|| Część siódma ||

147 19 4
                                    


|| Steve || 

Oglądałem film z zaciekawieniem, co jakiś czas z przyzwyczajenia gładząc włosy młodszego chłopaka. Nie byłem zdziwiony faktem iż żaden z nas nic nie mówił. W końcu oglądaliśmy, a ja po raz drugi zastanawiałem się nad zachowaniem obojga z postaci. Taki niewinny film, prosty , można powiedzieć, że najzwyczajniejszy w świecie, a jednak za każdym razem coś we mnie pęka.

Gdy skończyliśmy już oglądać, spojrzałem z góry na chłopaka, który mimo wszystko wydawał się dość spięty.
- Co się dzieje? - zapytałem i patrzyłem na niego uważnie, gdy mimo napisów końcowych ciągle trwał z wzrokiem uwiecznionym na telewizorze.
- Nic proszę pana...po prostu ten film za każdym razem wywołuje u mnie inne emocje. - Odparł, a ja westchnąłem na jego odpowiedź.
- Wiesz...ten film jest cudowny jednak też łamiący serce. Widzę, że nie tylko ja lubię się mocniej zagłębiać w to nawet po obejrzeniu filmu czy serialu. - Pogłaskałem chłopaka raz jeszcze po włosach i obdarowałem go ciepłym uśmiechem, zerkając na godzinę. Niby trochę się zeszło, jednak i tak jest wcześnie. Obserwowałem chłopaka jak wstaje i podchodzi do ściany. Jak muska palcem obrazy, moje obrazy, które wisiały na ścianie. Stał tak jeszcze dłuższą chwilę wpatrując się w płótna.
- Też chciałbym tak malować...- wymruczał pod nosem, a ja podszedłem do niego spokojnie i zacząłem mu wyjaśniać.
- Widzisz Bucky...ty nawet robisz to lepiej. Uwieczniasz na obrazach swoje emocje oraz odczucia. A ja? To proste obrazy, które wskazują na jedno. Nie ma tej wędrówki przez zastanawianie się co obraz ma na celu nam przekazać. Masz większy talent, przelewasz na płótno to co w tamtej chwili odczuwasz i właśnie za to cie doceniam. Każda sztuka jest piękna, lecz w twoich obrazach jest co magiczne "coś". - Miałem nadzieję w głębi serca, że dokładnie zrozumiał to co powiedziałem. Naprawdę doceniałem jego obrazy bardziej niż swoje. Podziwiałem w nim to jak sprytnie i stanowczo umieszczał tam wszystko co chciał. Myślał o tym dopiero jak zaczynał malować, nie przed malowaniem, tak jak robi to większość.

Jakiś czas po tym Bucky oznajmił, że musi się zbierać bo ma parę spraw do załatwienia. Nie pytałem jakich spraw, po co miałbym to robić? Pokiwałem mu głową i odprowadziłem go do wyjścia. Poczekałem grzecznie aż młodszy chłopak założy buty i wyszedłem z nim przed mój dom. Wydawał się jakiś taki inny w zachowaniu. Nie mogłem go rozszyfrować, zawsze coś takiego mnie intrygowało, lecz nie teraz. Znałem go od 1 klasy liceum, gdy on zaczynał swoją naukę, a ja pracę. Oboje zaczynaliśmy z tym samym. Żadne z nas nie znało tam nikogo, byliśmy w pewnym sensie jak zagubione istoty nie mogące odnaleźć się w obcym świecie, który był tak blisko a jednak daleko.
- Do widzenia , proszę pana. - wymruczał do mnie z czymś co przypominało cień uśmiechu. Pogładziłem go po ramieniu i odpowiedziałem cichutkim " Do widzenia ". Prosiłem go o to, aby zwracał się do mnie po imieniu, ale nie będę na niego naciskał. Skoro woli zwracać się do mnie tak jak zawsze to nie będę w to ingerował. 

Odprowadziłem chłopaka wzrokiem, a gdy zniknął za bramą mojego domu, sam wróciłem do mojej oazy spokoju. Miejsca, w którym czułem się najbardziej komfortowo, w którym nie musiałem w jakimkolwiek stopniu przyporządkowywać się "standardom" społeczeństwa. Usiadłem na swojej kanapie i utkwiłem wzrok w jednym punkcie, gdy usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Chwyciłem za urządzenie i odebrałem, a moja mina momentalnie pobladła.
- C..coś nowego? - spytałem, a mój głos drżał jak nigdy wcześniej.

|| Chciałem być Twoim poetą || Stucky ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz