||część siedemnasta||

102 11 1
                                    

||Steve|| 

  Następnego dnia na zajęcia nie przyszedłem. Nie miałem jak. Zadzwoniłem do owej kobiety, która na czas mego wyjazdu wynajęła mi budynek na zajęcia. Wiedziałem, że Bucky się tam zjawi, że będzie pytał. Nie wiem czy moje posunięcie było by rozsądne. Pakowałem swoje rzeczy, piżamy do torby. Teraz pakowałbym się na lotnisko lecz teraz miałem pojechać gdzieś indziej. Zerknąłem przez okno i westchnąłem głęboko. Zorientowałem się, że Bucky będzie myślał iż się spotkamy, że spotkamy się na lotnisku albo w szkole. Ale ja wiedziałem, że tak nie będzie. 

Było mi z tego powodu przykro. Przykro bo sam już pojęcia nie miałem dlaczego tak bardzo zależy mi na własnym uczniu, na osobie, która tak bardzo mnie w pewnym stopniu interesowała. Otrząsnąłem się z zamyślenia i skończyłem się pakować. Popatrzyłem na godzinę. Teraz byłbym na lotnisku, a może nawet w tym samym samolocie co Bucky. Przekląłem pod nosem walnąłem ręką w podłogę, na której siedziałem. Boże, dlaczego akurat mnie musiał trafić taki los, taki grom z nieba? Zastanowiłem się przez chwilę ale nic, nic to nie dało. Podniosłem się, przebrałem się w jasną koszulę na krótki rękaw i spodnie. Wciągnąłem ciemnobrązowy pasek i zapiąłem go patrząc w bok. Zaczesałem blond włosy do tyłu i zerknąłem w lustro. Moja twarz nie wyglądała za najlepiej. Podkrążone oczy, jakieś takie puste. Nie takie jak na początku. Chociaż mam wrażenie, że gdyby obok był Bucky to od razu bym wyglądał inaczej. Od razu poczułbym chęć do życia. 

I w tym momencie zorientowałem się, że coś głęboko było nie tak. Coś bardzo, ale to bardzo było nie tak. Po co ja tak o nim myślałem? I dlaczego aż tak bardzo w głowie miałem jego usta na swoich, wtedy gdy mnie pocałował. Ten jego wystraszony wzrok pełen frustracji, strachu, paniki i czegoś przyjemnego na raz. Widziałem jak chciał iść a jednocześnie chciał zostać, jak bił się z myślami. Co ja w ogóle do niego czułem? Czego on, czego ja...czego obaj chcieliśmy? Wsunąłem buty na nogi i zabrałem swoją torbę. Wyszedłem, wsiadłem do swojego samochodu i odjechałem. 

Nie na lotnisko, ale prosto do szpitala.

|| Chciałem być Twoim poetą || Stucky ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz