Never knew I could feel like this,
Like I've never seen the sky before.W tym momencie wszystko, co ułożyłem sobie w głowie szlag trafia. Niby przygotowywałem się na ten moment – wyobrażałem go sobie już od dawna, właściwie już od momentu kiedy wyszedłeś wtedy z tego hotelowego pokoju. A mimo to... czuję się jakbym dostał czymś w brzuch.
Czuję się jednocześnie jakbym widział cię po raz pierwszy oraz jakbym stracił się z oczu tylko na pół godziny, na czas wyjścia do sklepu. Tak dobrze, po staremu, po domowemu.
Wpatrujesz się we mnie z wyraźnym zaskoczeniem w oczach. Tym razem nawet nie próbujesz tego ukryć, nie przybierasz swojej zwykłej maski. Uderza mnie to, tak samo jak twój wygląd. Nie wyglądasz zbyt dobrze – chociaż dla mnie tak doskonale jak niemal zawsze. A może właśnie bardziej, biorąc pod uwagę, że jedyne na co patrzyłem przez ostatnie tygodnie, to twoje zdjęcia.
Wydajesz mi się być dużo bledszy i bardziej zmęczony. Nie wiem, czy to kwestia luźnego domowego podkoszulka i bluzy, ale mam wrażenie, że kompletnie nic nie przytyłeś od końca sezonu, a wręcz przeciwnie. Przechodzi mnie dreszcz, kiedy wreszcie patrzę w twoje oczy. Nadal są tak duże i niesamowite jak je zapamiętałem. Teraz są tylko nieco szkliste i zaczerwienione, a lekkie sińce pod nimi wyglądają jakbyś był niewyspany. Zresztą pewnie jesteś.
Stoimy tak chyba przez jakieś 5 minut, do momentu w którym zrywa się wiatr tak duży, że prawie zatrzaskuje drzwi.
- Kamil? – pytasz mnie tak, jakbyś nie widział mnie co najmniej dziesięć lat. Słyszę w twoim głosie lekkie niedowierzanie, na co trochę kłuje mnie w sercu. Okej, pewnie wyglądam tragicznie, bo wyszedłem z domu po 8 rano i prezentuję się z gracją mokrej kury, ale to ciągle ja. No chyba, że tak szybko mnie zapomniałeś.
- Co ty tu robisz? – pytasz mnie, nieco zachrypniętym głosem, zanim zdążam cokolwiek zrobić. A kiedy już otwieram usta, żeby coś powiedzieć – nawiasem mówiąc zupełnie nie wiem co, bo mój język niekonieczne współpracuje z mózgiem – ty łapiesz mnie za rękę i wciągasz do przedpokoju. – Jakim cudem znalazłeś się tu w taką ulewę?
- Przyjechałem. – mówię tylko, podając ci moją przemoczoną kurtkę. Nie wiem, czy to ty ją rozsunąłeś i ze mnie zdjąłeś, czy zrobiłem to sam. W międzyczasie odstawiam torbę i ściągam buty, starając się nie nalać po całej podłodze. Co mi jak zawsze nie wychodzi, bo krzywię się, widząc jaka już jest mokra.
- Nie przejmuj się, zaraz przyniosę ci jakiś ręcznik, idź sobie usiądź w pokoju, Za chwilę zrobię ci herbaty. Przepraszam za ten bałagan, ale prawie cały tydzień przeleżałem z gorączką i dopiero niedawno zacząłem sprzątać. – zaraz po tych słowach znikasz, a ja niepewnie wchodzę do środka mieszkania, kierując się w stronę salonu. Uderza mnie ciepło z kominka, zapach drewna i coś takiego, taki dziwny zapach i dziwne uczucie bycia w d o m u. Nie w swoim konkretnie domu (zapachu własnego domu się raczej nie czuje), ale jednak w domu.
Nie mam kompletnego pojęcia o jakim bałaganie mówisz, bo jedyne co może zasłużyć na jego miano, to niezłożony koc na jednym z foteli i leżąca półotwarta książka oraz jeden kubek nad kominkiem.
Zawsze lubiłem twój dom i jego wystrój. Nie było w nim wielkiego blichtru, luksusów i przepychu, czy czegokolwiek krzyczącego o twoich pieniądzach. Był bardzo przytulny, z nieco dziwną mieszanką stylów, jakbyś nie mógł się do końca zdecydować czy wolisz wystrój tradycyjny czy nowoczesny, ale wszystko to naprawdę do siebie pasowało. Taki typ domu w którym zawsze czujesz się swojsko i ciepło.
Siadam na okrytą puchatą narzutą sofie i czekam aż ponownie się pojawisz. Może po minucie, góra dwóch stajesz koło mnie, podając mi ręcznik i narzucając na moje ramiona koc, tak jak ja zrobiłem to u mnie w Zakopanem.
![](https://img.wattpad.com/cover/198573007-288-k720164.jpg)
CZYTASZ
Come what may | p.prevc x k.stoch
FanficI jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś, albo nie wyraziłem się wystarczająco jasno, to wiedz, że nie ważne co będę cię kochał. Pory roku mogą się zmieniać, a ja ciągle będę cię kochał tak samo. Druga część "Sweater Weather" - przed przeczytaniem poleca...