Rozdział 10.

221 35 16
                                    

Suddenly my life doesn't seem such a waste;
It all revolves around you.

Nie wiem czy bardziej lubię, czy nie lubię śnić o tobie. Lubię, gdyż zawsze we śnie spędzasz ze mną czas, przytulasz, albo po prostu jesteś blisko. Daje mi to jakąś błogość, oderwanie od rzeczywistości, po prostu ciebie. A nie lubię z powodu, o którym już wspomniałem - z powodu momentu po obudzeniu się, kiedy wszystko nagle dociera do ciebie ze dwojoną siłą.

Wdycham i idę zrobić sobie kawę. Muszę odrobić trochę roboty związanej z klubem i sklepem, a popołudniu podjechać do Dawida pomóc ogarnąć mu jakieś pierdoły związane ze ślubem. Wracam do łóżka, stawiając kawę na szafce nocnej i włączam laptopa.

Wiesz Peter, co mnie najbardziej boli? Nawet nie sam fakt, że mnie zostawiłeś. Boli mnie, że nawet nie powiedziałeś mi dlaczego, nie dałeś ani jednego, konkretnego, moim zdaniem powodu. Oprócz tego idiotycznego „przepraszam, ale muszę to zrobić" i „tak będzie lepiej". Czyli typowych śpiewek.

Naprawdę zdaję sobie sprawę, że nie byłem idealnym chłopakiem. Mam sobie naprawdę wiele do zarzucenia, a czasem, kiedy patrzę na to z perspektywy, jeszcze więcej. Ale czy serio zrobiłem coś aż tak nie tak? I jeśli zrobiłem coś, albo dałem ci jakiś powód, to dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałeś, nie powiedziałeś mi, tylko po prostu stwierdziłeś, że to koniec? Naprawdę przyszło ci to tak łatwo?

Cholera, wiem, że mogłem się bardziej starać. Wiem, że za często narzekałem, żaliłem się na jakieś idiotyzmy i czasami potrafiłem obrazić się na ciebie o byle co - chociaż w większości robiłem to tylko po to aby się z tobą podroczyć. Nocami wielokrotnie analizowałem każde moje zachowanie które mogło cię w jakiś sposób zranić.

Często zdarzyło mi się coś powiedzieć zanim pomyślałem, zwracając za bardzo uwagę na swoje uczucia zamiast na twoje. Nie wiem czy ktoś inny wytrzymałby ze mną użalającym się na moje przypadkowe miejsce poza pierwszą dziesiątką, podczas gdy nie ukrywając, że w tamtym okresie nawet one były dla ciebie odległym marzeniem. A mimo to nie powiedziałeś ani słowa, nie żaliłeś się. Tym bardziej cię podziwiam, bo ja już po jednym słabszym skoku miałem wizję kończenia kariery, a ty spokojnie pracowałeś i wracałeś do siebie po kontuzji.

Mówiłem coś o tym, że nie mam siły płakać i nie mam już chyba w sobie łez? To najwyraźniej się bardzo pomyliłem, bo po raz kolejny łzy pojawiają się na moich policzkach, mimo że próbuję je jakoś zdusić. Znowu buzują we mnie sprzeczne emocje, z którymi jak myślałem, poradziłem sobie jakiś miesiąc temu.

Sam nie wiem, co dokładnie czuję. Z jednej strony mam ochotę ci coś zrobić, albo chociaż wykrzyczeć jak bardzo mnie to wszystko boli, i jak cholernym egoistą jesteś, a z drugiej strony o ten sam egoizm oskarżam siebie. I naprawdę nie dziwię ci się, że mnie zostawiłeś, bo ja sam nie mam do siebie cierpliwości. Czy zostałbyś jakbyś wiedział, że tego żałuję? Wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, nawet do tego cholernego wieczora, po którym tak po prostu przyszedłeś do mnie, żeby złamać mi serce.

Zdążyłem ledwo się obudzić i ubrać, a ty, parę minut po siódmej rano, pojawiłeś się w moich drzwiach, nie wyglądając najlepiej. Nie chodziło nawet o fakt, że byłeś kompletnie niewyspany, z podkrążonymi oczami i zachrypniętym głosem. Twój wzrok był tak odległy i bezuczuciowy jak nigdy.

Nie wiem czy byłeś na tej imprezie po zawodach czy nie. Nie posądzałem cię o to, bo odkąd tylko cię poznałem nie byłeś na żadnej, ale cała ta sytuacja zasiała we mnie poważne wątpliwości. Konkurs był tak wykańczający, że niemal od razu po powrocie do hotelu rzuciłem się do łóżka. Rozmawialiśmy chwilę, nawet mówiłem ci, że obiecałem Piotrkowi, że wpadnę tam do nich na chwilę, ale raczej nie dam rady. Już wtedy wydawałeś mi się bardzo zmęczony i trochę nieobecny. Nie wiem co się potem stało Peter. I chyba nie do końca chcę wiedzieć, bo znowu robi mi się niedobrze na myśl, że mógłbyś mnie zdradzić. Aczkolwiek zarzekałeś się, że na pewno nie ma nikogo innego, a twój ton głosu na tę parę sekund stał się nieco bardziej emocjonalny. Sam już nie wiem, czy chcę mieć pewność, czy nie.

Po prostu nagle na jednym wdechu, ale bardzo spokojnie powiedziałeś mi, że to koniec. Bez krzty jakichkolwiek emocji. Zdążyłem jedynie spytać dlaczego, a ty odpowiedziałeś mi tylko tym cholernie bezsensownym wytłumaczeniem, że musisz to zrobić i że tak będzie lepiej. Serio Peter? Nie było stać się na nic lepszego?

Usilnie starałem się utrzymać kamienny wyraz twarzy. Przez chwilę po prostu staliśmy i patrzyliśmy na siebie, albo próbowaliśmy, bo ja nawet nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. W końcu powiedziałeś jakieś ciche „przepraszam" i wyszedłeś z mojego pokoju, nawet na mnie nie patrząc, nie oglądając się za siebie nawet przy zamykaniu drzwi. Tak po prostu, jakbym kompletnie nic nie znaczył.

Nawet nie wiem, przez ile po prostu tam stałem bez ruchu, próbując przetrawić to wszystko co się stało. Ocknąłem się dopiero wtedy, kiedy Dawid bez pukanie wpadł do mnie do pokoju, narzekając na trenera i niemal oczy mu wyszły z orbit kiedy mnie zobaczył. Musiałem wyglądać tragicznie.

Siedzieli ze mną na zmianę przez całe kolejne trzy dni, czasem nawet wszyscy razem, starając się odwrócić chociaż na trochę moje myśli i w jakiś sposób mnie pocieszyć. Nie jestem w stanie teraz powiedzieć jak bardzo jestem im wszystkim wdzięczny, również trenerowi, który pomimo notorycznych westchnień i kręcenia głową, zdawał się mnie rozumieć.

Gdybyś mi chociaż wytłumaczył dlaczego to zrobiłeś, jaki był tego konkretny powód, to łatwiej byłoby mi iść dalej. Nawet jakby to było głupie „znudziłeś się mi". Wtedy mógłbym bez wyrzutów sumienia zrzucić całą winę na ciebie. Szybciej bym się pozbierał.

Gówno prawda. Nadal bym był w takim samym dołku, bo cholera nadal kocham cię tak samo. I gdybyś jakimś cudem stanął nagle u mnie w drzwiach twierdząc, że to była pomyłka, to nawet nie udawałbym, że się zastanawiam.

W końcu jakoś się zbieram w sobie i zaczynam odpisywać na maile i przeglądać wszystkie propozycje i oferty jakie wysłała mi Ewa. Odpisuję jej co mi się podoba, a co raczej odpada i zajmuję się przeglądaniem pomysłów na wieczór kawalerski Dawida, jakie wysłał mi Stefan. Sięgam po kawę, która zdążyła trochę wystygnąć i wybieram 3 najlepsze moim zdaniem opcje. Już biorę się do odpisania mu, jednak uprzedza mnie dźwięk esemesa. Jestem święcie przekonany, że to Ewa - ta kobieta zawsze wstaje o barbarzyńskiej porze, więc od razu wchodzę w wiadomości.

I wylewam kawę na łóżko, kiedy dociera do mnie kto jest nadawcą otrzymanej przeze mnie wiadomości.

I prawie zachlapuję laptopa w momencie, kiedy czytam pierwsze linijki tekstu.

____________________________

Wiem, że na to czekaliście 😂😂

Jakieś przewidywania dotyczące następnej części?

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Do zobaczenia,

Ola

Come what may | p.prevc x k.stochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz