙸𝙴Ś𝙼𝙸𝙴𝚁𝚃𝙴𝙻𝙽𝚈 - 𝙿𝚊𝚖𝚒ę𝚝𝚗𝚒𝚔 𝙼𝚘𝚛𝚍𝚎𝚛𝚌𝚢
Fanfiction~ I chociaż próbowałem wiele razy... Ja nadal trzymam się przy życiu ~