|| Część szesnasta ||

103 11 2
                                    

|| Bucky ||

        Leżałem na łóżku do samego rana. Zastanawiałem się czy to co zrobiłem było w porządku, czy to jak postąpiłem było całkowicie okej. Nie, nie było. Sam sobie odpowiadałem a mimo to oczekiwałem innej odpowiedzi, jak bym sam siebie umacniał w twierdzeniu, że może dobrze zrobiłem. Sam nawet nie wiedziałem dlaczego ja to w ogóle zrobiłem. I co ja w ogóle czułem? Miłość, uczucie to chyba za wielkie, zbyt ogólne słowo. A to co czułem, ogółem nie było. To było coś na rodzaj lekkiego muśnięcia twarzy przez letni wiatr. To było coś jak to jedno szybsze bicie serca gdy rozumiemy, że znaleźliśmy się w pięknym miejscu, że znaleźliśmy się obok tak samo pięknej w duszy i sercu osoby. Rano podniosłem się z łóżka. Nawet nie spałem. Chciałem jakoś konkretnie się z nim pożegnać, lecz czy sens w tym był? Po co skoro już za kilka dni mieliśmy zobaczyć się na moim ostatnim rozpoczęciu szkoły. Westchnąłem pod nosem i gdy tylko się ubrałem zacząłem się starannie pakować. Gdy doszedłem do biurka z porozwalanymi kartkami w kratkę i tymi od szkicownika czy akwareli zacząłem starannie oglądać wszystkie rysunki, które zdołałem przez ten praktycznie miesiąc zrobić. Czasem przez moją głowę przechodziła myśl, że może ja żałowałem, że nie znalazłem się tu od początku. A jeszcze częściej żałowałem, żal mi naprawdę było, że pan Rogers musiał być tylko i wyłącznie moim nauczycielem, wychowawcą. I nikim więcej. I tak już chyba los postanowił, że tak już zostać musi. Spakowałem się do końca. Nie miałem wiele rzeczy, walizek. Miałem zaledwie jedną większą torbę oraz plecak. Pan Rogers miał mieć dzisiaj ostatnie już zajęcia z malarstwa. Pamiętałem o tym, mimo to nie postanowiłem na nie pójść. Wyszedłem półtorej godziny później, gdy zazwyczaj się kończyły. Czekałem przed wejściem.

Czekałem i czekałem. I co mi z tego było? Nic. Może się przedłużyły? Może i tak. 

Moją głowę zapełniało tysiąc myśli na raz. A może czeka aż sobie pójdę? A może nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Poczekałem jeszcze 30 minut. Teraz zajęcia miały by trwać dwie godziny. Po chwili każdy zaczął wychodzić, zadowolony z uśmiechem na ustach i swoimi pracami w dłoni. Każdy zadowolony, że poznał tylu ludzi. I ja, przygnębiony iż nie mogłem swojej ulubionej na całym świecie sylwetki mężczyzny odnaleźć. Każdy wyszedł. Oraz starsza pani. Podeszła do mnie i ujęła moją rękę swoją bladą i kruchą dłonią. Spojrzałem na nią szybko bystrym wzrokiem.

- Steve kazał Ci przekazać żebyś na niego nie czekał i wracał do Ameryki. A...i żebyś się nie martwił - mruknęła a jej twarz była ciągle uśmiechnięta ale nie w jakiś radosny sposób. 
Spojrzałem na ową kobietę nie wiedząc nawet co powiedzieć. Mówiła po angielsku ale czułem francuski akcent przeciągający i zmiękczający głoski, że język mi powszechny stawał się gładki i płynny jak nigdy dotąd. Nie odpowiedziałem jej nawet bardziej rozbudowanym zdaniem. Mruknąłem tylko "dziękuję ". I odszedłem.

Byłem nawet po jego domem, dalej taszcząc wszędzie swój plecak i torbę. Nie było to zbyt mądre chodzić pod dom swojego nauczyciela. A co jak by miał jakąś dziewczynę albo żonę? To było w jego stylu. Nawet nie powinienem czuć się wtedy skrzywdzony. Nie byłem dla niego nikim ważnym. On dla mnie też...a może jednak? No właśnie.
" A może jednak " siało we mnie tyle nadziei, że stawało się to nie do zniesienia. Wyciągnąłem palec, zadzwoniłem dzwonkiem słysząc jak po zapewne pustym domu rozchodzi się głuchy dźwięk dzwonka. Nic, zero odpowiedzi. Prosiłem, błagałem o otworzenie drzwi. Nic. Usiadłem nawet przy drzwiach. Czekałem godzinę, dwie, trzy. I dalej nic. W pewnym momencie zorientowałem się, że na swój samolot mam zaledwie kilka godzin.

Zamówiłem taksówkę, odjechałem prosto na francuskie lotnisko. 
Co ja wtedy czułem, co on czuł?
Nie wiem, nawet nie byłem do końca pewien czy chciałem o tym wiedzieć. Może tak po prostu musiało zostać. 

Może musiało już tak zostać, że oboje nawet nie będziemy wiedzieć gdzie jesteśmy. 

|| Chciałem być Twoim poetą || Stucky ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz