|| Część piąta ||

193 21 8
                                    

|| Steve ||


Patrzyłem w jego ciemno brązowe oczy. Opowiadał mi wszystko z takim..entuzjazmem, co jakiś czas rozglądając się dookoła i podziwiając krajobraz razem ze mną. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Nasza rozmowa była jak piosenka, którą włączam na powtarzaniu. 
Ten sam temat mógł być poruszany przez godzinę i żadne z nas się ani trochę nie nudziło. 
Ahh..wręcz przeciwnie! Śmialiśmy się, chichotaliśmy, udawaliśmy osoby, które nas tak irytowały i...przez cały ten czas zapomniałem, o tym kim on dla mnie jest. 
Aż do teraz.
Spojrzałem na chłopaka, którego włosy rozwiał wieczorny wiatr. Wyciągnąłem do niego swoją dłoń i założyłem spokojnie jego kosmyk włosów za ucho, układając je w takiej pozycji, w jakiej były przed. 
Obserwowałem jego reakcję, to jak patrzył w bok i to jak na jego policzki wystąpiły delikatne rumieńce. 
Nie powinienem tak o tym myśleć..nie powinienem tak o  nim  myśleć.
Milczeliśmy, po raz pierwszy przez te kilka godzin. Nigdy nie przeszkadzało mi milczenie...ale teraz było jakieś takie obce, inne.
Powinienem to zrobić czy może nie? To w końcu...nic nie znaczący gest. 
A on mógł to zrozumieć inaczej. Mógł, ale nie wiem czy tak zrobił. Otrząsnąłem się z zamyślenia i podniosłem się z trawy. 
- G..Gdzie Pan idzie? - spytał i spojrzał na mnie lekko zdziwiony. A ja odpowiedziałem mu tylko pogodnym i radosnym uśmieszkiem. Złapałem go za dłoń i podniosłem z trawy. Zacząłem zmierzać w przeciwną stronę. Do miejsca, w którym byłem za każdym razem, gdy tu przyjeżdżałem. 
- Wystarczy Steve...wiem, że jestem twoim "wychowawcą", ale czuję się dziwnie, gdy tak na mnie mówisz. W końcu...teraz nie jesteśmy na lekcjach, tylko na wakacjach, nieprawdaż? - Spytałem, niby to pytaniem, a niby twierdzeniem. 
Buck zareagował tylko znaczącym pokiwaniem głowy. 
Szliśmy razem przez ulice wieczornego Paryża, wsłuchując się w szum wiatru i muzykę , która miała źródło w jakiejś kawiarni.

" Oh hannah 

Tell me something nice

Like flowers and blue skies

Oh hannah

I will follow you home

Although my lips are blue and I'm cold. "


Piosenka, którą znałem...Bucky chyba też.
Uśmiechnąłem się do niego i wskazałem mu miejsce, w którym szybko się znaleźliśmy. Usiedliśmy na małym pomoście stojącym nad Sekwaną, przechodzącą przez sam środek Paryża.
- C..coś cudownego..- wymruczał drżącym głosem Bucky, a ja uważnie obserwowałem jego reakcję. Widziałem jego zauroczenie w tym kraju. Nic dziwnego..ja sam zakochałem się w tym kraju na dobre. Nie bez powodu jestem tutaj co rok.

" I don't wanna be your friend

I wanna kiss your lips

I wanna kiss you until I lose my breath

I don't wanna be your friend

I wanna kiss your lips

I wanna kiss you until I lose my breath. "


On patrzył na niebo, ja patrzyłem na niego. Gdy się orientował, szybko odwracałem wzrok. Nie wiem czemu na niego patrzyłem. Był jak poezja, jak obraz. Uśmiechałem się tylko patrząc na swoje zwisające nogi, którymi co jakiś czas wymachiwałem, zerkając na wodę pod nami. Atmosfera jaka panowała w tym kraju, atmosfera kiedy nasze ramiona się stykał, a on wpatrywał się we mnie zdziwionym wzrokiem, tak samo ja na niego...ta atmosfera była taka cudowna. Nie romantyczna, nie piękna. Nie, ona była tak doskonała i idealna, że nawet poeta nie ująłby tego w słowa. Dwoje ludzi na pomoście nad Sekwaną, zachód słońca, Paryż, Francja, stłumiona muzyka w tle i nasze cichutkie oraz spokojne oddechy. Co może być lepszego? No...nic.Milczeliśmy, znowu. Tym razem to milczenie nam nie przeszkadzało. Uśmiechaliśmy się razem patrząc albo na siebie, albo gdziekolwiek indziej. Objąłem go lekko swoim ramieniem gdy cicho ziewnął i oparł się o moje ramię.
 Mon artiste bien-aimé...- mruknąłem do niego bo wiedziałem, że tego nie rozumiał. Zerknął na mnie zmęczonym wzrokiem i się uśmiechnął, a ja siedziałem tak jeszcze przez krótką chwilkę. Obejmując go swoim ramieniem, wtulając swój nos w jego miękkie, ciemne włosy. Podniosłem go i wziąłem na swoje ręce, po czym zacząłem zmierzać do wyjścia z tej alejki. Jedyne co wtedy usłyszałem to cichutki szept Bucky'ego, a dokładnie adres hotelu, w którym mieszkał i numer jego pokoju. Odpowiedziałem mu kiwnięciem głowy i zacząłem iść do wyznaczonego mi hotelu. Mógłbym go wziąć do swojego domu, ale przecież skoro podaje mi adres to nie będę dyskutował.

Chwilę potem, wchodziłem już po schodach do jego pokoju. Otwierając drzwi jedną ręką, wszedłem do środka i przymknąłem nogą drzwi. Ułożyłem chłopaka na jego łóżku i przykryłem kołdrą, która na nim leżała. Pozwoliłem sobie zerknąć na to co było w pokoju. Głownie trochę obrazów, szkiców i...no właśnie...Wierszy...?

|| Chciałem być Twoim poetą || Stucky ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz