|| Część Jedenasta ||

143 17 10
                                    

|| Steve ||

Wszedłem spokojnym krokiem do budynku, w którym odbywały się te praktyki mojego autorstwa. Moje oczy były strasznie podkrążone. Wyglądałem jak jedno wielkie nieszczęście i nie przypominałem już tego Steve'a, który zadowolony z swojego życia spotykał się ze swoim...uczniem. 
Przywitałem się z osobami, które zapisane na owe praktyki usiadły przy swoich miejscach. Mój wzrok jednakże spoczął na jednym, pustym stanowisku. Stanowisku Bucky'ego, które niestety było w tamtym momencie samotne. Bez niego. Westchnąłem ciężko próbując się w miarę uspokoić i wymusiłem na sobie smętny uśmiech. Te osoby nie przyszły tutaj, żeby oglądać moje załamanie nerwowe. 
Zacząłem mówić po francusku, wyjaśniając co nieco i zapisując obecny temat na tablicy. Miałem już wszystko rozpisane na kartce, chociaż niektóre tematy bym pozmieniał, ale co ja poradzę? Zaciągnąłem się powietrzem, a dokładniej zapachem olejnych i akrylowych farb oraz czystych płócien. Moje serce automatycznie zabiło szybciej gdy do budynku wszedł znany mi już wcześniej chłopak, w białej koszulce oraz czarnych jeansach, z małym plecakiem i rzekł krótkie " désolé je suis en retard. " z mocno amerykańskim akcentem. Spojrzałem na niego uważnie, gdy usiadł przy swoich stanowisku i zerknął na mnie swoim przenikliwym wzrokiem, a następnie na tablicę. Stałem tam jak w bezruchu lecz po chwili się otrząsnąłem. Dobrze wiedziałem co sobie o mnie myślał. Owszem, to tylko mój uczeń lecz i tak zależy mi na dobrej "opinii". Nie dość, że go odepchnąłem na ulicy to jeszcze wyglądam teraz jak jakiś alkoholik. Lepiej być nie mogło nie prawda? 

Zajęcia skończyły się po jakiś 2 godzinach. Wszyscy zaczęli się pakować. On też.
- Bucky, zaczekaj na mnie proszę. - poprosiłem go grzecznie i zaczekałem aż wszyscy znikną z sali. Podszedłem do niego na spokojnie i dotknąłem jego ramienia, tego samego, które kilka dni temu mocno złapałem. Chłopak wzdrygnął się mocno na mój dotyk a ja cichutko westchnąłem. 
- Chciałem Cię przeprosić..za tamto. W moim życiu dzieje się za dużo i nie chciałem Cię zranić. - zacząłem się tłumaczyć dokładnie obserwując jego reakcję.
- Nic nie szkodzi Proszę Pana. Naprawdę nic się nie stało, przecież rozumiem. - Uśmiechnął się do mnie z swoim niewinnym uśmiechem, a ja spojrzałem kątem oka na jego obraz. Ten śliczny widok, który malował się przed nami gdy siedzieliśmy nad Sekwaną. 
- Śliczny obraz...podoba mi się. - odparłem gładząc jego ramię i chwilę po tym uzgodniliśmy, że przejdziemy się do cukierni, która była dosłownie naprzeciwko, na rogu. 

Wyszliśmy z budynku a ja zamknąłem drzwi na klucz i udaliśmy się przez ulice. Na moich ustach widniał uśmiech lecz ciągle zastanawiałem się czemu akurat to namalował.

Bo przecież...

dzisiejszy temat to miała być miłość.


|| Chciałem być Twoim poetą || Stucky ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz