***
- Uhuhuhuuu! - zawyło coś cienko i (chyba) posępnie, a potem zza węgła prowadzącego do sypialni korytarza wyłoniła się biała postać o nie do końca sprecyzowanym kształcie, falującym pod wpływem wytworzonego pędu powietrza. - A teraz gotuj się, młodzieńcze, i wybieraj, jaki za chwilę spotka cię los! Cukierek albo psikus!
Yuuri uniósł głowę znad czytanej książki i spojrzał na Viktora udającego niskobudżetowego ducha - okazało się, że za główną część ciała zjawy robiło w tym przypadku stare, zużyte, lekko przetarte prześcieradło, na środku którego Rosjanin wyciął dziurę, żeby móc nosić płachtę na podobieństwo prymitywnego poncho, natomiast na głowę naciągnął przerobioną poszewkę od poduszki z dwoma uroczo nierównymi otworami przewidzianymi na oczy. Ach, no tak. Japończyk zerknął odruchowo w stronę wiszącego na ścianie kalendarza, konfrontując swoje przypuszczenia z twardą rzeczywistością. Faktycznie, trzydziesty pierwszy października. Przez to całe napakowane wyjazdami Grand Prix zdołał na śmierć zapomnieć o tym, że to właśnie dzisiaj przypadało stare, dobre, niespecjalnie obchodzone w Rosji Halloween.
- Nie jesteś na to aby za stary? - zagadnął Yuuri, odkładając książkę na stolik kawowy. Przeczuwał, że po tak entuzjastycznym wstępie zbycie narzeczonego żartobliwym "ślicznie, kochanie, a teraz idź do kuchni i wyciągnij sobie w nagrodę paczkę herbatników, powinny jeszcze jakieś zostać" mogło już nie wystarczyć.
- Na dobrą zabawę? Nigdy. - Viktor sięgnął do twarzy i podciągnął poszewkę aż do czoła, by ukazać swój szeroki, markowy uśmiech malujący się na niezmiennie przystojnym obliczu. - A zatem, miły mój? Co wybierasz? Spełnienie mojej małej, słodkiej zachcianki czy może jednak karę za bycie niegrzecznym chłopcem?
- No ale wiesz... Kiedy mieszkałem w Detroit, to dzieciaki całymi tygodniami szykowały swoje stroje, żeby potem zasłużyć sobie na solidną nagrodę. - Yuuri próbował zagrać na zwłokę, dlatego chwycił za krawędź podniszczonego prześcieradła i uniósł je, żeby podkreślić wyjątkowo niski stopień dopracowania kostiumu. - Za to ty wyglądasz tak, jakbyś robił ten instant-cosplay w nie więcej niż... pięć...
Nagle Katsuki urwał, otworzył szerzej oczy i gwałtownie wypuścił materiał z dłoni, żeby nie powiedzieć, że go rzucił, chcąc jak najszybciej przykryć to, co pod nim znalazł. Nie, to niemożliwe. Przywidziało mu się. Musiało się przywidzieć, bo skoro Viktor przebrał się za ducha, to to musiała być zwykła fatamorgana. To albo jakiś duży, czerwony lizak, który mężczyzna wetknął sobie za pasek slipów... których z jakiegoś powodu kompletnie dziś nie nosił...
- Viktor, ty chyba nie...? - wykrztusił wreszcie Yuuri, zupełnie jakby zobaczył prawdziwą zjawę, na co rosyjski duch zaśmiał się cicho i sięgnął do przełącznika przykanapowej lampy, by wymownie ją zgasić.
- Odważnie. Czyli jednak wybrałeś cukierek razem z psikusem...
CZYTASZ
Polowanie na zakochany październik
FanfictionSeria codziennie publikowanych drabbli, tworzonych z okazji Inktobera (challengu dla twórców). Pojawi się dużo miłości, dużo Viktuuri i jeszcze więcej szalonej improwizacji. No bo czego właściwie chcieć więcej? ;)