XVII

448 39 96
                                    

Nudziło mi się. Nikt nie zabroni mi robić czego tylko chcę. Nie zważam na prawo. Pragnę jedynie rozrywki i adrenaliny. Czegoś, co wypełni pustkę we mnie. Nienawidzę tego uczucia.

Tak właśnie stałem się swojego rodzaju naukowcem. Dobra, nie. To chujowo brzmi. Po prostu zacząłem podglądać. O tak. To brzmi bardziej, jak ja.

Na celownik wybrałem sobie zakochane pary. Obserwowałem je. Widziałem, jak się ze sobą liżą. Obrzydliwe. O ile ja dawałem czasem Victorowi gryza czekolady, to to to była kuźwa przesada. Wiem, że jestem fleją, ale no ja pierdole. Higiena, ludzie. Pewnie któreś wpierdala gluty, a potem przekazuje to temu drugiemu.

No więc to są moje przemyślenia na temat pocałunków.

Dodam tylko jeszcze, że to musi być serio ciekawe, że oboje mają na to chcicę. Nie sądziłem, że ktoś aż tak bardzo będzie chciał bliskości, że pociągnie się to do tego stopnia. Osobiście... Jakby to ująć... Nigdy tego nie robiłem i nie mam zamiaru.

Tak, trenowałem na poduszce.

Ale do cholery.

Byłem.

Kuźwa.

Ciekawy.

To zwykła zabawa! Nie potrzebuję tego!

Na kolejny ogień... Nie kurwa, w moim przypadku, to złe określenie.

Po prostu przyglądałem się też przytulaniu.

Czasem pary robiły to długo, a czasem tylko króciutko na przywitanie i pożegnanie. I to nie tylko te chore zakochańce. Nawet przyjaciele.

Ja i Victor nigdy nie... Eh... Za często wspominam tego chuja... Ale co ja poradzę? Mimo wszystko... W jakiś sposób się do niego przywiązałem... I teraz, gdy znów jestem sam... Brakuje mi go... Znaczył dla mnie wiele, choć nigdy mu tego nie powiedziałem. Pomimo tego, że okazał się być chujem i tak za nim tęsknię oraz miło go wspominam. Może to dlatego, że wiem, że nikt więcej nie będzie w stanie się do mnie zbliżyć tak bardzo, jak on.

Wracając.

W trakcie patrzenia, sam siebie objąłem i zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie, że trzymam w ramionach jakąś ważną dla mnie osobę. Zrobiło mi się dziwnie miło na sercu. Poczułem niewyjaśnioną ulgę. Ta pustka zniknęła na parę minut.

...

Lecimy dalej - seks.

Polazłem za jakąś parkom. Przemieszczałem się po dachach, bym nie był zbytnio widoczny.

Zakochani weszli sobie w krzaki. Idealnie wszystko widziałem.

Zaczęli się całować. Bardzo namiętnie. Miałem wrażenie, że toczą jakąś walkę, kto pierwszy kogo pożre.

Potem zaczęło się zdejmowanie ciuchów. Otworzyłem szerzej oczy. Co jak co, ale pierwszy raz widziałem cycki. Swoją drogą, to prawie ich nie było. Gruba baba, a balonów brak. Suka wypchała sobie stanik. Temu kolesiowi to jednak nie bardzo przeszkadzało. On sobie wypchał pewnie spodnie! Bo jak je zdjął... Kuźwa żałuję, że za nimi polazłem... Mały, wygolony pindolek.

Mężczyzna powinien mieć zarost! Tak, jak ja. Nie mam brody, ale moimi włosami od pasa w dół, to mogę się już chwalić.

Nie minęło dużo czasu, a gościu wsadził chuja w jej cipę. Obrzydliwe. Dlaczego wybrałem właśnie taką parę? Mogłem wybrać kogoś, kto jest chociaż młodszy... Jakiś nastolatków, czy coś...

Kuźwa, stare małżeństwo... Zupełnie mnie popierdoliło...

W późniejszym czasie, obserwowałem jeszcze parę innych stosunków. Szkoda, że pierwsze widoki wyglądały, jak wyglądały, ale przy następnych się podnieciłem.

Mój interes stwardniał. Rozpiąłem spodnie i go wyciągnąłem. Przejechałem wnętrzem lekko zaciśniętej dłoni po imponującej długości.

Los dał mi chuja marzeń, którego nie mam jak wykorzystać. To przykre. Chciałbym zaruchać. Ręka nie jest z pewnością tak ciepła, jak czyjaś ciasna cipka.

Ale nie ma co marzyć. Zwaliłem sobie, kończąc przed nimi. To by było na tyle.

Eksperyment się jednak na tym nie skończył. Jak mówiłem - nuda.

Podjąłem się drastycznych środków. Postanowiłem ranić. Ranić, ale nie fizycznie. To znaczy, nie tylko. Zależało mi, by skrzywdzić psychikę. Dopiero później zdałem sobie sprawę, jak wielkim chujem jestem, że postanowiłem zrobić coś takiego.

Otóż powtórzyłem to parę razy na różne sposoby - zabijałem jedną osobę i patrzyłem, jak druga na to zareaguje. Zrobiłem to raz na oczach drugiej połówki mojej ofiary. Dopuściłem się nawet tortur.

Pamiętam tę jedną, upalną noc. To była ciemna uliczka.

Jakaś parka prawie zaczęła się ze sobą pieprzyć, ale wtem zza rogu wyskoczył seryjny morderca - Isaac Foster. No i im przeszkodziłem.

Złapałem typa za koszulę, a następnie unieruchomiłem go, zabraną ze sobą liną. Laska natomiast była trzymana przeze mnie. Przyznam, że nawet nie brzydka. Ciałko miała całkiem całkiem, ale nie mój typ. Wolę młodsze.

Tak, czy inaczej, przywiązałem typa do jakiejś rury, która z kolei przytwierdzona była do ściany budynku. Wyjąłem nóż z kieszeni.

Kobitka miała na sobie obcisłą, czerwoną sukienkę do pół uda, bez ramiączek i obcasy, czy tam szpile. Nie znam się, jestem facetem. Wszystko to, bardzo podkreślało jej figurę.

Niewzruszony, zrobiłem jej kilka płytkich cięć przy obojczyka, jednak wystarczająco głębokich, by zostały blizny.

— ZOSTAW JĄ! — darł ryja mężczyzna — NIC CI NIE ZROBIŁA! — zaśmiałem się jedynie na widok tej paniki — WEŹ MNIE! — wrzasnął, czym mnie mocno zaskoczył.

— Ciebie? — uniosłem jedną brew, wskazując na niego nożem.

— Nie rób jej krzywdy! Błagam! — rozpłakał się. Legitnie się poryczał.

— Pizda — niewzruszony, wbiłem szatynce ostrze w szyję na całą długość, by od razu potem, gwałtownie nim poruszyć. Głowa niemal odpadła.

— NIE! — pisnął. Zaczął szybko oddychać. Jego wzrok zrobił się jakiś taki inny. Widziałem w nim z początku cierpienie i nienawiść, a potem... Potem zastąpiła go jakby panika.

Nawet nie zdążyłem się zorientować, ale gość dostał jakiegoś ataku. Po krótkiej chwili sam z siebie skonał.

Puściłem martwe ciało i otarłem policzek z krwi.

No nieźle.

Na drugi dzień dopadły mnie wyrzuty sumienia. W prawdzie przy tego typu eksperymentach widziałem załamanie samotników, a nawet ich samobójstwa, ale tym razem... Tym było coś zupełnie innego.

Czułem się, jak najgorszy śmieć. Byłem najgorszym śmieciem. I jestem. I będę. Potwór. Jestem takim potworem, że przerażam nawet sam siebie...

Nienawidzę siebie... Nienawidzę...

𝙽𝙸𝙴Ś𝙼𝙸𝙴𝚁𝚃𝙴𝙻𝙽𝚈 - 𝙿𝚊𝚖𝚒ę𝚝𝚗𝚒𝚔 𝙼𝚘𝚛𝚍𝚎𝚛𝚌𝚢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz