XVI

414 35 20
                                    

— To co? Jutro kolejne morderstwo? — uśmiechnąłem się.

— Yh... Ta... Jasne...

— Dziwnie się ostatnio zachowujesz. Jakbyś nie chciał tego robić. A przecież mówiłeś, że kochasz zabijać, jak ja!

— Zack...

— Masz jakiś problem ze sobą, czy co?! — wrzasnąłem, wskazując na niego swoim nożem. Ostatnio stałem się bardziej nerwowy. Ten chłopak wykręcał mi sporo numerów, więc moja minimalna cierpliwość, skruszyła się jeszcze bardziej.

— Ja? To ty masz problem ze sobą! — wściekł się. W kilku krokach znalazł się przy mnie, przykładając swoją olbrzymią kosę mi do gardła.

— O czym ty mówisz?! — zapytałem, gdy ten przygwoździł mnie do ściany.

— Jesteś chory! Jak można odbierać komuś życie dla przyjemności?! Przecież to nie ma sensu! Ja przynajmniej okradam ludzi, a tobie nie zależy nawet na forsie!

— Przecież... Mówiłeś, że ty też lubisz...

— KŁAMAŁEM! — przerwał mi — Kłamałem, żeby do ciebie dołączyć! Teraz widzę, że to był błąd!

Mój oddech stał się płytki i nieregularny. Nigdy dotąd nie czułem się w ten sposób. Nigdy dotąd, nie zostałem przez nikogo tak podle zdradzony, oszukany. Mój jedyny przyjaciel, jedyna osoba, którą darzyłem zaufaniem, okazała się być przeciwko mnie. Nie mogłem w to uwierzyć. Przez ten cały czas, żyłem w jednym, wielkim kłamstwie! A wydawało się być tak idealnie...

— C-co? — czułem, jak głos mi się łamie, a w oczach zdążyło zebrać się nawet kilka łez, które z całej siły próbowałem powstrzymać.

— To, co słyszysz! — warknął, przysuwając kosę jeszcze bliżej mojego gardła.

Zginę. To koniec. Victor był zbyt mocno zdeterminowany, by teraz odpuścić i ryzykować, że wydam go w ręce policji. Byłoby już po mnie, gdyby nie ten nagły przypływ gniewu. Gniewu? Nie... Furii!

Nie mogłem umrzeć! Nie po to zaszedłem tak daleko! To nie ja zasłużyłem na karę. O nie. To nie ja byłem pieprzonym kłamcą!

W mgnieniu oka zniżyłem się do półprzysiadu, uwalniając się tym samym od broni, przyłożonej do szyi. W tej samej sekundzie - tak, żeby Victor nie zdążył się zorientować - wbiłem swój nóż pod jego szczękę sprawiając, że ostrze przeszło przez jamę ustną i zatrzymało się dopiero w podniebieniu.

Chłopak jęknął niemal bezdźwięcznie, po czym upadł na kolana, by następnie osunąć się na podłoże. Jego wzrok stał się kompletnie nieobecny. To ten sam rodzaj wzroku, który widziałem przy dziesiątkach innych morderstw. Niby bez różnicy, a jednak coś bolało. Tak jakby w środku. Prosto w sercu. Coś, jakby chłód. Jak sopel, który rani, przebijając tkankę mięśni.

Tyle miesięcy. Nierozłączni, a teraz? Teraz znów zostałem sam. Zdany tylko na siebie. Wszyscy kłamią. Nikomu nie można zaufać. Nawet przyjacielowi. Jedynemu przyjacielowi.

— Nienawidzę kłamstw — wyszeptałem, zaciskając zęby.

Podniosłem kolosalnych rozmiarów kosę i przełożyłem ją przez ramię. Teraz to będzie moja broń. Nowa, lepsza. Jedynie ja będę potrafił się nią poprawnie posługiwać, nie kalecząc się przy tym. Już na zawsze samotny. Od teraz, już na zawsze.

———————

No ja wiem, że Zakku dostał kosę od Graya (btw, nieźle to brzmi XD), ale pozmieniałam,żeby było ładnie.

𝙽𝙸𝙴Ś𝙼𝙸𝙴𝚁𝚃𝙴𝙻𝙽𝚈 - 𝙿𝚊𝚖𝚒ę𝚝𝚗𝚒𝚔 𝙼𝚘𝚛𝚍𝚎𝚛𝚌𝚢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz